2015/04/30

Liebster Blog Award

No więc zostałam nominowana do LBA ;]
"Nominacja do Liebester Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".

Czego jak czego, ale tego to się nie spodziewałam ;)
Nominowała mnie Dyskobolka z http://opowiadaniagabi.blogspot.com/
Dzięki za nominację ;)

No więc pytanka :D
1) Jaki masz charakter?

Trochę trudno go określić :D Zazwyczaj wredna ze mnie istota, więc po prostu określmy go jako trudny :D.

2) Pięć ulubionych książek? 

 Nie mam serca wybierać tylko pięcioro z mojej licznej ukochanej gromady. Ale na pierwszym miejscu zawsze będzie seria "Dotyk Julii". Na podium będą też "Dary Anioła" i myślę, że seria "Rywalki" również :D Reszty dzieci faworyzować nie będę ;p.

3) Masz rodzeństwo? 

 Mam :D Brata ;p (jak ja go loffciam xD).

4) Jakie masz zainteresowania?

 Interesuję się książkami, pisaniem, słuchaniem muzyki, mitologią i kilkoma innymi, mniejszymi rzeczami :).

5) Od kiedy piszesz? 

 Pierwsze opowiadania zaczęłam pisać w gimnazjum. Ostatecznie nic z nich nie wyszło, ale wątki, które w nich podjęłam przenoszę na obecnie przeze mnie pisane historie ;).

6) Czy kiedykolwiek chciałabyś wydać własną książkę? Jeśli tak, to o czym? 

 Chciałabym :). Jak chyba każdy, kto rozpoczyna swoją przygodę z publikowaniem swojej twórczości. A konkretnego tematu nie wybieram. Piszę opowiadania o różnej tematyce, więc wydana książka mogłaby być zarówno fantastyczna, jaki tak zwana "obyczajowa" ;).

7) Jesteś otwarta na nowe znajomości czy wolisz zostać przy tych starych?

 Jestem otwarta na wszystkie nowe znajomości, ale sama nie umiem pierwsza zagadać. Taki mały psikus ;p.

8) Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić? 

 Najchętniej odwiedziłabym krainy, o których czytałam :D. Illea, Międzyświat, Archipelag Snów, Idris, Narnię, Królestwo Światła, Krainę Ludzi Lodu lub jakąkolwiek inną ;). A tak realnie... Hmm... Może by tak... Islandia? :D.

9) Jaki gatunek książek najbardziej lubisz? 

Fantastyka i sci-fi (*.*).

10) Jaką książkę chciałabyś zobaczyć jako film?

 Mój ukochany "Dotyk Julii" ^^. A ekranizacja już w planach :D (Mam nadzieję, że dobrze wybiorą Warnera<3).

11) Wolisz lato czy zimę?

 Zdecydowanie lato <3. Kocham ^^. No i jeszcze urodzinki :D

No i koniec ;)

U mnie z nominacją będzie ciężko, ale zobaczmy... Na pewno nie dam rady nominować aż 11osób xD
  •  Moja kochana siostrzyczka ;* - http://wszystjkieadresysazajete.blogspot.com/
  •  http://dary-aniola-fanfiction.blogspot.com/
  •  http://almost-just-me.blogspot.com/
  •  http://nadzwyczajniens.blogspot.com/
No i to tyle nominowanych :D 
Pytanka:   

1. Czemu zaczęłaś blogować? 
2. Ulubiona książka/książki?
3. Ulubiony bohater/bohaterka?
4. Ulubiona ekranizacja książki?  
5. Wolisz pisać czy czytać?
6. Ulubiony autor?
7. Ulubiona pora dnia?
8. Fantasy czy romans?
9. Książka czy e-book?
10. Wampiry, wilkołaki czy zwykli ludzie?
11. Jeśli mogłabyś zostać postacią z ulubionej książki/filmu, to kim byś została?

I to na tyle :D 
Komentujcie, oceniajcie, udzielajcie się! :D. 

2015/04/26

3. Książę Uniki

 19. września

       Wbiegła na rozległy taras przed wejściem do pałacu. Jeden ze stojących tam żołnierzy otworzył przed nią drzwi. Od trzech tygodni nie była w domu. Po głównych schodach dostała się na drugie piętro. Służba witała ją dygnięciami, pokłonami i uśmiechami. Wpadła do swoich komnat i od razu weszła do garderoby. Zanurzyła dłonie w wiszących wzdłuż ścian sukniach i roześmiała się. Brakowało jej ich długich spódnic, gorsetów i falban. Zdjęła jedną z wieszaka i szybko przebrała się. Nareszcie Aylin poczuła, że jest sobą.
   - Wasza wysokość. - Odwróciła się w stronę drzwi z westchnieniem.
   - Irmino, przestań już z tą wysokością.
   - Dobrze, panienko. Czy chce panienka, abym ułożyła jej włosy?
   - Jeśli to nie będzie dla ciebie kłopot.
   - Skądże. Ja to uwielbiam. Zwłaszcza, że z panienki włosami można robić naprawdę wspaniałe rzeczy.
   - W takim razie zgoda. - Królewna uśmiechnęła się i przeszła do pokoju.
       Jej komnaty w pałacu były o wiele większe, niż te w domu w Lotos. Kremowe ściany, czarne, drewniane meble, niebieskie i fioletowe dodatki. Wiedziała, że jest na swoim miejscu.
       Dziewczyna szybko przejrzała się w lustrze toaletki. Jasna suknia z zsuniętymi z ramion rękawami podkreślała jej ciemniejszą karnację, a obcisły gorset i szeroka, długa do ziemi spódnica, uwydatniały zaokrąglenia ciała. Prosty krój i rękawy do łokci sprawiały, że wyglądała skromnie.
   - Wszyscy strasznie za panienką tęskniliśmy. A królowa kilka razy chciała posłać kogoś po panienkę, żeby ją sprowadzić do pałacu.
   - Ja również za wami wszystkimi tęskniłam. Ale muszę przyznać, że poznawanie nowego środowiska jest naprawdę pasjonujące i intrygujące.
   - Rozumiem panienkę. Sama czasem nie mogę się nadziwić, jak bardzo różni się zwykłe życie od tego w pałacu.
   - Tak. To dwa różne światy - odparła Ali cicho, obserwując w lustrze, jak Irmina powoli układa jej włosy.
       W tamtej chwili sama nie potrafiła ocenić, czy miała szczęście wychowując się w pałacu, czy pecha, bo straciła możliwość zwykłego, beztroskiego dzieciństwa.

