2015/07/22

10. Niepokojące zboczenia

14. października

       Ciepłe uczucia i myśli w nocy nie oznaczają przyjaźni w praktyce. A przynajmniej nie w dzień, nie w szkole. Więc gdy słońce zawitało ponownie na niebie, a budynek liceum wypełnił się bandą miotanych hormonami nastolatków, Aylin i Maxim podjęli od nowa swoją małą wojnę. Nie było to wcale dziwne, ponieważ ze względu na szalenie uczynną profesor Jones, siedzieli od rana na każdej lekcji w jednej ławce. Czujecie ten konflikt w powietrzu? Nie? To dziwne... Przyszłą burzę wyczuwali wszyscy uczniowie klasy trzeciej ogólnej liceum.
       Na początku nie było tak źle. Kilka złośliwych uwag, niechętnych spojrzeń i szczególnie ignorowanie siebie nawzajem. Zaczęło się na geografii... Profesor Collins nigdy nawet nie pomyślał, że którakolwiek jego lekcja może być taka żywiołowa...
   - Kto wymieni i wskaże na mapie państwa, z którymi nasze królestwo nawiązało porozumienia? - Jako, że była to klasa trzecia, ich program nauczania niektórych przedmiotów był rozszerzony. W tym przypadku o stosunki polityczne pomiędzy krajami.
   - Może nasza królewna? Przecież leży w jej interesie, żeby to wiedzieć - powiedział uszczypliwie Max. Ali spojrzała na niego mściwie, a chwilę później chłopak poczuł, jak szpilka dziewczyny boleśnie wbija mu się w stopę. Klasa wprost zesztywniała w oczekiwaniu na kolejną z kłótni tej dwójki, które stały się dla nich świetną rozrywką. Niebiesko-włosa osóbka uśmiechnęła się szeroko. Już ona widziała wspólną przyszłość tej pary.
   - Panno Mington? - zachęcił Ay nauczyciel. Dziedziczka wstała z dumnie podniesioną głową i posłała Maximowi spojrzenie wyrażające taką pogardę, że biedak aż się zmieszał.
       Aylin bezbłędnie wymieniła wszystkie kraje, z którymi Lustyka zawarła sojusze, uwzględniając również rok ich nawiązania. Wspomniała również państwa, z którymi prowadzili rozmowy pokojowe oraz te, które były dopiero w planach. W każdym przypadku określiła, czy jest to królestwo, republika, monarchia kilku-rodowa czy coś innego.
   - Świetnie! Doskonale! - zachwycał się belfer. Poczuł, że nareszcie ma jakiegoś naprawdę pojętnego i zdolnego ucznia. To znaczy uczennicę.
   - No, no. Brawo - odezwał się Max do swojej towarzyszki, gdy tylko usiadła na swoim miejscu. - Nawet potrafisz znaleźć coś na mapie.
   - Tobie doradziłabym zlokalizowanie twojego mózgu, ale myślę, że i tak byłby to daremny trud - odpowiedziała nawet na niego nie patrząc.
   - No do głowy raczej zaglądać sobie nie będę.
   - Masz go w głowie? - Udawała zdumioną. Zamknęła jedno oko i ze skupieniem przyglądała się profilowi chłopaka. - Wybacz. Nie wiedziałam. Ale na swoje usprawiedliwienia mam jego rozmiar. Musi być naprawdę malutki, bo jak tak na ciebie patrzę z boku, to przez uszy widzę na wylot. Hej, Alex. - Pomachała do kolegi siedzącego w ławce po drugiej stronie pana Carlaise'a.
       Wszyscy przysłuchiwali się tej wymianie zdań z uśmiechami. Niektórzy chichotali otwarcie. Nareszcie znalazł się ktoś, kto potrafił dogadać Maximowi. Szczególnie szeroko szczerzył się pewien czerwono-włosy chłopak machający entuzjastycznie do klasowej królewny.
       Profesor Collins słuchał tej rozmowie lekko zaniepokojony. Sarkastyczne prychnięcia i ironiczne tony tego duetu mocno mu nie pasowały. Zapowiadały kłopoty. Duże kłopoty. A przecież lekcja zaczęła się tak przyjemnie! W tej chwili zaczął żałować, że uległ naleganiom Melindy i zgodził się posadzić tę dwójkę w jednej ławce, chociaż wyżej wspomniana napomknęła coś o możliwych spowodowanych przez to połączenie kłopotach. Rano potraktował to jako wyolbrzymione słowa... Teraz już nie był pewien, czy dobrze zrobił nie pytając Jones o szczegóły dotyczące tej dziwnej prośby.
   - Przynajmniej w ogóle ten mózg mam. Twojego można by ze świecą szukać, a i tak wróciłoby się z niczym.
   - Twój jest mikroskopijny i nieużywany, więc wychodzi na to samo - odpowiedziała dziewczyna spokojnie.
   - A ciebie klepnąć w głowę to ci echo zęby powybija.
   - W twojej próżniowej czaszce nawet echo się nie rozchodzi. Wszystko w niej ginie. Nie tylko wiedza. - Aylin uśmiechnęła się słodko, a Maxim zmrużył ze wściekłości oczy.
   - Pierdolona damulka - wycedził przez zaciśnięte zęby.
   - Niewychowane bydlę. - Dziewczyna odbiła piłeczkę.
   - Rozpieszczony bachor.
   - Ignorancki błazen.
   - Debilka.
   - Cham i prostak.
   - Dosyć tego! Cisza!
       Dopiero słysząc te jakże niespodziewane krzyki, klasa przerwała obserwację kłótni pomiędzy naszą dwójką. Główni bohaterowie sceny również spojrzeli na przód klasy. Pan Collins mógłby śmiało ubiegać się o rolę chmury burzowej w jakimś przedstawieniu. Rumieńce wściekłości na jego twarzy kolorem bardziej przypominały śliwkę, niż chociażby pomidora. Brakowało tylko wyładowań elektrycznych wokół jego postaci.
   - Carlaise i Mington! Co to ma być za zachowanie?!
       Jak oni mogli go tak potraktować?! Urządzać jakieś nędzne kabarety na lekcji? Na jego lekcji? Przecież to najwyższa zniewaga! A takie rzeczy nie przemijają bez konsekwencji. O nie!
