2015/08/17

11. Casanova i femme fatale

27. października

      Pomimo zawartego rozejmu, kłótnie Aylin i Maxima nadal były widowiskowe i urozmaicały nudne lekcje klasy trzeciej ogólnej liceum. Lecz trzeba im przyznać, że na pewnych przedmiotach siedzieli cicho i zawsze starali się nie przekraczać pewnych granic. Jedzenie również coraz rzadziej pełniło rolę pocisków (którymi zostawało okazjonalnie) i musiało zadowolić się swoją podstawową funkcją. Jedyną osobą, której obecna sytuacja nie pasowała, była pani Melinda Jones. Kobieta ta była święcie przekonana, że to chwilowe zawieszenie jest niczym innym, tylko ciszą przed wielką, wybuchową i bardzo emocjonalną burzą.
   - Hej! A czemu jesteście takie smutne i milczące?
       Dziewczyny tylko skinęły królewnie głowami na przywitanie. Ay, nie będąc w temacie i nie znając przyczyny nagłego pogorszenia się nastroju koleżanek, również milczała, patrząc pytająco na towarzyszki. Wreszcie po jakimś czasie jedna z nich postanowiła oświecić pannę Mington. O dziwo, była to małomówna Mata.
   - Elita...
       Słysząc to jedno słowo Kate i Lisa skrzywiły się jak po połknięciu cytryny, a Ali wyglądała na jeszcze bardziej zagubioną. Elita kojarzyła jej się z królewskimi rodami. Ich członkowie zawsze należeli do wyżyn społecznych. Sama przecież należała do śmietanki towarzyskiej mieszkańców Lotos, chociaż nikt z jej obecnych znajomych o tym nie wiedział. Jednak nasza dziedziczka była spostrzegawcza i wiedziała, że to raczej nie najbardziej wpływowi ludzie królestwa wywołały dziwny nastrój tej trójki. Na szczęście rozwiązanie tej zagadki samo przyszło. I dosłownie, i w przenośni.
   - Słyszałyście już? - Alex podszedł do ich grupy.
       Trzy dziewczyny skinęły głowami. Smętny wyraz twarzy chłopaka wcale nie poprawił królewnie wglądu na całą sprawę. Jeszcze nigdy nie widziała Alexandra poważnego, a co dopiero przygnębionego! O ile do tej pory nie mogła odnaleźć się w sytuacji, to teraz naprawdę się zmartwiła. Po chwili przyszedł również Dragon, który jak zwykle stanął obok Maty i nic nie powiedział.
   - No co tam ludziska? - Trwającą kilka minut ciszę przerwał Maxim. - Czyżby jakiś pogrzeb czy co?
       Jego niewiedza poprawiła Ali nastrój. Nie była sama. To zawsze coś. Spojrzała kątem oka na nowo-przybyłego, który stanął obok niej. Czarne spodnie, koszulka i kurtka skórzana idealnie podkreślały jego sylwetkę i karnację. Ay ogarnęło niepokojące (według niej) pragnienie, aby złapać go za kołnierz, przyciągnąć do siebie i pocałować tak, że mogliby razem sięgnąć gwiazd. Szybko zganiła się w myślach za skupianie się na takich głupotach.
   - Czyżby nasza królewna znów coś spieprzyła? - zapytał z wrednym uśmiechem, patrząc na stojącą obok dziewczynę. Nie mógł powstrzymać tych słów. Tak uroczo się denerwowała. Tę ostatnią myśl zakłócił ostry ból, gdy owa urocza i słodka osóbka wpiła mu obcas w stopę. Skrzywił się lekko i spojrzał na swojego oprawcę pełnym wyrzutu wzrokiem.
   - Daj już spokój Aylin. No pewnie, że fajnie się śmiać z tych waszych kłótni, ale, kurde, to, że naskakujesz na nią bez powodu, robi się nudne. Odpuściłbyś, kurde.