   - Aylin!
       Głos ojca przywitał dziewczynę, gdy tylko wkroczyła do sali debat. Przyszła do niej od razu po wyjściu z pokoju. Nie chciała się spóźnić. Podeszła kilka kroków i dygnęła w ukłonie przed królem.
   - Daj spokój, Ali. Chodź tu.
       Tata przytulił ją, a po chwili przyjrzał się córce badawczo.
   - I jak tam się trzymasz? Dajesz radę?
   - Tak, tato. Na początku byłam przerażona, ale teraz jest już dobrze.
   - To świetnie. - Uśmiechnął się. Ruszyli w stronę podwyższenia. - Słyszałem, że ty i Daminik chcieliście dodać jakiś nowy punkt do naszego dzisiejszego spotkania.
   - Tak. Daminik uważa, że nasze uwagi na temat systemu szkolnictwa i funduszy oszczędnościowych są słuszne i należy je omówić na prawdziwych pertraktacjach pomiędzy naszymi królestwami.
   - Jego ojciec przełożył wasz wniosek na następną debatę.
   - Czyli Daminika nie będzie? - Dziewczyna nie potrafiła ukryć nuty rozczarowania w swoim głosie.
   - Nie wiem, Ali. Może będzie, może nie. Zależy, co postanowił jego ojciec. A gdzie twoja korona? - zmienił temat.
   - Pewnie w tronowej. - Wzruszyła ramionami. Nigdy nie przepadała za tym symbolem przynależności do rodziny królewskiej. Uważała go za zbędny.
   - Wiedziałem, że po nią nie pójdziesz. - Uśmiechnął się król. Podszedł do komody i wyjął z niej ozdobny kuferek. Po chwili głowę Aylin zdobił już wysadzany kamieniami szlachetnymi diadem.
   - Zapomniałam już nieco z tego, jak to jest być królewną.
   - Szczerze mówiąc, można śmiało powiedzieć, że to był jeden z moich celów. Żebyś mogła przekonać się, jak wygląda zwykłe życie.
   - Wiem, tato.
       Podeszli do nich doradcy, aby omówić plan debat pokojowych. Wypowiadała się automatycznie. Kilka minut przed wejściem delegacji z Uniki, wszyscy rozeszli się na swoje miejsca. Usiadła na jednym z dwóch postawionych z boku podwyższania krzeseł. Drzwi otworzyły się.
       Od razu zauważyła złote włosy Daminika. Wstała i podeszła do taty. Powoli ruszyli razem w stronę przybyłej delegacji. Stanęli w niewielkiej odległości od siebie, po czym panowie powitali się lekkim pochyleniem głowy, a królewna dygnęła. Królowie zajęli krzesła przy głównym stole, Ali wróciła na swoje poprzednie miejsce, a książę usiadł obok niej.
   - Cieszę się, że cię widzę, Aylin. Obawiałem się, że ojciec nie wyrazi zgody na mój udział w tej debacie. Ale, jak widać, jestem.
   - Również się cieszę, że cię widzę - odpowiedziała chłopakowi szeptem.
       Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, dzięki czemu królewna mogła podziwiać ich czysto szafirową barwę. Znała Daminika od kiedy ojcowie zapoznali ich w dzieciństwie. Ona miała wtedy 7 lat, a on 9. Był jednym z niewielu stałych ludzi w życiu młodszej królewny.
       Chłopak wyciągnął do niej rękę. Chwyciła go za dłoń i uścisnęła ją mocno. Dotyk jego skóry zadziałał na Ali uspokajająco.
   - Uważam, że powinniśmy omówić główny warunek sojuszu między naszymi państwami - zaczął król Uniki. - Ślub księcia Uniki z królewną Lustyki.
       Nie wiedziała, czy to ona pierwsza zacisnęła mocniej palce na dłoni Daminika, czy on na jej, ale ostatecznie siedzieli nachyleni do siebie w desperackim akcie dodania sobie nawzajem odwagi, ściskając swoje dłonie, przerażeni tym, że inni tak łatwo dyskutują o tym, jak ma potoczyć się ich życie, jakby ta decyzja nie miała piorunującego wpływu na losy dwójki młodych ludzi.
       Jakby jedną małą uchwałą nie pozbawiali młodych prawa do samodzielnego decydowania o ich przyszłości.

       Można powiedzieć, że przyszłość Aylin była od początku zaplanowana. Miała o rok starszą siostrę, ale jeszcze przed jej narodzinami zadecydowano, że to ona, mimo że młodsza z córek, zostanie dziedziczką tronu i korony Lustyki. Od początku jej edukacji kładziono szczególny nacisk na naukę o kontaktach międzynarodowych, sojuszach i innych powiązanych z nimi kwestiach. I dlatego, gdy jako główny warunek sojuszu pomiędzy Uniką a Lustyką postawiono małżeństwo księcia z królewną, wszyscy bez zastanowienia wytypowali Aylin.
       Debaty i pertraktacje przeciągały się przez lata nie tylko dlatego, że było tak wiele spraw do omówienia. Głównego problemu nie stanowił nawet młody wiek tej dwójki. Przeszkoda leżała głębiej. Mianowicie Daminik, jako jedyny dziedzic korony Uniki, miał obowiązek pozostać w swoim królestwie, a Aylin, jako królewna wybrana przez rodziców na przyszłą królową, również była zobowiązana do pozostania w Lustyce. Głównym punktem wszystkich debat było przekonywanie siebie nawzajem przez obie delegacje o słuszności zamieszkania nowej pary królewskiej w danym kraju. Absurd, co?

