2016/09/29

15. Taniec prawdy

14. listopada

Aylin stała przed bramą, czekając na Maxima. W dłoniach ściskała torebkę z prezentem dla chłopaka. Za radą Ingrid kupiła butelkę dobrego alkoholu. A nawet bardzo dobrego, co stwierdziła po cenie. W pałacu prezentami były zazwyczaj zdobne i kosztowne stroje lub księgi, a to raczej nie pasowało do solenizanta.

Królewna w nowym stroju nie czuła się tak niezręcznie jak poprzednio. Częściowo było to na pewno spowodowane dłuższą sukienką, ale Ay zaczęła też doceniać wygodę krótszych kreacji. Nie musiała martwić się o przydeptanie którejś z koronek, nic nie utrudniało jej przechodzenia obok mebli. Z drugiej jednak strony tęskniła za gorsetami, które dotychczas były dla niej czymś w rodzaju tarczy. Dzięki nim czuła się pewniej.

Z rozmyślań wyrwał ją mały, czarny samochód, który stanął przy krawężniku. Chwilę później drzwi kierowcy otworzyły się, a na chodniku stanął Maxim. Niemalże zawisł na drzwiach i otaksował wzrokiem dziewczynę. Odwrócił spojrzenie, przeczesał dłonią włosy i znów zerknął na Aylin.

- Wszystkiego najlepszego - odezwała się w końcu królewna, przerywając ciszę. - Zdrowia, szczęścia, pieniędzy, alkoholu czy czego tam sobie życzysz - powiedziała, podchodząc do Carlaise'a i wpychając mu w ręce prezent.

- Ten alkohol brzmi nieźle. - Na ustach Maxa pojawił się krzywy uśmiech. - Dzięki. Za życzenia i prezent.

- Nie ma za co - odpowiedziała Ali, zaplatając ramiona.

Znów zapadłą cisza. Dziewczyna nie wiedziała, co o tym myśleć. Maxim już od kilku dni był dziwnie cichy. Przy innych nadal czasem się sprzeczali, ale gdy jakimś cudem zostawali sami, żadne z nich nie zaczynało kłótni. I nie czuła się z tym źle.

- No to ładuj się, królewno. Nie mogę się spóźnić na własną imprezę - powiedział w końcu chłopak, przerywając kontakt wzrokowy i podchodząc do drzwi pasażera, aby je otworzyć przed Aylin.

Ay podziękowała mu skinieniem głowy i wślizgnęła się na siedzenie. Chwilę później już zmierzali w stronę klubu, każde zatopione we własnych myślach. Max ciągle przekonywał samego siebie o absurdalności swojego uczucia. Przecież i tak nic nie mogło z tego wyjść. Ona mieszkała w największej willi na najlepszym osiedlu, a on w najgorszych slumsach miasta. Poza tym wiedział, że swoim zachowaniem tylko ją zniechęca. Nie mógł racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego w jej obecności cofał się w rozwoju. Tak po prostu było.

- Prawo jady można mieć od dwudziestu jeden lat... - zaczęła niepewnie Ali, tknięta nagłą myślą.

- Fakt - zgodził się Maxim, skinieniem głowy podkreślając słowa.

- Ile lat dzisiaj skończysz? - zapytała dziewczyna, patrząc przed siebie i, w jakiś irracjonalny sposób, bojąc się odpowiedzi.

- Dwadzieścia trzy - odpowiedział po dłuższej chwili chłopak. - Najpierw skończyłem szkołę kierunkową, a później poszedłem do liceum - dodał, gdy milczenie po jego ostatnich słowach przedłużało się.

- Zdarza się - powiedziała Aylin, nie wiedząc, co odpowiedzieć na to wyznanie.

- Tak, zdarza się.

***

- Wiedziałaś, że Maxim kończy dzisiaj dwadzieścia trzy lata? - zapytała królewna Kate, gdy Carlaise pojechał zaparkować samochód.