   - Panie profesorze...
   - My...
       Królewna i klasowy buntownik zaczęli w tym samym czasie, ale słysząc ostry głos nauczyciela zamilkli raptownie.
   - Cisza! Oboje do dyrektora! W tej chwili!
       Klasa zesztywniała z napięcia. Chyba jeszcze nigdy nie widzieli pana Collinsa tak wzburzonego. Maxim na dywaniku nie był niczym nadzwyczajnym, ale Aylin mająca karę to dopiero zjawisko! Dwójka po chwilowym osłupieniu wstała posłusznie i (poprowadzona przez cicho pokrzykującego pod nosem mężczyznę) udała się do drzwi.
   - No i patrz do czego przez ciebie doszło - wyszeptała gorączkowo dziewczyna do swojego towarzysza.
   - Przeze mnie? Dobre sobie. To twoja wina - odpowiedział równie cicho Max.
   - To ty zacząłeś!
   - Bo mnie sprowokowałaś!
   - Jak niby?!
   - No bo... Ty to ty! - wyrzucił z siebie zdenerwowany chłopak.
   - Jakoś nie widzę związku ani powodu. - Usłyszał pełną sarkazmu odpowiedź.
   - Czy wy się znów kłócicie? - Nauczyciel odwrócił się.
   - Ależ skąd, panie profesorze. - Padło zgodne zaprzeczenie.
   - Aylin? Maxim?
       Cała trójka jednocześnie odwróciła się w stronę nadchodzącej pani Jones. Belferka miała lekko skonsternowaną minę. Niecodziennie widywała Georga w tak... gorączkowym stanie. Dodatkowo ta parka stojąca za jej kolegą z pracy nieźle ją zaniepokoiła. Sama nie wiedziała, czemu uparła się, aby ta dwójka siedziała razem, ale już słysząc pierwsze ich protesty na tę propozycję, postawiła sobie za cel, aby wprowadzić ten duet na drogę przyjaźni i zgody. Przez jakiś czas było już między nimi spokojnie, a teraz znów wojny...
   - Co tu się dzieje?
   - Oni są wprost nie do wytrzymania! Nie uprzedziłaś mnie o tym, Melindo!
   - Co wy znowu zrobiliście?
       Królewna rzuciła chłopakowi porozumiewawcze spojrzenie. Trzeba załagodzić sytuację. Zwrócili się równocześnie w stronę nauczycielki i posłali jej szerokie uśmiechy, niemalże prezentując kobiecie swoje uzębienie. Widząc ich zgodność i lekko wyszczerbioną dwójkę Carlaise'a, panią profesor ogarnął dość silny niepokój.
   - Nic takiego, pani sor. Mieliśmy tylko małą dyskusję.
   - Ale nic nawet nie wzbiło się w powietrze! - dopowiedziała szybko dziewczyna
   Oni się ze sobą zgadzają!
       Mina belferki wyrażała coś bliskiego grozie. Można powiedzieć, że osiągnęła swój cel (chociażby tymczasowo), ale to jej wcale nie uspokoiło. Myśli przeleciały jej przez głowę w gorączkowym tempie.
   - George, ja zajmę się tą dwójką, a ty wracaj na lekcję.
       Mężczyzna tylko skinął głową, niezdolny jeszcze, aby wypowiedzieć się spokojnie i bez wrzasków. Energicznym marszem ruszył w stronę klasy, rzucając pod nosem dość nerwowe uwagi. Gdy tylko zniknął z pola widzenia (i słyszenia) pozostałej trójki, Jones popatrzyła troszkę niepewnie na stojących przed nią uczniów. To, że byli tak zgodni, wydawało jej się takie... nienormalne.
   - Co ja mam z wami zrobić? - zapytała, wyrzucając ciche słowa w przestrzeń.
   - Najlepiej nic - odpowiedzieli chórem.
       Aylin stała obok chłopaka i modliła się do wszystkich znanych jej sił, aby tym razem skończyło się tylko na pouczeniu. No bo któż to słyszał, aby królewna wychowana w pałacu, trafiła do dyrektora za złe zachowanie? Przecież to...
   To wprost śmieszne...
       Przez Maxima działy się z nią bardzo niepokojące rzeczy. I bardzo jej się to nie podobało.
       Myśli Maxa pozostawały za to przy bardziej przyziemnych sprawach. Czarna owca klasy trzeciej liceum o profilu ogólnym zastanawiała się właśnie, który to już raz w tym roku szkolnym nauczyciel zaproponował mu odwiedzenie gabinetu dyrektora. Nie był pewny, ale przewidywał, że liczba ta była większa, niż jego wiek. A to wcale nie tak mało...
   - Do końca miesiąca będziecie pomagać pani Bowman w prowadzeniu biblioteki. - Wyrok zapadł.
       Zanim oszołomieni nastolatkowie zdążyli zareagować, pani profesor pomknęła tempem lekkoatletki (na tyle, na ile pozwalały jej na to szpilki) do pokoju nauczycielskiego.
   - Nawet nic nie mów. - Grobowy głos Ali przerwał panującą między nimi ciszę.
   - Nawet nie zamierzałem.
   - Co za...
   - Bagno - dokończył chłopak. Dziewczyna skrzywiła się lekko, słysząc tak grubiańskie i potoczne określenie, ale pokiwała głową na znak zgody.
   - Idziemy do klasy - zarządziła po chwili królewna.
       Maxim ruszył posłusznie za... koleżanką. Ostatnio miał okazję przekonać się, że w pewnych sytuacjach nie ma sensu kłócić się z tą małą, ale władczą osóbką. Potrafiła zadziwić. I to bardzo. Z reguły była taka chłodna i opanowana, że góra lodowa roztopiłaby się ze stresu na widok takiej konkurencji. Jednak czasami pokazywała charakterek, a gdy już to robiła... Max nigdy wcześniej (przed poznaniem tej arystokratki) nie odczuwał tak wielkiej ochoty na to, aby ktoś zaczął się na niego wydzierać i rządzić nim. Dopiero po kilku zderzeniach ze stalowym charakterem panny Mington, chłopak zdał sobie sprawę ze swoich nowych i jakże niepokojących zboczeń.
   Cholera. Chyba jestem chory...