       Carlaise spojrzał na kolegę zdumiony. Kiedyś nikt nie odważył się zwracać mu zbyt często uwagi, a teraz... Musiało stać się coś naprawdę nieciekawego. Lub wręcz przeciwnie...
   - To powie mi ktoś z łaski swojej o co wam chodzi? Stoicie tutaj jak na ścięcie! Może ty, Mington?
   - Jestem tak samo nie w temacie jak ty, błaźnie - syknęła dziedziczka w odpowiedzi, miażdżąc chłopaka spojrzeniem.
       Zanim zdążyła wybuchnąć między nimi kolejna wojna, odezwał się Dragon, który postanowił ulitować się nad kolegą i poinformować go o tym, co  niedawno odkryli.
   - Elita...
       To jedno słowo podziałało na Maxima jak kopnięcie prądem. Z jego twarzy w przeciągu kilku sekund można było wyczytać dziesiątki uczuć. Niedowierzanie, szok, dezorientację, desperację, niepewność, lekki lęk i wiele innych. A nawet (o zgrozo!) zakłopotanie. Po tym wszystkim na jego policzkach wykwitły najprawdziwsze rumieńce. Królewna zamrugała szybko, lecz kolorek wcale nie znikł. Miała wrażenie, że gdyby to było możliwe, jej szczęka rozbiłaby się na podłodze pod jej nogami.
   Carlaise i rumieńce! To dopiero heca.
   - Spierdalam stąd. Żegnam państwa - powiedział chłopak po chwili grobowym głosem i obrócił się na pięcie.
   - Za późno. - Głos Kate zatrzymał go w miejscu.
       Ali podążyła wzrokiem w miejsce, w które wpatrywała się jej koleżanka, a Maxim powrócił powoli do poprzedniej pozycji. Zza rogu korytarza wyłoniła się grupa dziewczyn. A raczej stado wystrojonych, chodzących lalek. Ay od razu domyśliła się, co jest przyczyną zmiany jej nowych znajomych. Nie kojarzyła tylko jednej osoby z tej procesji sztuczności.
       Była na przedzie tego pochodu. W różowych, 20-centymetrowych szpilkach szła jak na szczudłach - kołysała się na boki niczym chorągiewka na wietrze. Chmura poskręcanych loków miała identyczny kolor  jak włosy Alexa, a oprócz tego ozdabiały je różowo-białe pasemka i sznureczki nawleczonych na pojedyncze pasma koralików. Jej naturalna opalenizna już z daleka wysyłała komunikat "uwaga, solara!". Tipsy w kolorze pasemek biły po oczach, aż Ay miała ochotę wydrapać sobie gałki oczne, aby nie musieć na nie patrzeć. Wielkie jak u glonojada, pomalowane na bordowo usta i złoty cień na powiekach wywoływały podobne odczucia (nie tylko u królewny). Czerwone tęczówki nadawały jej nieco upiorny wygląd. Różowa koszulka sprawiała wrażenie, że za chwilę pęknie, rozsypując wokoło guziki, a widząc jej spódnicę, Ali doszła do wniosku, że sukienki do połowy uda, które zastała w swojej garderobie w Lotos, można znać za habity, w porównaniu do stroju tej dziewczyny.
       Dziedziczka po raz drugi tego dnia miała wrażenie, że gdyby tylko było to możliwe fizycznie i anatomicznie, jej żuchwa właśnie zaliczyłaby bliższe spotkanie z podłogą korytarza. Jej obecny stan potęgował fakt, że Maxim wyglądał, jakby zobaczył ducha. Blady jak ściana, wargi równie bezbarwne. Nawet jego tęczówki zdawały się stracić kolor.
   - Schowajcie mnie - szepnął gorączkowo.
   - Maxiu!
       Jego wypowiedź zagłuszył potężny ryk, który chyba miał być uwodzicielski, ale jego autorce coś nie wyszło. Chwilę potem było słychać galop szpilek po płytkach i burza krwistych loków poleciała na Carlaise'a, który stęknął zaskoczony. Rozległy się dziwne, cmokające odgłosy i wszyscy mogli podziwiać twarz wyrywającego się chłopaka przyozdobioną czerwonymi znaczkami, które jakimś cudem nie znalazły się chyba tylko na jego ustach i oczach.