- No pewnie. Pamiętam, jak w pierwszej klasie opijaliśmy jego zdane lejce. To znaczy prawo jazdy  - wyjaśniła, widząc niezrozumienie towarzyszki. - A ty nie wiedziałaś? - zapytała lekko zdziwiona.

- Znaczy... Domyślałam się... Ale nie przypuszczałam... - zaczęła plątać się w wyjaśnieniach Aylin. - Myślałam, że ma najwyżej dwadzieścia jeden lat, jak bliźniacy - zakończyła, lekko zakłopotana.

- Oj, złotko - powiedziała wesoło Kate. - Nie każdy z naszej paczki czy klasy ma osiemnaście lat. Niektórzy poszli do szkoły później, inni kiblowali. Jeszcze inni skończyli wcześniej inne szkoły, jak Maxim.

- Ty też masz dwadzieścia kilka lat? - Podejrzliwość wkradła się do głosu Ay.

- Nie, ja mam dziewiętnaście. Poszłam do szkoły rok później. Alex też ma dziewiętnaście, a Dragon dwadzieścia jeden.

Królewna starała się przetrawić te informacje. Ostatecznie jednak nie było w tym nic dziwnego. Nie wszyscy mieli w życiu lekko.

- Wchodzimy. Reszta do nas dojdzie.

Dziewczyny ruszyły za Maximem, który torował sobie drogę przez tłum stojący przed drzwiami. Ali nie wiedziała, co chłopak pokazał ochronie, ale ostatecznie weszli do środka bez kolejki.

Wygląd wnętrza ponownie oczarował królewnę. Jego estetykę psuła tylko dudniąca, wkręcająca się w mózg muzyka i młodzież tańcząca coś na wzór starożytnych tańców godowych. Stolik, do którego poprowadził dziewczyny Max, znajdował się w rogu sali, gdzie hałas nie był już tak głośny i męczący. Aylin usiadła obok niebieskowłosej na jednej z kanap, a Carlaise usiadł naprzeciwko nich. Po chwili jednak znów wstał.

- Idę po jakieś alko. Przynieść wam coś?

- Dla mnie coś kolorowego - powiedziała uśmiechnięta Kate.

- Ja poproszę...

- Whisky. Jasne - dokończył za Ay chłopak.

- Gdybym wiedziała, że jest o tyle straszy, nie odzywałabym się tak do niego - wyznała lekko zakłopotana królewna, gdy Maxim zniknął z ich pola widzenia.

- Jasne - mruknęła powątpiewająco Kate. Nie potrafiła sobie wyobrazić tej dwójki traktującej się z dystansem. To było po prostu niemożliwe.

- Drogie panie - przerwał im znajomy głos. W polu widzenia dziewczyn pojawili się pozostali goście. - Zaczynamy, kurde, imprezkę.

***

- A ty dlaczego nie tańczysz?

Aylin drgnęła z zaskoczenia. Pytanie Maxima wyrwało ją z zamyślenia. Właśnie doszła do wniosku, że ojcu i Dantonowi spodobałby się ten klub. A przynajmniej takie miała wrażenie po usłyszeniu kilku opowieści z przygód tej dwójki, z czasów, gdy jej tata był jeszcze królewiczem, a nie królem.

- Po prostu... niezbyt do mnie przemawiają takie tańce - odpowiedziała, wskazując na parkiet. Nowoczesne zabawy w klubie polegały głównie na staniu w miejscu i kręceniu różnymi częściami ciała. - A ty czemu siedzisz tutaj zamiast się bawić? Przecież to twoje urodziny.

- Szczerze mówiąc, to też nie przepadam ta tymi podrygami - powiedział po chwili, przenosząc wzrok z tańczącego tłumu na dziewczynę siedzącą po drugiej stronie stolika.

- Umiesz tańczyć tango. - Słowa Ay przerwały ciszę, która zapanowała po słowach Maxa. Chłopak skinął lekko głową, ze wzrokiem nadal utkwionym w sylwetce dziewczyny. To spojrzenie lekko dekoncentrowało królewnę, jednak starała się nie zwracać na nie  uwagi. - Gdzie się nauczyłeś?