   - Cieszę się, że mogliśmy się spotkać.
   - Ja też. A do kiedy u nas zostajecie?
   - Tata mówił mi, że w poniedziałek wyjeżdżamy.
   - W takim razie nie będę ci towarzyszyć do końca. W niedzielę wracam do domu w Lotos.
       Przez jakiś czas szli w milczeniu ścieżkami ogrodów. Opierała się na ramieniu księcia, ale myślami wróciła do szkoły. Znów zamieni suknie na spodnie. I pałac na pełne rozwrzeszczanych nastolatków korytarze. Daminika na Maxima. Ale jakaś jej część nie mogła już się tego doczekać.
   - I jak podoba ci się życie poza pałacem? - Głos chłopaka przerwał ciszę.
   - Cóż... Powoli zaczynam się w nim odnajdować. Poznaję warunki, w których żyją ludzie mi poddani i to stanowi swego rodzaju motywację do zgłębiania aspektów życia normalnych ludzi.
   - Chyba wiem co masz na myśli - odpowiedział, kiwając głową. W promieniach zachodzącego słońca jego włosy wyglądały jak płynne złoto. Chciała przeczesać je palcami, ale wiedziała, że nie byłoby to odpowiednie zachowanie.
       Szli dalej, wymieniając uwagi dotyczące najnowszej debaty. Zazwyczaj starali się traktować to wszystko lekko, ale z biegiem czasu pertraktacje posuwały się dalej, uświadamiając im ogrom odpowiedzialności, którą na siebie biorą tym wyborem. To pokazywało Aylin, jak bardzo różnią się dzieci królewskie od zwykłych nastolatków. A jednocześnie budziło w niej swego rodzaju żal. Nikt nie powinien być zmuszany w tak młodym wieku do podejmowania decyzji rzutujących później na całe życie.
       W pewnej chwili chłopak zatrzymał się i odwrócił twarzą do królewny. Spojrzał jej w oczy. W szafirowej barwie tęczówek księcia obawa mieszała się z niepewnością. Chciała zanurzyć się w tym spojrzeniu, aby wymazać z niego wszystkie te uczucia, ponieważ uświadamiały jej one, że Daminik jest tym wszystkim równie obciążony i zmartwiony jak ona sama.
   - Wszystko będzie dobrze, Aylin. Wszystko się ułoży - powiedział, robiąc niespodziewanie krok w stronę Ali i biorąc twarz dziewczyny w dłonie. Przyłożył swoje czoło do czoła królewny, zamknął oczy i powtórzył: - Będzie dobrze. Musi być.
   - Tak. - Delikatnie przesunęła kciukami po jego policzkach. Przymknęła powieki. - Wszystko będzie dobrze.
        Pocałował usta towarzyszki. Najpierw niepewnie, jakby sam nie spodziewał się po sobie takiej reakcji. Ale już po chwili jego usta przycisnęły się do jej warg z większą siłą. W tamtym momencie nic nie mogłoby powstrzymać Aylin od zagłębienia palców w jego ustylizowaną na niedbałą fryzurę, więc już po chwili niszczyła wysiłki (zapewne kilku) fryzjerów, bawiąc się przesuwającymi się w dłoniach kosmykami złota. Były tak miękkie, jak to zapamiętała. 
       Jego palce zsunęły się na dziewczęcą szyję, gdzie przez chwilę zataczały okręgi, a następnie na plecy, aby wsunąć się w starannie ułożone przez Irminę loki. Gdy ich języki zetknęły się, oplótł ramionami jej talię, przeciągając bliżej siebie młode ciała. Zostawiła w spokoju jego włosy, znajdując sobie zajęcie w badaniu dotykiem dość umięśnionych barków księcia. 
       I właśnie wtedy, gdy dała się ponieść zapomnieniu i skupiła wszystkie myśli i zmysły na doświadczaniu tej jednej chwili, Daminik zrobił krok do tyłu i wypuścił ją z uścisku. Po chwili chwycił dłonie dziewczyny, odwrócił je grzbietami do góry i pocałował delikatnie. 
   - Dziękuję za wszystko, Aylin. 
       Oplótł dłoń królewny wokół swojego ramienia i poprowadził ich w drogę powrotną do pałacu. Nie mówili nic. Ale Aylin pasowało to. Nie wiedziała, czy dałaby radę powstrzymać irytację, która na pewno byłaby słyszalna w jej głosie. Tak było za każdym razem. Gdy tylko dziewczynie zaczynało się podobać, on przerywał pocałunek. Słyszała i czytała o tym odczuwalnym pomiędzy dwiema osobami ogniu i przyciąganiu, ale z Daminikiem nigdy tego nie doświadczyła. To było zupełnie tak, jakby jego ogień wypalał się wtedy, gdy jej dopiero ożywał i przybierał na sile i intensywności. 
       Zupełnie nie wiedziała co o tym myśleć.