   - Jak ja za tobą tęskniłam! Wiem, że ty za mną też, chociaż wstydzisz się przyznać, słodziaku.
       Alex udał, że wymiotuje. Dopiero to zwróciło uwagę dziewczyny, która powoli odwróciła się i spojrzała na resztę towarzystwa.
   - Możecie już iść. Ja z Maxim zajmiemy się sobą. Musimy nadrobić tyle czasu.
   - Ciebie też miło widzieć - odpowiedziała sarkastycznie Kate. - Jak widać sabat już się skończył, skoro jesteś teraz z nami.
   - Mnie przynajmniej stać na jakiś wyjazd. Nie to co wy.
       Jej ton i pełen pogardy dla innych wyraz twarzy przypomniał Ali wszystkie damy dworu, które szczyciły się przed wszystkimi swoją pozycją. Wzrok przylepionej do Maxima lalki padł na nową dla niej osobę.
   - Widzę, że przygarnęliście nową owieczkę do swojego stadka sierotek towarzyskich. Elita Monica Hillis - przedstawiła się z wyższością.
       Ay od razu skojarzyła to nazwisko. I już wiedziała, jak ostudzić tą wiedźmę, przez którą jej nowi znajomi stracili dobre nastroje. Wyprostowała się i spojrzała w czerwone oczy z taką wyższością, że nawet będąc faktycznie niższą od Elity sprawiła, że tamta poczuła się niepewnie.
   - Aylin Erica S... - w porę ugryzła się i język i kontynuowała płynnie - Mington. Jak widzę mam przed sobą córkę lorda.
       Patrząc nadal na dziewczynę nie zauważyła, że Kate usłyszała to drobne zawahanie w jej słowach i przyglądała się jej uważnie.
   - Tak - odpowiedziała z wyższością nowa. - Lecz jak widzę twoi rodzice nie mieli za grosz oryginalności. Imiona królewny. To takie... Prostackie.
   - No tak. Twojemu ojcu nie brakowało pomysłów przy wyborze imion dla ciebie. Tak samo jak przy pozostałej trzynastce twojego przyrodniego rodzeństwa. Tylko nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego nazwisko po nim otrzymała jedynie piątka z was...
       Ay zawiesiła głos. Udawała, że myśli nad odpowiedzią na te zagadnienie, chociaż tak naprawdę obserwowała reakcję stojącej przed nią dziewczyny, która lekko zbladła pod sztuczną opalenizną.
   - A no tak. Ale ze mnie gapa. Jak mogłam zapomnieć! Przecież nazwisko po nim otrzymują tylko pierworodni. Chociaż... Czemu w takim razie nie dostał go twój starszy brat?
       Ali znów udała, że intensywnie nad czymś się zastanawia. Zauważyła, że na twarzach jej kolegów i koleżanek powoli pojawiają się lekkie uśmiechy.
   - Oh! Co dzisiaj ze mną jest? - Królewna klepnęła się lekko w czoło i pokręciła głową. - Przecież on jest z pierwszego małżeństwa twojej matki. Tylko ty i jedna z twoich sióstr jesteście córkami lorda. Tak się teraz zastanawiam, ile masz rodzeństwa, licząc również dzieci twojej matki...
       Mina Elity wyrażała coś pomiędzy szokiem, a dezorientacją. Jej wystrojone koleżanki wyglądały podobnie.
   - Wiesz... Wiem jak to jest nosić imiona królewny, ale nie mam bladego pojęcia, jak to jest mieć casanovę i niemalże femme fatale za rodziców. Może coś nam o tym opowiesz?
   - Skąd... Skąd ty wiesz tyle o mojej rodzinie?! - wykrzyknęła Elita piskliwie.