- Matce na tym zależało i zapisała mnie kiedyś na kurs. Tańczyłem tak kilka lat.

- Przestałeś? - zapytała cicho Aylin.

-Tak - odpowiedział, kiwając lekko głową. - Takie lekcje trochę kosztują, a mieliśmy ważniejsze wydatki - dodał, popijając swoje piwo. Dzisiaj też nie pił dużo, bo kierował, ale nie przeszkadzało mu to tak bardzo. Polubił jazdy z tą klasową królewną.

Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nigdy nie musiała rezygnować z niczego z powodu braku pieniędzy. Kłopotliwą ciszę przerwało pojawienie się Kate i bliźniaków. Diego od razu pociągnął pannę Olivander na osobną kanapę.

- Zatańczysz? - Hugon wyciągnął dłoń w stronę królewny.

- No nie wiem. Nie umiem... - zaczęła niepewnie Ay. Jednak chłopak nie dał jej dokończyć, łapiąc ją za rękę i pociągając na parkiet.

- Ja cię nauczę.

Wejście w kolorowy i tańczący tłum było dla królewny szokującym przeżyciem. Na balach w pałacu były niejednokrotnie setki osób, ale grająca tam cicha i klimatyczna muzyka tworzyła naprawdę cudowny nastrój. Basy dudniące w klubie sprawiały, że Ay momentami ciężko było skupić się na własnych myślach. Drugą nową dla niej sprawą był wszechstronny napór dziwnie tańczących ciał. Na przyjęciach wszyscy starali poruszać się w harmonii, rytmicznie, nie przeszkadzając przy tym innym tańczącym.

Aylin starała się naśladować kroki Hugo i otaczających ją nastolatków, ale gubiła się w tym wszystkim, chociaż ta prymitywna choreografia wcale nie była skomplikowana. W jednej chwili czuła na sobie dłonie znajomego bliźniaka, w następnej ocierał się o nią jakiś pryszczaty chłopak, sięgający jej najwyżej do ramienia. W połowie piosenki odpuściła starania, podrygując tylko w oczekiwaniu na koniec utworu. Gdyby jeszcze zależało jej na nauczeniu się tego stylu, podjęła by wzmożone wysiłki... ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Gdy tylko dudnienie zmieniło częstotliwość informując o zmianie muzyki, Ay przeprosiła Hugona i jak najszybciej zaczęła szukać wyjścia z labiryntu ciał.

Odetchnęła z ulgą, gdy tylko znalazła się na wolnej przestrzeni, w której znajdowało się tylko kilka par, zajętych bardziej całowaniem się niż tańcem. Po chwili Ali podjęła próbę znalezienia ich stolika. Niestety, wypełniający salę dym niczego nie ułatwiał. Mimo przeszkód ruszyła dalej, poszukując jakiejś znajomej twarzy.

Szła ze wzrokiem utkwionym w stolikach, gdy wpadła na kogoś. Na kogoś, kto złapał ją za ramię i utrzymał w pionie, kiedy zachwiała się niebezpiecznie.

- Zgubiłaś się, królewno? - Głos Maxima podszyty był wesołością.

- Trochę - przyznała, cofając się o krok i spoglądając do góry, na twarz Carlaise'a.

- Chodź. Pójdziemy do baru po jakieś drinki i wrócimy do stolika - zaproponował chłopak.

Aylin przystała na takie rozwiązanie i przepuściła towarzysza przodem. Po kilku krokach złapała za rękaw jego koszuli, aby nie zgubić się gdzieś w dymie i krążących ludziach. Idąc za nim nie zauważyła lekkiego uśmiechu, który rozjaśnił mu twarz na ułamek sekundy. Przy barze zakupili kilka kolorowych drinków, butelkę wódki, szklankę whisky i wodę z cytryną. Ay wzięła tacę ze szklankami jedną ręką, drugą znów łapiąc Maxa za rękaw. Chłopak wziął w jedną dłoń butelkę i uważnie prowadził dziewczynę przez salę. Królewna bez trudu przemieszczała się z tacą. Gdyby chciała, mogłaby przenieść ją nawet na głowie. Tak uczyli ją prawidłowej postawy profesorowie w pałacu.