2015/04/24

2. Podryw na papierosa

 16. września

   - Ooo... Księżniczka postanowiła zaszczycić nas swoim towarzystwem?
       Głos Maxima poniósł się po klasie, gdy tylko Aylin pojawiła się w drzwiach. Dziewczyna przewróciła wymownie oczami, co wywołało atak śmiechu u Kate, z którą właśnie rozmawiała.
   Gdybyś tylko wiedział, jak blisko prawdy jesteś - przemknęło przez myśl królewnie.
       Wiedziała, że może wydawać się to dziwne, że córka króla spokojnie chodzi po stolicy, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. Ale w przypadku Ali musiało się to udać. Była wychowywana w pałacu, za towarzystwo mając jedynie rodzinę, służących, doradców, profesorów i wizytujących gości. Na balach bywała rzadko, a jeśli już na którymś się pojawiała, to zamaskowana. Ten pomysł podsunął jej kiedyś ojciec. W głębi duszy podejrzewała, że już wtedy planował to wszystko. Dzięki temu była nierozpoznawalna. A po jej narodzinach wielu rodziców nazywało potem swoje córki nadanymi jej imionami.
   - Mała poprawka, Maximie. Jestem królewną, a nie księżniczką. Skoro nie znasz etykiety dworskiej, to powstrzymaj się od komentarzy w tym temacie - odpowiedziała chłopakowi z udawanym uśmiechem. Kilka osób zaśmiało się.
   - Oczywiście, wasza wysokość. Przepraszam za tak wielką zniewagę. - Wykrzywił usta w kpiącym grymasie. Dziedziczka miała ochotę wyrwać mu zwisający z kącika ust papieros.
   - Cóż... Wybaczam. Następnym razem każę cię wychłostać.
       Usiadła na swoim miejscu i spojrzała chłopakowi w oczy. Już wtedy nie mogła się nadziwić ich intensywnie brązowej barwie, która przy źrenicy przypominała płynny bursztyn. W oczywisty sposób przywodziły one na myśl jego włosy - kasztanowe, z końcówkami przefarbowanymi na ciemnozłoty kolor.
       Indywidualność wyglądu była dla Aylin jedną z większych niespodzianek, gdy po raz pierwszy weszła do budynku szkoły. Kolorowe włosy, oryginalne soczewki kontaktowe, tatuaże, sztuczne zabarwienie skóry, najróżniejsze ubrania, piercing. Można śmiało powiedzieć, że przeżyła spory szok. W pałacu wszystko było stonowane, proste i spokojne. A w tej ferii barw, jej brązowe włosy, szare oczy, śniada karnacja i normalne stroje wyglądały prosto i zwyczajnie. Niemalże ubogo i biednie.
   - No, no. Pokazujemy pazurki?
   - Nie wyobrażasz sobie nawet, co jeszcze mogę pokazać - powiedziała spokojnie, sięgając po zapalonego przez niego przed chwilą papierosa. Ignorując pełne niedowierzania spojrzenie chłopaka rzuciła fajka na podłogę pomiędzy ich krzesłami i przydeptała tlący się koniec.
   - Oszalałaś?! To był mój ostatni! - wykrzyknął, patrząc na pozostałe na deskach resztki.
   - Właśnie przedłużyłam twoje życie o jakieś pięć minut. Podziękujesz później - odparła wyjmując książki i nie patrząc na niego.
   - Wariatka - mruknął, patrząc na dziewczynę wilkiem.
   - Ignorant - rzuciła szeptem, ponieważ właśnie weszła nauczycielka.
   - Damulka.
   - Błazen.
   - Pierdolona królewna.
   - Niewychowany imbecyl.
       Kątem oka zauważyła, że otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Co tu dużo mówić. Nie spodziewał się po takiej damulce aż takiej zawziętości i takiego słownictwa. Nabrał powietrza, szykując się do rzucenia kolejnego epitetu.
   - Jak widzę, zdążyliście już się zaprzyjaźnić. Tak, Aylin? - weszła mu w słowo nauczycielka.
   - Do sojuszu jeszcze daleko, ale może kiedyś dojdziemy do pertraktacji - odpowiedziała dziewczyna spokojnie.
   - Dobrze wiedzieć.
   - Jak się nie pozabijamy, to będzie to można uznać za sukces - dodał od siebie chłopak.
   - Cóż... To będzie dobry test na opanowanie dla was obojga, Maximie.
   - A dla innych świetne widowisko - odparł, starając się posklejać w całość porwane resztki rozdeptanego papierosa.
   - Zawsze możecie zostać przyjaciółmi.
   - My? Nie ma mowy - zaprzeczyła Aylin, w tym samym czasie, w którym Max wyrzucił z siebie:
   - A w życiu!
   - No patrzcie. Już macie wspólne zdanie z niektórych sprawach. Reszta to tylko kwestia czasu.
       Odsunęli swoje krzesła w przeciwne strony tak ostentacyjnie, że zarówno klasa, jak i nauczycielka, wybuchnęła śmiechem.

   - Dobrze sobie radzisz z Maximem. - Kate spojrzała na koleżankę wymownie, gdy wychodziły razem ze szkoły. Mimo odmienności (a raczej zwyczajności) od razu ją polubiła. Była spokojna i ułożona, ale Kate (która niejedno w życiu już widziała) czuła, że ta nowa może jeszcze się rozkręcić.
   - Proszę cię - jęknęła królewna. - Dobrze, że uciekł po pierwszej lekcji. Nie wiem, jak wytrzymałabym z nim przez wszystkie 7 godzin.
   - No bywa denerwujący i cholernie irytujący. Ale przynajmniej nie jest z nim nudno.
   - Aż tęskni się za przed-europejską metodą nauczania - rzuciła Aylin ironicznie.
   - Że niby każdy z indywidualnym planem?
   - Coś takiego. Więcej możliwości znajomości i rozwoju.
   - Ale łatwiej ogarnąć klasę, której skład jest stale taki sam. A fakultety możemy sobie dobierać. Tylko podstawę mamy razem.
   - Niby tak.
   - Gdzie mieszkasz? - zapytała panna Olivander, gdy doszły do przystanku.
   - Na Słonecznym. A ty?
   - Na Wschodnim. Trochę niższe standardy - dodała. - Dobra. Jedzie mój ban. Do jutra.
   - Cześć - odpowiedziała Ali cicho.
       Po chwili ruszyła dalej. Rozmawiała sporo z Kate, ale tak jak przewidywał jej ojciec, gdy ta poruszała tematy typowe dla nastolatek, ona gubiła wątek. Była królewną, ale nie nastolatką.
       Potrząsnęła głową i rozejrzała się wokoło. Na myślenie będzie jeszcze czas. Teraz musiała skupić się na ulicach, którymi wracała do domu. Chciała poznać swoje miasto, a to był pierwszy do tego krok.