   - Oh, no wiesz... Interesuję się historią naszego królestwa. A poza tym, twoja rodzicielka jest bardzo chętna do udzielania wywiadów. I w prasie, i w telewizji.
       Aylin wzruszyła ramionami, a jej oczy już nie patrzyły tylko z wyższością. Wyrażały najprawdziwszą niechęć, pogardę i niemalże lód. Panna Hillis chciała powiedzieć coś jeszcze, ale po chwili zrezygnowała.
   - Idziemy! - rzuciła piskliwie do swojego stada chodzącej sztuczności i po chwili zniknęła razem z nim za zakrętem korytarza.
   - O kurde. To było... - zaczął Alex.
   - Mocne - dokończył Dragon. Pozostali pokiwali głowami, patrząc na Ay z niedowierzaniem.
   - Jeszcze chyba nikt jej nie dogadał - wtrąciła Lisa.
   - Będzie się na tobie mścić - dodała Mata.
   - Może próbować. - Ali wzruszyła ramionami.
   - No cóż, królewno. Nie przypuszczałem, że potrafisz być taką suką.
   - Nie znasz mnie, Carlaise, więc jeszcze nie raz się zdziwisz.
   - Nie wiem, czy mam się bać, czy wręcz przeciwnie.
   - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - odpowiedziała dziedziczka i ruszyła w stronę klasy.

       Do sali weszli chwilę po dzwonku. Nauczycielka nic nie powiedziała, tylko spojrzała na nich wymownie. Wszyscy rozeszli się na swoje miejsca, jedynie Aylin i Maxim dalej stali przy wejściu.
   - Co, królewno? Na oklaski czekasz?
       Chłopak nachylił się nad dziewczyną i podzielił się z nią swoją sarkastyczna uwagą. Oboje poczuli dziwne dreszcze, gdy uświadomili sobie, jak blisko siebie stoją. Nadludzkim wysiłkiem dali radę zignorować odruch rzucenia się na tą drugą osobę (i to nie w celu skoczenia jej do gardła).
   - Pozwól, że cię oświecę, geniuszu - zaczęła Ali miło, jednak z wyczuwalną ironią i sarkazmem, uśmiechając się przy tym wrednie. - Ja wiem, że dla ciebie myślenie i mówienie jednocześnie, o ile myślisz, to wystarczająco duży wysiłek. Więc abyś miał całościowy obraz rzeczywistości, uświadamiam ci, że ktoś zajął moje miejsce.
       Arogancki uśmieszek spełzł z twarzy Carlaise'a. Jednak zanim zdążył jakkolwiek zareagować, usłyszał mrożący krew w żyłach okrzyk, zakrawający o plemienne wrzaski wojenne ludów pierwotnych w starym świecie.
   - Maxiu! Chodź już! Czekam na ciebie!
       Maxim znów pobladł. Powieka zaczęła mu drżeć. Ay zastanawiała się, czy to tylko tik nerwowy, czy facetowi jednak zbierało się na płacz.
   - Nie spodziewałam się, że jeden z największych twardzieli w szkole trzęsie portkami na widok jakiejś dziewczyny, która najwidoczniej nie zna umiaru w stosowaniu kosmetyków - powiedziała cicho, zadowolona, że udało jej się wpleść do wypowiedzi jeden z niedawno poznanych związków frazeologicznych.
   - Dziewczyny? To harpia, nie człowiek - burknął w odpowiedzi.
       Królewna wzruszyła niedbale ramionami i beztrosko ruszyła w stronę siedzącego samotnie Alexa. Zajęła wolne miejsce obok niego i spokojnie wyjęła z torby potrzebne książki. Max za to szedł w stronę swojej ławki i siedzącej tam osoby niczym skazaniec idący na szubienicę.
   - Panie Carlaise? Panno Mington? Czemu siedzicie osobno? - Pani Jones patrzyła na swoich ulubionych uczniów pytająco.
   - Ktoś mnie podsiadł, pani profesor - wyjaśniła Ali z miłym uśmiechem.