   - To będzie najgorszy miesiąc mojego życia. - Westchnęła Aylin, gdy razem z Kate wychodziły z budynku szkolnego.
   - Nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.
   - Nie może być dobrze, jeśli będę musiała spędzać ten czas w jego towarzystwie.
   - Na pewno nie będziesz się nudzić - pocieszyła królewnę niebiesko-włosa.
   - O tak. O tym jestem święcie przekonana.
       Stały na parkingu w ciszy, zatopione w swoich myślach. Po chwili pojawiły się obok nich dwie postacie. Białowłosa wyglądała na dość znudzoną, za to fioletowo-włosa była niezwykle ożywiona.
   - De fumo in flammam [z dymu w ogień - z deszczu pod rynnę] - wykrzyknęła radośnie wytatuowana dziewczyna.
   - Dura lex, sed lex [surowe prawo, ale prawo] - odpowiedziała nieco zgaszonym głosem dziedziczka.
   - No nie mówcie, że teraz obie będziecie trzeszczeć w tym języku - jęknęła Mata.
   - Troszkę nauki wam nie zaszkodzi.
   - No patrzcie tylko, kto tam idzie. - Kate uśmiechnęła się szeroko na widok nadchodzącej trójki chłopaków.
       Czerwonowłosy Alex podszedł do grupy koleżanek i z każdą przywitał się entuzjastycznie. Dragon podszedł do swojej czarnookiej wybranki, którą pocałował w policzek, a z resztą towarzystwa przywitał się skinieniem głowy. Maxim stanął w lekkim oddaleniu od grupy i z widocznym trudem walczył sam ze sobą, aby się przełamać.
   - Królewno... - wyrzucił z siebie ostatecznie.
   - Błaźnie? - odpowiedziała po chwili Aylin, odrywając się od dyskusji z Lisą o coraz mniejszym znaczeniu języka łacińskiego we współczesnych czasach.
   - Biorąc pod uwagę to, że jesteśmy skazani na swoje towarzystwo na każdej lekcji, i to, że przez najbliższy miesiąc będziemy ze sobą przebywać kolejne dodatkowe godziny, proponuję zawieszenie broni. - To była chyba najdłuższa wypowiedź, jaką wydusił z siebie od długiego czasu. Dziewczyna patrzyła na niego spod zmrużonych powiek.
   - Proponujesz sojusz, Carlaise? - zapytała wolno, przeciągając jego nazwisko.
   - Otóż to, Mington. - Skinął niedbale głową.
       Całej tej dyskusji z wyraźnym napięciem i zaciekawieniem przysłuchiwała się pozostała stojąca z boku piątka. Przyzwyczaili się już, że rozmowy tej dwójki bywają niezwykle widowiskowe, a takiego przedstawienia nie mogli sobie odpuścić. Chociaż skrycie każde z nich miało nadzieję na pogodzenie się tej pary. Szkoda było, aby osoby mogące zdziałać razem tak wiele, nieustannie się kłóciły.
   - Mając w pamięci konsekwencje naszego dzisiejszego sporu, jestem skłonna przystać na twoją propozycję.
   - Zatem rozejm? - Chłopak napluł na wnętrze swojej dłoni i wyciągnął ją w stronę Aylin z niewinnym uśmiechem, lecz szatański błysk w jego oczach zdawał się rzucać wyznanie dziewczynie.
       Nadludzkim wręcz wysiłkiem Ay powstrzymała swoje ciało przed wzdrygnięciem się. Przypomniało jej się, że Danton wspominał coś o takim pieczętowaniu umów koleżeńskich w starych czasach i w jego młodości. Obrzydzało ją to. Bardzo. Ale jeszcze bardziej pragnęła pokazać temu ignorantowi, że wcale nie jest taką damulką, za jaką ją uważał.
   - Rozejm - odpowiedziała, nadając sobie pozory pewności siebie. Splunęła z lekkim ociąganiem na swoją dłoń i zachowując kamienną twarz uścisnęła mocno rękę Maxima. Patrzyli sobie w oczy. On z uznaniem, ona z wyzwaniem.
   - O kurde. - Usłyszeli pełne zdziwienia stęknięcie. - Zrobiła to. Zrobiła TO.
   - Yhym.
   - Finita est comoedia [komedia skończona]. - Nikt nawet nie poprosił o przetłumaczenie.
   - O nie. Komedia to dopiero się zacznie. - Na słowa Kate wszyscy zgodnie pokiwali głowami.