13. września
       Droga Aylin!
       Bardzo ucieszył mnie Twój ostatni list. Raduje mnie myśl, że Ty również przejawiasz zainteresowanie reformami w zakresie szkolnictwa i funduszy oszczędnościowych. Kolejny wspólny temat!
       Jak słusznie zauważyłaś, zarówno organizacja szkolnictwa, jak i kwestia funduszy oszczędnościowych przedstawia się w naszych krajach w dość odmienny sposób. Lecz jeśli oboje wyrażamy swe zainteresowanie w przedstawionych kwestiach, to co stoi nam na przeszkodzie do otwartego zaprezentowania naszym ojcom naszych uwag i poprawek w tych kwestiach? Uważam, że może to pozytywnie wpłynąć na pertraktacje pokojowe pomiędzy naszymi państwami. Powinniśmy niezwłocznie przedstawić naszym ojcom kwestię ujednolicenia systemów szkolnictwa i funduszy oszczędnościowych naszych królestw. Kto wie, może posunie to do przodu kwestię sojuszu, którą od lat rozważają nasze państwa?
       A jak radzisz sobie z życiem poza pałacem? Pomysł wydaje się ciekawy, aczkolwiek mam pewne zastrzeżenia co do jego słuszności.
       Proszę o niezwłoczne powiadomienie mnie, o Twoim zdaniu w kwestii przedstawienia naszych planów na zgromadzeniu debatującym. Mogłaby to być doskonała sposobność do ponownego spotkania.
       Czekam niecierpliwie na odpowiedź.
       Książę Uniki,
       Daminik Henryk Pascoe

       Siedziała na łóżku i patrzyła się na kartkę. Jeszcze niedawno ucieszyłaby ją jakakolwiek wiadomość od Daminika. Ale po ostatnim liście od ojca i pewnych doświadczeniach z normalnego życia, mogła myśleć tylko o tym, jak sztywno on pisze. Tak oficjalnie, nudno. I do tego prawie wcale nie zainteresował się tym, że ona może na swój sposób przeżywać to całe wygnanie z pałacu. Ale lubiła Daminika. To jeden z jej (do tamtej pory) nielicznych znajomych znajdujących się w podobnym wieku. Położyła się na brzuchu i przez chwilę myślała nad odpowiedzią. 

16. września 
       Drogi Daminiku,
       Uważam, że przedstawienie naszym ojcom omawianych przez nas kwestii, to rzeczywiście doskonały plan. Proszę, złóż w naszym imieniu wniosek do protokołu najbliższej debaty. Jeśli się uda, spotkamy się już w sobotę! 
       Życie poza pałacem to doprawdy niebywałe doświadczenie! Mam okazję osobiście przekonać się o wadach i zaletach naszego systemu szkolnictwa. Nasze propozycje umożliwiają lepszy rozwój indywidualny, aczkolwiek zauważam pewne kwestie świadczące na korzyść obecnego ustroju. Uważam, że wszystkie sugestie i przeciwstawienia powinny być omówione na forum otwartym, w celu dokładnej analizy i ustanowienia optymalnego rozwiązania. 
       Mam nadzieję, że nasze plany dojdą do owocnego skutku!
       Królewna Lustyki,
       Aylin Erica Santos

       Odłożyła przeczytany list. Napisaną wiadomość zaadresowała i położyła na biurku. Przeszła przez pokój, minęła zestaw wypoczynkowy, składający się ze stolika, białej kanapy nakrytej ciemnofioletową narzutą i dwóch foteli do kompletu. Przeszła obok regałów z książkami stojących przy ścianie po prawej, usiadła przy pianinie i zaczęła grać. Muzyka odzwierciedlała jej ponury nastrój. Requiem for a dream. Była w tym świecie od 2 tygodni, ale czuła, że nie jest już taka jak kiedyś. Dawniej pisanie z Daminikiem o reformach było dla niej czymś ważnym, interesującym. Teraz to wszystko było nudne, sztywne. 
       Zawsze była królewną. Mając 10 lat znała już 5 języków, umiała grać na 4 instrumentach i potrafiła wyrecytować połowę ustaw obowiązujących w jej kraju. Nigdy nie była nastolatką. Dopiero teraz. I właśnie zaczęła sobie uświadamiać, że polubiła to życie.

2015/04/23

Słowo od...

Wiem, że takie słowo wstępne dodaje się na samym początku procesu publikacji, ale jakoś nie jestem specjalnie dobra w takich sprawach. No ale kiedyś musi być ten pierwszy raz ;).
No więc na tym blogu publikuję swoją twórczość, czyli, można powiedzieć, opowiadanie. Tematyka może nie jest unikalna i jedyna w swoim rodzaju, ale (mówmy szczerze) obecnie chyba na każdy temat można odnaleźć kilka publikacji. Jeśli nie oficjalnych (powieści wydanych jako książki), to tych zwykłych (blogów, krótkich historii na fb). Moja opowieść jest po prostu kolejną dołączającą do sporej już grupy.
I po tym oto sztywnym i oficjalnym wstępie przyszła pora na kilka słów o samym opowiadaniu.

A gdyby tak... Królewna, która całe życie spędziła w pałacu, trafiła do liceum? Historia królewny Aylin, która oderwana od bogatego i wygodnego życia w pałacu, zmuszona jest do poznania życia zwykłej nastolatki. Czy zrozumie, czemu ojciec poddał ją próbie? Czy poradzi sobie w życiu, w którym prawdziwym wyzwaniem będzie dla niej przetrwanie na pełnym rozwrzeszczanych nastolatków korytarzu? Czy zapragnie czegoś więcej, niż życie w pałacu pod okiem straży? Czy pogodzi w sobie role nastolatki i królewny?
 