Gdy dotarli do swojego stolika, zastali przy nim jedynie Alexa, który przykładał do oka pustą szklankę. Wyraz niezadowolenia zniknął z jego twarzy na widok przybyłej pary, którą obdarzył szerokim uśmiechem. Ali wzdrygnęła się lekko na widok brakujących w jego uzębieniu dwóch zębów, dwójki i trójki.

- Co ci się stało? - zapytała Aylin po chwili jeszcze bardziej zdumiona. Pod szklanką skrywało się bowiem soczyście czerwone, podbite oko, które już nabierało odcień fioletu.

- A tam. Racej nic takiego. Tylko, kurde, jakis pajac tak jakby cos do mnie, kurde, miał. Ale juz racej nie bendzie problemóf.

- Nieźle cię urządził, stary - powiedział Maxim, sięgając po swoją wodę.

- A tam. Fsystko jest, kurde, dobze - odpowiedział chłopak, sięgając po przyniesioną butelkę, którą przyłożył do oka. - O kurde. Cudofnie simna.

- A co się stało z tym drugim? - zaciekawiła się królewna.

- Fyprofadziła go ochrona - mruknął Alex, rozkładając się na siedzeniu.

Zmieniła się piosenka, a do stolika podeszła Kate i Diego, którzy od razu zainteresowali się stanem uszkodzonego fizycznie kolegi. Ay tak skupiła się na własnych myślach, że nawet nie zauważyła, że Maxim znalazł się obok niej.

- Zatańczysz? - wyszeptał prosto do ucha dziewczyny. Wzdrygnęła się lekko, wyrwana z zamyślenia. Spojrzała niepewnie w oczy chłopaka, szukając w nich kpiny czy podstępu. Nie dostrzegła nic takiego.

- Ale ja...

- Naprawdę uważasz, że ciągnął bym cię w ten tłum, wiedząc, jak marnie idą ci nowoczesne tańce? - zapytał rozbawiony. - Zatańczymy normalnie, gdzieś z boku.

Aylin nadal patrzyła się na Carlaie'a niepewnie. Ale z drugiej strony już od dawna nie było pomiędzy nimi tej otwartej wrogości i złośliwości. Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń, a następnie znów przeniosła spojrzenie na twarz. Zapraszał ją do tańca, ale do niczego nie zmuszał. Po chwili niepewnie położyła swoją dłoń na jego. Ostatecznie, co miała do stracenia?

Na wychodzącą parę spojrzała Kate. Uśmiechnęła się do siebie i pokiwała głową. Czuła, że tak będzie.

Muzyka nie była tak dudniąca jak poprzednie utwory. Nadal daleka była od muzyki instrumentalnej, do której tańczono na balach, ale wyczuwało się w niej odrobinkę harmonii. Max złapał za dłonie Aylin i ukłonił się przed nią lekko, jak głosiła etykieta. Królewna z uśmiechem dygnęła przed chłopakiem i pozwoliła się poprowadzić. Dwa obroty w prawo, dwa w lewo, przejście, półobroty. Taki taniec Ali rozumiała. Może nie był to żaden z klasycznych układów, jak walc, tango czy salsa, ale przynajmniej miał jakąś formę, jakieś kroki, a nie tylko podrygiwanie jak po porażeniu prądem. W sumie chłopak był niezłym tancerzem. Nie mylił kroków, nie gubił tempa, nie starał się obmacywać jej podczas tańca jak to robili niektórzy członkowie dworu królewskiego. Ich kontakt ograniczał się głównie do dotyku dłoni. W pewnej chwili Ay za zdumieniem stwierdziła, że nie chce, aby ta piosenka się kończyła. Przez chwilę poczuła się jak w pałacu i było to naprawdę cudowne uczucie.