Rozdział dziesiąty za nami. Przepraszam za wszystkie literówki i inne błędy, ale już nie sprawdzałam tekstu przed dodaniem. Informujcie mnie o wszystkich błędach, które wyłapiecie, a ja je poprawię. Przepraszam też, że tak rzadko pojawiają się nowe rozdziały, ale prowadzę osiem blogów, z których 2 odnawiam, a dodatkowo zaczęłam bawić się grafiką, więc trochę brakuje mi czasu.
Niedługo pojawi się Fragment z pamiętnika Aylin ;)
Jeśli chcecie wiedzieć na bieżąco o pojawiających się postach, zapraszam na mojego nowego Aska ;)
Only

2015/07/01

Znowu Autorka...

Witajcie :D
Dzisiaj też nie przybywam z nowym rozdziałem, ale z pewną propozycją...
Kilka osób narzekało, że przy zmianie narracji opowiadanie spłyca uczucia bohaterów i ich punkt widzenia. Coś w tym jest. Aby jednak nie pozbawiać was tego wglądu na tok myślenia i rozumowanie bohaterów, postanowiłam, że do podstawowej historii będę co jakiś czas wstawiać dodatek w postaci Fragmentów z pamiętnika Aylin. To umożliwi Wam wczucie się w sytuację królewny i zrozumienie jej :D.
Jak myślicie? To dobry pomysł?
Za sugestię co do tego dodatku dziękuję Luavindzie Von Degaaris z bloga >Skrzydła Nielota<, który serdecznie polecam wszystkim wielbicielom fantastyki ;).
Wasza nie-do-końca zdrowa psychicznie autorka,
Only