Tematyka jest oklepana, ale myślę, że kilka mniej popularnych wątków również się tu znajdzie. Po przeczytaniu "Rywalek" Kiery Cass, zaczęłam przyglądać się postaci Maxona i zastanawiać się, jak by to było, gdyby zamiast księcia, koronę miała dostać królewna. Pewna siebie, zorientowana w swoich przyszłych obowiązkach królewna, która jednak nie ma najmniejszego pojęcia o życiu toczącym się za murami pałacu. I co by było, gdyby pewnego dnia została w to życie wrzucona? Gdyby musiała stawić czoła zupełnie innym rzeczom niż te, do których przygotowywano ją przez całe życie? I co by się stało, gdyby to nowe doświadczenie uświadomiło jej, że...
No właśnie. Że co? Że nie chce już korony? Że dla dobra narodu naprawdę musi porzucić swoje własne pragnienia? Że chce od życia czegoś jeszcze? Że tak naprawdę chce być tylko normalną nastolatką?
Jeśli choć trochę zaciekawiła was ta moja mała fantazja, to zachęcam do czytania następnych rozdziałów. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób zainteresuje się historią Aylin i Lustyki, i że polecicie tego bloga znajomym.
Beznadziejnie oddana fantazjom rodzącym się w jej głowie autorka,
Only ;)

2015/04/22

1. Nie-pracujący król

15. września

       Szła ścieżką prowadzącą do dużych, ozdobnych, drewnianych drzwi. Otworzyła je i weszła do (od niedawna) swojego domu. Postawiła torbę przy szerokich, bogato zdobionych, pokrytych bordowym dywanem schodach i poszła do urządzonej w jasnych kolorach kuchni. Początkowo nie mogła przyzwyczaić się do rozmiarów nowego domu i nowych przestrzeni. Mimo, że duże i ładne, ustępowały pod wieloma względami miejscu, w którym spędziła osiemnaście lat swojego życia.
       Z kuchni przeszła do oddzielonej od niej długim barem jadalni, w której dominowały masywne, mahoniowe meble i kolor beżowy, a z niej do salonu. Pomieszczenie nie było wielkie, ale gustownie urządzone. Pod kremowymi ścianami stały meble w kolorze drzewa wiśniowego, a wiszące tam obrazy przedstawiały wspaniałe widoki.
       Nie mogła znaleźć sobie miejsca. I tak było od dwóch tygodni. Ale po raz pierwszy nie była przy tym wściekła. W końcu zrozumiała, dlaczego tu jest. A przynajmniej wydawało się jej, że rozumie. Usiadła na kanapie w kolorze wiśniowym i zapatrzyła się w ogród za wielkimi, przeszklonymi drzwiami.
   - O...
   - Bez tytułów - przerwała wchodzącej do pomieszczenia dziewczynie. - Mów mi po imieniu.
   - Ale...
   - Ingrid - powiedziała cicho, lecz stanowczo. Dziewczyna słysząc swoje imię podniosła wzrok i spojrzała na Aylin. Były w tym samym wieku. Jednak Ingrid była trochę wyższa i lepiej zbudowana, ale mimo chłopięcej sylwetki ładna. - Gdy ktoś przyjdzie mnie odwiedzić mamy udawać rodzinę. Żadna kuzynka nie zwracałaby się do mnie 'wasza wysokość'.
   - Oczywiście, wasz...
   - Ingrid... - westchnęła, przerywając jej.
   - Rozumiem.
       Aylin podniosła się z zajmowanego miejsca i poszła na górę. Przy schodach nie było już jej torby. Weszła powoli na piętro. Przeszła przez wyłożony jasnym drewnem korytarz i otworzyła ostatnie drzwi po lewej. Duże okna jej pokoju wychodziły na ogród za domem, a jedno na posiadłość sąsiadów. Lawendowe ściany i podłoga z ciemnego drewna uspokoiły dziewczynę. Rozejrzała się powoli. Mahoniowe meble bardzo jej się podobały. Podeszła prosto do biurka stojącego na lewo od wejścia. Na nim czekały już listy. Przerzuciła je szybko, szukając jednej, konkretnej koperty.
       Listu od Daminika nie było. Starała się powstrzymać ogarniającą ją irytację. Już tydzień czekała na odpowiedź. Zastanowiła się, czy ma inną możliwość skontaktowania się z nim, ale po chwili odpuściła. Odkąd zlikwidowano linie telefoniczne komunikacja kulała na stopniu globalnym. A w Unice, gdzie mieszkał Daminik, nadal debatowano nad ponownym wprowadzeniem do użytku łączy internetowych. Pozostała im poczta.
       Listy były od rodziny, znajomych i różnych doradców. Każdemu odpisywała zazwyczaj w podobnym do niego tonie. Mamie narzekaniami, siostrze zachwytami, a doradcom przedstawiała swoje warunki i uwagi. Na końcu przeczytała wiadomość od taty.