Maxim również cieszył się tym tańcem. Gdy zaczynał kurs, żałował straconego czasu. Później nawet to polubił. A teraz był naprawdę zadowolony, że umiał tak zatańczyć. Dzięki temu na tę jedną piosenkę ona była tylko jego. To z nim tańczyła, to do niego się uśmiechała, to na jego dłoniach się opierała. Ta chwila była ich i żaden Hugo nie miał w niej swojego udziału.

Niestety, to co dobre szybko się kończy, więc i piosenka dobiegła końca. Max lekkim ukłonem podziękował za taniec, a Ay w odpowiedzi dygnęła. Z ociąganiem puścili swoje dłonie i skierowali się do stolika. Nie było do niego daleko, ale królewna złapała towarzysza za rękaw. Chłopak ledwo powstrzymał szeroki uśmiech, który cisnął mu się na usta.

- Cóż to był za taniec - powiedziała znacząco Kate, gdy Ali wślizgnęła się na swoje miejsce.

- Normalny - stwierdził Maxim, - To taniec pokrewny klasycznemu, a nie tym małpim podrygom - dodał, wskazując ruchem głowy na parkiet.

Aylin uśmiechnęła się pod nosem. Dokładnie tak samo określała w myślach te nowoczesne tańce. Wzięła łyka swojej, już lekko ciepłej, whisky i usiadła wygodniej. Nie minęło jednak wiele czasu, gdy znów usłyszała pytanie.

- Zatańczysz?

Spojrzała w oczy Hugona z obawą. Ich dzisiejszy taniec nie był niczym przyjemnym, a ochoty na powtórkę z rozrywki nie miała. Bliźniak, widząc niepewny wzrok dziewczyny, uśmiechnął się.

- Nie, nie wracamy tam. Zatańczymy coś wolnego.

Uspokojona Ay przyjęła zaproszenie do tańca i dała się poprowadzić na parkiet. A raczej na jego obrzeża, gdzie przystanęli i zaczęli tańczyć wolnego. Królewna trzymała dłonie na barkach Hugo, a on obejmował ją w talii.

- Lubisz go, prawda? - Pytanie chłopaka wyrwało Ali z zadumy. Lekkie nuty smutku słyszalne w jego głosie sprawiły, że podniosła głowę z jego klatki piersiowej i spojrzała mu w oczy. Nie musiał mówić, kogo ma na myśli.

- Nie bardziej niż ciebie - odpowiedziała, przypatrując się uważnie jego tęczówkom. Było w nich coś niepokojącego. Coś jak głęboki smutek, ale i pewność swoich słów, chociaż przez migające światła nie mogła wierzyć bezgranicznie temu, co widziała.

- To jest dla ciebie nowe, prawda? - zapytał, przytulając do siebie mocniej ciało dziewczyny. Poczuł, jak jej mięśnie się napinają. Może nieświadomie, ale jednak.

- Co?

- Życie - powiedział. To wcale nie wyjaśniło nic królewnie,

Ale Hugo już wiedział. Odpowiedź Aylin tylko utwierdziła go w przekonaniu, że ma rację. Nie twierdził, że Ali udaje zainteresowanie jego osobą. Całkiem możliwe, że podobał się jej tak samo, jak ona mu. Ale wiedział już, że ta dziewczyna jest zupełnie inna. Nie dla niej krótkie przygody z minimalnym zaangażowaniem. Rozumiał to z każdym dniem coraz lepiej. Zwłaszcza teraz, gdy widział jej wzrok, mimowolnie zmierzający w stronę tańczącego niedaleko Carlaise'a.

- Walcz o to - szepnął jej na ucho. Ay wzdrygnęła się, słysząc ten przeszywający szept.

- O co? - zapytała zdezorientowana królewna.