   - Mój Maxim nie będzie siedział z jakąś podrabianą królewną - wtrąciła Elita wyniosłym głosem, który połowę osób w klasie przyprawiał o migrenę.
   - No cóż, panno Hillis, z tego, co zdążyłam zaobserwować, pan Carlaise nie ma na sobie żadnej kartki, stempla czy innego oznaczenia informującego, iż jest czyjąś własnością. Więc nich będzie pani na tyle uprzejma i odstąpi krzesło pannie Mington, której miejsce pani zajęła - odpowiedziała belferka patrząc na uczennicę obojętnym wzrokiem. Grono pedagogiczne również nie przepadało za tą córką lorda.
   - Nie ma mowy! - wykrzyknęła wściekła Elita.
   - Mam rozumieć, że lekceważysz moje polecenia? Świetnie. Uwaga z zachowania wystarcza, czy chcesz również odwiedzić gabinet dyrektora? - zapytała z nutką groźby w głosie.
   - Nie, dziękuję. Nie skorzystam - odparła skwaszona nastolatka i wstała dumnie z zajmowanego miejsca. Usiadła w jedynej wolej ławce, na drugim końcu sali.
   - Aylin?
   - Już się przesiadam, pani profesor.
       Królewna przeszła leniwie do swojego poprzedniego miejsca i opadła na krzesło. Ulokowała swoje książki i torbę, po czym spojrzała na Maxima.
   - Witam ponownie, kolego.
   - Ciebie również wspaniale widzieć, koleżanko. Nic się nie zmieniłaś przez ten krótki czas naszej rozłąki.
   - Ah, dziękuję. Uznam to za komplement. Jednak ze względu na to, że nie lubię kłamać, a nawet nie wypada tego robić, nie odwdzięczę się tym samym. - Uśmiechnęła się szeroko.
   - Dziękuję za ten łaskawy gest. - Chłopak pokiwał głową z lekko ironicznym, jednak szczerym, uśmiechem.
       Spojrzeli wyczekująco na nauczycielkę, która stała jak skamieniała. Jednak po chwili otrząsnęła się z zawieszenia.
   - Dobrze. Wracajcie do pracy.
       Gdy uczniowie pochylili się nad książkami kąciki ust belferki uniosły się lekko do góry. Było coraz lepiej. W tym samym czasie Max nachylił się lekko nad Ay.
   - Wiesz, nigdy nie myślałem, że ucieszę się, gdy Jones karze nam razem usiąść. A dzisiaj to nastąpiło.
   - Jesteśmy kwita - odpowiedziała szeptem królewna.
   - Jak to?
   - Ty odepchnąłeś mnie sprzed samochodu, ja odepchnęłam od ciebie Elitę.
   - Jesteś niemożliwa. - Pokręcił głową i zaśmiał się cicho. Z tą dziewczyną nie można się nudzić.

   - Dziewczyny, chodźcie za mną. - Alex zawołał je do siebie, gdy wychodziły z literatury. Dragon stał kilka kroków za nim i, co najdziwniejsze, uśmiechał się zachęcająco.
   - Po co? - zapytała podejrzliwie Kate.
   - Po prostu chodźcie, kurde.
       Szafirowa wzruszyła ramionami i ruszyła za właścicielem czerwonych włosów. Po chwili jej towarzyszki zrobiły to samo. Zatrzymali się przy szafce Ali, co królewna zauważyła z uśmiechem zadowolenia.  I tak miała przyjść po książki. Dopiero, gdy usłyszała radosny ryk Kate, zwróciła uwagę na towarzystwo. Maxima, Dragona i Alexandra poznała od razu. Dziewczyny też. Oprócz nich zobaczyła tam również dwóch nieznajomych chłopaków, o śródziemnomorskim typie urody. Czarne włosy, oczy, ciemna karnacja i wprost olbrzymi wzrost. Gdyby nie pewne udziwnienia wyglądaliby identycznie.
   Bliźniacy.