14. września
       Droga Ali...
       Mam nadzieję, że nie gniewasz się już na mnie za decyzję o Twojej przeprowadzce do Lotos. Nie zrobiłem tego na złość Tobie lub Twojej matce. Nie była to dla mnie łatwa decyzja.
       Wiem, że taki obrót sprawy wiele zmienia i utrudnia. Znalazłaś się w nieznajomym świecie, daleko od nas, ale naprawdę poświęciłem dużo czasu na przygotowania do tego... doświadczenia. Twoja szkoła jest jedną z najlepszych w mieście, dom znajduje się na najlepszym osiedlu, a Jose, Matilda i ich córka to naprawdę dobrzy ludzie.
       Na pewno zadajesz sobie pytanie, czemu tak się stało. Ali, jesteś mądrą dziewczyną. Nigdy w to nie wątpiłem. Wiem, że znasz położenie wszystkich jednostek naszej armii, i w razie potrzeby potrafiłabyś doskonale nią dowodzić. Sam słyszałem, jak grasz symfonie najwybitniejszych kompozytorów. Ale, Skarbie, co byś odpowiedziała, gdyby ktoś zapytał Cię o Twój ulubiony zespół współczesny? Albo o Twój ulubiony film fantastyczny? Wiem też, że dobrze rozumiesz się z Daminikiem, ale czy potrafiłabyś porozmawiać z normalnymi chłopcami lub dziewczynami w Twoim wieku, którzy nie mają pojęcia o korzyściach płynących z sojuszy międzynarodowych? W sprawach kraju i powiązanych z nim wątkach jesteś świetnie zorientowana, Ali, ale nie w tematach młodzieżowych. Doskonała z Ciebie królewna, ale kiepska nastolatka, Skarbie.
       Nie chcę, żebyś była uwieziona w pałacu. A to Ci właśnie grozi. Twoja matka nalegała na to, aby mogła wychować Cię tak, jak wychowywała się ona sama. Za późno zorientowałem się, jak nieporadną wobec życia poza pałacem Cię to czyni. Sama na pewno zauważyłaś, że Twoja matka nie zna życia spoza murów zamkowych. Całą młodość przed przeprowadzką tutaj spędziła w stolicy Turysu, w pałacu. Chcę, żebyś Ty była inna. Żebyś potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, w obliczu której postawi Cię los.
       To mój prezent dla Ciebie, na Twoje 18. urodziny. Tym prezentem jest szansa poznania prawdziwego życia. Wiem, że możesz tego nie rozumieć, i uważać mnie za ostatniego głupca. Ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Chciałem tylko, aby chociaż jedna moja córka potrafiła utożsamiać się z ludem jej poddanym. Twoja siostra nie dałaby rady. Jest zbyt zależna od matki, co chyba już zauważyłaś. Ja sam, gdy byłem młody, często bywałem wśród ludu. Mój ojciec sam mnie do tego zachęcał. Teraz wiem, że miał wiele racji. Chcę dać taką samą szansę na poznanie prawdziwego życia Tobie.
       Ali, nie jestem tyranem. Nie będę Cię skazywać na życie, którego nie chcesz. Jeżeli po miesiącu nadal będziesz chciała wrócić do domu, nie będę protestować. Ale, proszę, spróbuj wytrzymać choć jeden miesiąc, Ali.
       Muszę kończyć. Już wyobrażam sobie tą minę Dantona, gdy dowie się, że nie czytam właśnie korespondencji, którą przyniósł mi wcześniej. Lubię go, ale czasami aż za bardzo przykłada się do swoich obowiązków.
       Twój kochający, całkowicie pochłonięty nie-pracowaniem, ojciec.
       Christian Louis Santos

       Minęła wielkie łoże z baldachimem, drzwi do garderoby i podeszła powoli do okna, nadal trzymając w dłoniach kartkę od ojca. Za szybą widziała rozległy ogród, kwitnące drzewa i fontannę na małym dziedzińcu. Pomiędzy rabatami chodziła Ingrid. To wszystko wyglądało tak... spokojnie. Zupełnie inaczej niż wystawne, bogate życie w pałacu, do którego była do tej pory przyzwyczajona. Usiadła na szerokim, wyściełanym parapecie i ze stojącego na nim pudełka wyjęła kartki i pióro. Lubiła pisać z tatą. Zawsze, gdy był na jakimś wyjeździe, znalazł czas na list do córki. A ostatnio trochę go zaniedbywała. Była wściekła na niego za to, że wydelegował ją z pałacu i umieścił w jakiejś nieznanej jej dzielnicy w Lotos. Ale tego dnia to się zmieniło. Nie tylko z powodu jego listu. Sama coś zrozumiała. 

15. września
       Drogi Christianie Louisie Santos,
       Pochłonięty nie-pracowaniem królu i mój ukochany rodzicielu,
       Przyznaję, że początkowo zamierzałam już nigdy w życiu nie odezwać się do Ciebie słowem, za to, że bez mojej wiedzy zaplanowałeś dla mnie całą tą... przygodę. Byłam wściekła. Wylądowałam w nieznanym mi miejscu, z daleka od was. Myślałam, że nie wytrzymam psychicznie.
       Szczerze mówiąc, aż do dzisiaj miałam Ci za złe to wszystko. Ale również dzisiaj dotarło do mnie, że to przymusowe wygnanie może mieć w sobie coś więcej. I nie stało się to za sprawą Twojego listu, który (nawiasem mówiąc) dużo mi wyjaśnił. Początkowo było mi ciężko. Nie znałam nikogo. Prawda wyglądała inaczej niż historie przedstawiane w telewizji. Tłumy rozwrzeszczanych, mówiących językiem jakby moim, ale jednak nieznanym, nastolatków. Przekonałam się już pierwszego dnia, że wiedza, którą wpoili mi profesorowie, choć gruntowna i szczegółowa, jest czysto teoretyczna. To było potworne. Ale dzisiaj na lekcji zrozumiałam, że ta "przygoda" ze szkołą ma mnie czegoś nauczyć. Profesorowie uczyli mnie, że w normalnym życiu niechęci nie ukrywa się za fałszywymi uśmiechami, jak w naszych sferach, ale okazuje się ją otwarcie. Dzisiaj dostałam swego rodzaju lekcję, jak bezpośredni może być świat spoza pałacu. Ale spokojnie. Poradziłam sobie.
       Rozumiem już, że chciałeś po prostu dać mi lekcję samodzielności. I prawdziwego świata. Tak, umiałabym poprowadzić armię na wojnę, ale byłam całkowicie bezradna wobec planu tras autobusów komunikacji miejskiej. Brakuje mi sukni, ale zaczynam doceniać wygodę spodni. Wiem, że mieszkanie w pałacu odizolowałoby mnie od trudów tego życia. Łatwo podejmować decyzje dotyczące ludzi, o których praktycznej sytuacji nie mamy najmniejszego pojęcia. Wiedza teoretyczna to nie wszystko. 
       Muszę kończyć, tato. Na jutro mam zadane wypracowanie, w którym muszę posłużyć się przykładami postaw wybranymi z literatury współczesnej, o której nie mam najmniejszego pojęcia. Chyba zapytam Ingrid, czy zna jakąś ciekawą książkę. 
       Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Naprawdę. I choć przeraża mnie myśl o tym, ile jeszcze o tym świecie nie wiem, i ile jeszcze muszę się nauczyć, postaram się wytrzymać tu cały rok. A może nawet i dłużej.
       Twoja kochająca, pochłonięta poznawaniem nowego świata, córka.
       Aylin Erica Santos

PS Zwróciłeś uwagę, że już przyswajam sobie nowe słownictwo?