- Wiesz przecież. Po prostu nie chcesz się do tego przyznać. Ale walcz. Teraz wiem, że i tak by nam nie wyszło.

- Nie lubisz mnie?

To było tylko lekkie ukucie. Maleńka szpilka wbita lekko na lewo od środka klatki piersiowej. Dalekie to było od bólu złamanego serca, ale dla Ali i ta reakcja była dziwna.

- Lubię. Nawet bardzo. Dlatego wiem, że tak będzie lepiej. Nie warto marnować sił na coś bez przyszłości.

Zapanował pomiędzy nimi cisza. Ale nie taka zła cisza. To było milczenie oznaczające wzajemny szacunek, zatopienie się we własnych myślach, które jednak wirowały wokół tego samego punktu. Każde z nich analizowało własne uczucia.

Piosenka dobiegła końca, a Hugo uśmiechnął się do dziewczyny i powoli rozplótł owinięte wokół niej ramiona. Nim jednak zdążył ją puścić, Ay przyciągnęła go do siebie, zmuszając do pochylenia się.

- Czuję, że masz rację. Lubię cię, naprawdę, ale to chyba nie jest to. Dziękuję, że pomogłeś mi przejrzeć na oczy - wyszeptało do jego ucha.

- Ja tez ci dziękuję. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że nadal warto szukać tego czegoś - odszepnął rozbawiony, przytulając do siebie dziewczynę na krótką chwilę. Wyprostował się i spojrzał na nią z ciepłem w oczach.

- Jeszcze znajdziesz szczęście - powiedziała Aylin, uśmiechając się towarzysza.

- Ty też. Oboje znajdziemy. Żadne z nas nie mogło by żyć w związku bez prawdziwego uczucia.

Gdy bliźniak odwróciła się w drugą stronę, Aylin uśmiechnęła się gorzko. Tak bardzo się mylił. Jej nie był pisany właśnie związek z prawdziwym uczuciem.

***

- Co się stało z tobą i Hugo?

- A co miało się stać? - odpowiedziała Ali pytaniem na pytanie. Wiedziała, że to niekulturalne, ale przecież nie była teraz w pałacu, więc czasem łamała niektóre punkty etykiety. Odwróciła twarz w stronę prowadzącego samochód Maxima i uśmiechnęła się lekko. Niewykluczone, że to błogie uczucie spowodowała spora ilość wypitego alkoholu, ale... kto by przejmował się takimi szczegółami?

- Wiesz o co chodzi - mruknął Max, nie odrywając wzroku od jezdni. - Nie lepiliście się do siebie, ciągle o czymś szeptaliście i śmieliście się nie wiadomo z czego...

- My się do siebie kiedykolwiek lepiliśmy? - zapytała Aylin chichocząc, nagle niesamowicie rozbawiona tym sformułowaniem. Nagły wybuch śmiechu zakończył się równie nagłym atakiem czkawki. I to tej pijackiej.

- O ludzie. Upiłaś się - mruknął chłopak, sięgając ręką do schowka i wyjmując z niego butelkę z wodą, którą podał Ay. - Napij się.

- Ale *hyk* po co? - zapytała z lekkim trudem dziewczyna.

- Jesteś pijana, a po tym przejdzie ci czkawka - wyjaśnił spokojnie Maxim.

- Jestem *hyk* pijana? - zapytała rozbawiona królewna, znów wybuchając śmiechem przerywanym czknięciami.

Zrezygnowany Max zjechał na pobocze, zgasił silnik i odwrócił się w stronę chichoczącej Ali. Odkręcił butelkę i podsunął ją dziewczynie pod nos.

- Napij się.

Tym razem Aylin postanowiła współpracować i posłusznie wzięła kilka łyków wody.

- No widzisz, jaka z ciebie grzeczna dziewczynka.

Ta uwaga rozbawiła Ay na tyle, że momentalnie wypluła przed siebie wszystko, co miała w ustach. Chłopak ze zgrozą spojrzał na zalaną wodą deskę rozdzielczą. W oczach błysnęły mu łzy.