   - Poznajcie Aylin. Jest nowa - przedstawił ją ze śmiechem Alex.
   - Witam. Jestem Diego - powiedział uśmiechnięty chłopak, który jednym ramieniem obejmował Kate.
       Końcówki jego postawionych do góry włosów były identycznego koloru, co kosmyki stojącej obok niego dziewczyny. Oprócz tego miał przynajmniej dwa kolczyki w dolnej wardze, po trzy w każdej brwi, jeden w nosie i niezliczoną ich ilość w uszach. Jego przeguby zdobiły bransoletki z rzemyków, a na palcach dłoni miał różne sygnety i obrączki. Lekko zaszokowana jego wyglądem, królewna skinęła mu głową na powitanie.
   - A ja jestem jego starszym o pięć minut, i mądrzejszym o całe lata, bratem. Hugon, dla znajomych Hugo.
       Wyciągnął do niej dłoń, zwróconą wnętrzem do góry. Wśród wyższych sfer był to gest szacunku i podziwu dla urody damy. Z lekkim dygnięciem położyła swoją dłoń na jego. Ukłonił się szarmancko i ucałował jej skórę. Zasłużył tym sobie na szeroki uśmiech naszej królewny, oczarowanej jego manierami, które tak przypominały jej te znane z pałacu. Przyjrzała mu się uważnie. Jego nieco dłuższe włosy opadały mu zawadiacko na czoło. Na niektóre pasma miał nawleczone malutkie, różnokolorowe koraliki, a z tyłu jego dredy, których końcówki barwą przypominały oczy Ay, były związane w kucyk. Ta niecodzienna fryzura i lekki zarost dodawały mu swoistego charakteru niegrzecznego chłopca. Ręce od dłoni do łokci miał wytatuowane, a nitki tuszu wyłaniały się także spod ściągacza koszulki przy szyi. Zdecydowanie spodobał się Aylin.
   - Pobudka! Nie jesteście sami!
       Głos Maxima wdarł się między nadal stojącą bez ruchu i patrzącą sobie w oczy dwójkę. Pozostali przyglądali się tej scenie lekko zafascynowani. Ta parka wyglądała razem... niecodziennie. Ona piękna, lecz nie wyróżniająca się niczym szczególnym z tłumu (chociaż może właśnie wyróżniająca się swoją zwykłością), a on postawny, przystojny, o niecodziennym wyglądzie. Już z daleka można było zobaczyć między nimi coś na kształt przyciągania. Bardzo nie spodobało się to Maxowi. Dlaczego? Sam tego nie wiedział. Po prostu bał się zmian w swoim życiu, które mogłaby do niego wnieść zbyt bliska znajomość Ali i Hugo. Choć sam się do tego nie przyznawał, ta królewna na dobre wkradła się do jego życia i serca. 
   - Miło mi cię poznać, Hugonie. - Aylin uśmiechnęła się jeszcze szerzej do stojącego przed nią chłopaka.
   - Proszę, mów mi Hugo - powiedział młodzieniec i niechętnie puścił dłoń dziewczyny. 
   - Z przyjemnością.
   - Zaraz pawia puszczę. - Ponowny jęk Carlaise'a zmusił ich do powrotu do rzeczywistości. Odsunęli się od siebie, lecz ich spojrzenia nadal krzyżowały się ze sobą. 
   - A jak minęły wakacje z Elitą? - zapytał Alex, aby rozładować atmosferę.
   - Koszmarnie - jęknęli bracia jednocześnie.
   - Nie wiem, jak to możliwe, że nasze matki są siostrami. Chyba uznałbym to jako pomyłkę w szpitalu...
   - Gdyby nie to, że są bliźniaczkami - dokończył za Diega brat.
   - Ale teraz znów jesteśmy razem, kurde! - Zaśmiał się Alexander. 
   - Co powiecie na imprezkę powitalną? Dzisiaj po szkole? - zaproponowała Kate.
   - No raczej!
   - Czemu nie. - Uśmiechnęła się Lisa.