       Złożyła kartki, wsunęła do koperty i zaadresowała ją. Gdy wstała, aby odłożyć list od ojca do specjalnego pudełka, rozległo się pukanie do drzwi.
   - Proszę!
   - Przyszedłem przekazać, że obiad podany, wasz...
   - Jose - przerwała mu. - Bez tytułów. Przecież wszyscy mają mnie wziąć za waszą kuzynkę. Więc, powtarzam, nie mówcie do mnie "wasza wysokość". Jasne?
   - Tak, wasza...
   - Jose...
   - Tak jest, panienko.
   - Jeszcze nad tym popracujemy. - Pokręciła głową, ale uśmiechnęła się. Znała Jose odkąd była dzieckiem i nie potrafiła się na niego gniewać, nawet jeśli nie słuchał jej poleceń.
       Mężczyzna już odwrócił się, żeby wyjść z pokoju, gdy wpadła na pewien pomysł.
   - Jose!
   - Tak, panienko?
   - Gdzie jest najbliższa poczta?
   - Jakieś pół kilometra stąd, panienko.
   - Świetnie. Na jakiej ulicy?
   - Chyba Lincolna, panienko. Ale dla pewności zapytam Ingrid. Ona jest lepiej zorientowana.
   - Nie, nie kłopocz się. Sama ją zapytam.
       Kamerdyner skinął głową i wyszedł z pokoju. Szybko schowała otrzymane listy do pudełek, wzięła wiadomości, które musiała wysłać, torebkę i zbiegła na dół. 

       Owszem, nasza Aylin zdawała sobie sprawę z tego, że to głupie nie znać prawie w ogóle miasta, w którym (można powiedzieć) się mieszka. Ale w jej przypadku naprawdę tak było. Całe życie spędziła w pałacu. Opuściła go może zaledwie kilka razy, gdy towarzyszyła ojcu w podróżach do Uniki, innych zaprzyjaźnionych państw lub gdy pomagała mu w sprawach królestwa, które wymagały podróży do innej jego części (kraju, nie ojca). Ale nawet wtedy nie zwiedzała miasta, tylko przejeżdżała przez nie szybko samochodem o zaciemnionych szybach. Teraz, gdy prowadziła w Lotos swego rodzaju nowe życie, poznawała miasto od obcej jej do tej pory strony. Idąc na pocztę postanowiła, że zacznie lepiej poznawać okolicę. Że nie będzie tylko jeździć autobusami, ale też sama zacznie poruszać się po krętych uliczkach.
       Wysłała listy i powoli ruszyła w drogę powrotną. Rozglądała się wokoło i obserwowała toczące się na ulicy życie. Nadal znajdowała się na swoim osiedlu. Ta dzielnica była dość zamożna, ale wiedziała, że wiele innych nie trzyma się tak dobrze.
       Musiała poznać dobrze to miejsce. Musiała. Lotos, jako stolica, było największym miastem tego kraju. W pewnym sensie reprezentowało sobą to, co dzieje się w innych metropoliach i małych mieścinkach Lustyki. A skoro w przyszłości miała rządzić tym krajem, musi wiedzieć, co będzie jej podlegać.
       To przecież oczywiste, prawda?

2015/04/21

Prolog

   - Aylin. Nie dyskutuj. Siadasz z Maximem.
   - Ale ja nie chcę!
   - Dziecko, w życiu rzadko ma się to, co się chce. Siadasz z Maximem, albo wstawiam ci uwagę.
   - Ale on... - zacięłam się.
   - Tak?
      W głowie pojawiły mi się setki określeń, którymi miałam ochotę nazwać chłopaka. Ale on jest nieodpowiedzialny, niepoważny, żałosny, godny pożałowania, podobny do błazna zarówno z wyglądu, jak i charakteru oraz zachowania. A po 2 tygodniach w nowej szkole, przyszły mi na myśl też mniej kulturalne obelgi. Maxim to debil, dupek, idiota, ciota, głupek, bezmózg, upośledzony intelektualnie efekt uboczny ewolucji społeczeństwa w tym mieście. Ale nie powiedziałam nic.
       Gdy tak stałam, patrząc na Maxima z (jestem o tym całkowicie przekonana) widoczną niechęcią, przypomniały mi się słowa ojca.
   Aylin, pamiętaj, że to nie społeczeństwo jest dla ciebie, ale to ty jesteś tu dla niego. To ty mu służysz, nawet jeśli z pozoru jest inaczej. Musisz się nauczyć, że często wymagana jest od ciebie zgoda na rzeczy, które mogą ci się w ogóle nie podobać. Ale dobro ludu jest ważniejsze. Zawsze stawiaj je ponad sobą. Taka nasza rola, Ali.
       Zacisnęłam zęby i nie powiedziałam nic. Podniosłam torbę z książkami i wolno podeszłam do ławki Maxima. Jego uśmiech nadal był lekceważący i kpiący. Rzuciłam torbę na podłogę, starając się nie okazywać niechęci tak jawnie.
   - Chodź, księżniczko. Jakoś się dogadamy - powiedział na tyle głośno, że usłyszała go cała klasa. Niedbałym gestem odsunął dla mnie krzesło. Usiadłam, posyłając w jego stronę fałszywy uśmiech, którego uczyły mnie dwie osoby specjalizujące się w relacjach z innymi.
   - Ależ oczywiście.
   - Padłaś pod moim urokiem? - Wystrzelił balona z gumy. Powstrzymałam chęć spoliczkowania go.
   - Nie, Maximie. Ojciec zawsze powtarzał mi, że czasem trzeba zlitować się nad przypadkami beznadziejnymi - odpowiedziałam patrząc na niego znacząco. Odwróciłam się do tablicy. Dziewczyny z ławki obok parsknęły śmiechem.
   - Pieprzona księżniczka. - Jego cichy komentarz przeznaczony był tylko dla moich uszu.
       Uśmiechnęłam się lekko, ośmielona tym małym sukcesem. Dopiero w tej chwili zrozumiałam, czemu tata w ogóle zorganizował to wszystko.
       I jak zawsze, musiałam przyznać rację jego zamierzeniom.