- O, poznaję okolicę! - zachwyciła się królewna. - To już niedaleko mojego domu!

Nim Maxim zdążył zareagować, jego towarzyszka otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.

- Aylin! Wracaj do środka!

- Ale to już niedaleko! Wrócę sama!

Max tylko westchnął głośno i wyskoczył z samochodu. Zamknął pojazd i pobiegł za oddalającą się dziewczyną. Jej chód ciężko było nazwać prostym, ale przynajmniej trzymała się na nogach. Dogonił ją po kilku sekundach i zrównał z nią krok. Wtedy zauważył, że jej ciało dygocze z zimna. W końcu jej kurteczka do najcieplejszych nie należała, było późno, a dodatkowo opluła sukienkę wodą. Bez chwili namysłu zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona.

- Ależ nie trzeba - zaprotestowała Ali.

- Przecież widzę, że ci zimno. Nie zgrywaj chojraczki - mruknął, powstrzymując ją przed zrzuceniem okrycia.

- Rozstaliśmy się - powiedziała po dłuższej chwili Aylin. Wesołość zniknęła, a ona zaczęła rozmyślać nad tym wszystkim, co zdarzyło się tego wieczoru. - Tak jakby. Bo czy można się rozstać nie będąc ze sobą? - zapytała, rozmyślając nad tym krótko. - W każdym razie stwierdziliśmy, że to nie ma sensu, skoro... - zacięła się. Mimo zamroczenia alkoholowego, Ay ugryzła się z język. Przecież nie mogła powiedzieć, że Hugo podejrzewał ją o ukryte uczucie do Maxa. Nawet nie dlatego, że to przecież była absurdalna insynuacja. Po prostu nie mogła.

- Skoro..?

- Skoro każde z nas czuje, że to nie to - dokończyła wspaniałomyślnie.

Maxim postanowił nie wnikać głębiej w temat. W końcu to nie jego sprawa. Zamiast tego, zaczął rozglądać się po okolicy. To osiedle było tak różne od jego marnej dzielnicy, że jego obecność tutaj wydawała się aż śmieszna. Z zamyślenia wyrwał go cichy jęk towarzyszki.

- Głupie szpilki - mruknęła pod nosem. Zatrzymała się na chwilę i zrzuciła ze stóp obcasy, czemu towarzyszyło westchnienie ulgi. Schyliła się po zrzucone obuwie i wzięła je w dłonie.

- Nie łatwiej ci chodzić w trampkach? - zapytał chłopak, który już wcześniej zauważył, że dziewczyna nigdy nie chodziła w butach innych takie z co najmniej dziesięciocentymetrowym obcasem. Przecież to musiało być cholernie niewygodne.

- Przecież damom nie wypada chodzić w męskim obuwiu - odpowiedziała królewna, patrząc zszokowana na kolegę.

Max zaśmiał się, biorąc te słowa za pijacki komentarz. Chwilę później dotarli pod dom dziewczyny. Aylin stanęła przy bramce i spojrzała na Maxima. Była mu wdzięczna za to, że towarzyszył jej w tej wędrówce. Świeże powietrze nieco ją otrzeźwiło.

- Dziękuję. Za wszystko. I jeszcze raz wszystkiego najlepszego - powiedziała z uśmiechem, przerywając chwilę milczenia.

- Nie ma za co. I jeszcze raz dziękuję. - Maxim również się uśmiechnął i pomógł dziewczynie otworzyć bramkę.

- Dobranoc - wyszeptała Ay, odchodząc w stronę domu.

- Dobranoc, Aylin - szepnął, patrząc na znikającą za drzwiami dziewczynę.


Przepraszam za długą nieobecność, ale wen uciekł i musiałam go szukać.
Ocenę rozdziału pozostawiam Wam, ale mam jedno małe ogłoszenie parafialne.
Poszukuję bety.
Może znajdzie się ktoś chętny na współpracę ;)
Only