   - Yhym.
   - Odpada. - Skrzywiła się Ali. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. - Mam z Carlaisem karę do końca miesiąca - wyjaśniła.
   - Fakt. - Niebiesko-włosa pokiwała ze smutkiem głową.
   - To może w piątek? Ugadamy się co i gdzie, a wieczorem spotkamy się na miejscu.
       Towarzystwo spojrzało z uznaniem na Hugona, który to zasugerował. Po kolei wszyscy zgadzali się na ten pomysł.
   - A ty, Aylin? - zapytał z nadzieją pomysłodawca. 
   - Proszę cię. Królewna pewnie boi się wyjść z domu po zmroku - zakpił Maxim. 
   - Pasuje mi - odpowiedziała Ali pewnym głosem, nie zważając na zaczepny ton Maxa.
       Postanowiła, że później pomyśli nad tym, jak wytłumaczy rodzicom, że nie zjawiła się w pałacu już w piątek po szkole.
       Przecież żyje się tylko raz...


Witam :D
Przybywam z nowym rozdziałem, w którym wprowadzam kilkoro nowych bohaterów, i który dedykuję mojej Bliźniaczce, ponieważ o ona podsunęła mi pomysł stworzenia Elity. 
Cóż tu dużo mówić, pisać... Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Chcecie coś wiedzieć, lub macie jakiś pomysł do opowiadania? Piszcie w kom, na priv czy na asku ;) Wszystkie sposoby kontaktu ze mną znajdziecie w zakładce > Sekretarz dworu <.
Wasza całkowicie zagubiona w odmętach własnej wyobraźni,
Only

2015/08/07

Z pamiętnika Aylin - Fragment 1.

21. października

       Minął zaledwie tydzień, odkąd rozpoczęłam katorgę (zwaną także jako wspólna z Maximem pomoc w bibliotece), a już miewam momenty, w których zastanawiam się, czy najlepszym wyjściem nie będzie dyskretne (lub wręcz przeciwne) pozbycie się Carlaise'a. Nawet pomimo grożących mi konsekwencji za ten (powszechnie uznany za haniebny) czyn. Odnoszę wręcz wrażenie, że decydując się na te, jakże drastyczne, postępowanie, przysłużyłabym się znacząco społeczeństwu. Nie tylko mieszkańcom Lotos, lecz całej Lustyki. 
       Chyba nigdy, w całym swoim życiu, nie spotkałam równie jak on ograniczonego osobnika. Już nawet nie biorę pod uwagę głupot, które mówi na każdym kroku, jak chociażby stwierdzenie, że Stephen King to słynny w starym świecie model lub kierowca wyścigowy. Jego wulgarne i nieodpowiedzialne zachowanie doprowadza mnie do krawędzi załamania nerwowego. Patrząc na niego i na jego zachowanie, miewam czasem nieodpartą chęć pochylenia czoła lub bicia pokłonów przed Voltem i jego ilorazem inteligencji, który niejednokrotnie zdawał mi się być druzgocząco wysoki w porównaniu do poziomu intelektualnego Maxima. On najzwyczajniej w świecie, w rozwoju rozumowym pozostał na etapie pięciolatka najwyżej. 
       Boje się.
       Oczywiście nie Maxima. Boję się przyszłości u boku Daminika. Książę znów napisał o możliwym rozwiązaniu problemu z naszą przyszłością. Przeraża mnie to wszystko. Nie czuję się na to gotowa. Lecz to mój obowiązek. Już z chwilą moich narodzin pewne sprawy w moim życiu zostały nieodwołalnie postanowione. Między innymi to, że będę odpowiedzialna za lud, któremu będę jednocześnie służyć. To jego dobro musi być dla mnie priorytetem, a nie własne pragnienia i marzenia. 
       Czasami zazdroszczę rówieśnikom zwykłego życia. Ale to taki mój mały sekret, marzenie. Nikt nie musi o nim wiedzieć.
       Zwłaszcza tata.