2015/06/25

9. Niewyparzony jęzor

Witam :D
Jak widać, przybyłam z rozdziałem dziewiątym, który jest już napisany w narracji trzecioosobowej. Powoli zmieniam też poprzednie rozdziały, więc niedługo ich treść ulegnie lekkiej zmianie. Chętni będą mogli przeczytać historię od nowa, tym razem z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego ;)
W tym rozdziale poznajemy nieco innych bohaterów. Mam nadzieję, że ich postacie się Wam spodobają ;) 
Zachęcam do pisania komentarzy, a w nich opinii,uwagi sugestii ;)
Wasza bujająca w obłokach swojego umysłu,
Only
PS Wybaczcie, jeśli w sentencjach łacińskich będą błędy. Nie znam niestety tego języka i polegam na internecie ;)

13. października

       Nie wierzyła, że kiedykolwiek to się stanie. Nawet siebie o to nie podejrzewała. A jednak. Aylin Erica Santos, królewna i przyszła następczyni tronu królestwa Lustyki... zaspała. Najzwyczajniej w świecie zaspała. Najpewniej było to spowodowane tym, że nie mogła zasnąć, nękana myślami i wizjami, które utworzyły się w jej głowie pod wpływem przekazu listu od Daminika. Lecz osoby odpowiedzialne przyjmują konsekwencje swoich poczynań, więc żadna wymówka nie mogła dziewczyny usprawiedliwić.A przynajmniej sama Ali wymówek nie szukała.
       Wbiegła do szkoły na trzy minuty przed dzwonkiem. Otwierając drzwiczki szafki prawie wyrwała je z zawiasów. Momentalnie wyciągnęła potrzebne zeszyty i podręcznik. Szybkim marszem ruszyła do klasy. Mijali ją ostatni uczniowie śpieszący na swoje lekcje. Nagle drzwi łazienki męskiej otworzyły się z hukiem. Wyhamowała tylko co przed nimi, a w następnej sekundzie poczuła jak jakaś niezidentyfikowana siła zbija ją z nóg. W ostatniej chwili przekręciła się na tyle, żeby wylądować na tyłku, a nie na lewym łokciu.
   - Cholera! Sorry, maleńka.
   - Cóż za ordynarne słownictwo - wyrzuciła z siebie mimowolnie. Skrzywiła się. Nawet chyba bardziej ze względu na słowa, które usłyszała, niż na ból spowodowany upadkiem.
   - Jaka, kurde, wrażliwa - burknął znów ten głos.
       Wreszcie podniosła głowę, odrzucając do tyłu pasma włosów zasłaniające jej widok. Dwa metry przed sobą zobaczyła wściekle czerwoną czuprynę i jej właściciela, który właśnie podnosił się z podłogi. A potem spojrzała w jego iskrzące tęczówki, których barwa oscylowała pomiędzy wszystkimi odcieniami niebieskiego a zielenią. Ten kalejdoskop oczarował ją. Zanurzyła się w nim tak bardzo, że zapomniała nawet o trwającej już lekcji.
   - Aylin? - We wpatrzonych w dziewczynę oczach błysnęło rozpoznanie.
   - Alex?
   - Cóż... Z reguły nie lubię zaliczać gleby, ale, kurde, jeśli powód tego upadku wygląda tak obiecująco, to raczej nie mam co narzekać.
       Uśmiechnął się do królewny niczym model z pierwszych stron czasopism, które tak często przeglądały Caroline lub jej mama. Wyciągnął do Ali rękę, a ona ujęła ją niepewnie. Pociągnął Aylin do góry tak gwałtownie, że znów się zderzyli. Chociaż już nie wylądowali na podłodze. Dziedziczce zrobiło się gorąco. Jeszcze żaden chłopak nie był tak blisko niej. Oprócz Daminika. Choć go można było już nazwać jej narzeczonym. I tych chłopaków, z którymi bawiła się, gdy była mała. No i Kima, który czasem jeździł z nią konno. I Maxima, z którym siedziała w ławce, i który ostatnio uratował ją przed samochodem. I kompletnie nie wiedziała, czemu te wszystkie sytuacje przemknęły jej przed oczami. Czuła się, jakby jej policzki zapłonęły ogniem.
   - Dz-dzięki - wyjąkała Ali po chwili, odsuwając się szybko od chłopaka. Schyliła się, aby pozbierać leżące na podłodze papiery, które upuściła przy zderzeniu.
   - Pomogę ci - zaoferował Alex. Uczyli się w jednej klasie już półtora miesiąca, ale nigdy wcześniej nie rozmawiali. I nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć, jak bardzo niesamowitą barwę mają jego tęczówki.
   - Lepiej chodźmy, bo inaczej pani Jones się zdenerwuje - powiedziała dziewczyna odzyskując już nad sobą panowanie.
   - Aż tak się, kurde, śpieszysz do Maxima? - zapytał uśmiechając się szeroko.
   - O, tak. Niemożność ujrzenia go i przebywania w jego towarzystwie jest doprawdy bolesna. - Pokiwała głową i przewróciła ironicznie oczami.
   - Bywa raczej denerwujący, to fakt. Ale naprawdę dobry z niego kumpel.
   - Możliwe. Ja znam go jako irytującego błazna.
   - Ciekawe masz, kurde, słownictwo. - Zaśmiał się. - No ale uratował cię przed rozjechaniem.
   - Owszem. I pewnie do tej pory nie może tego sobie wybaczyć.
       Alex zachichotał dziko. Zapukał do drzwi klasy i wszedł do niej niemalże majestatycznie.
   - Przepraszamy za spóźnienie, pani profesor, ale wpadłem na Aylin na korytarzu i zaliczyliśmy glebę.
       Królewna skrzywiła się w duchu słysząc jego dobór słów. Jej rodzicielka - słysząc takie słownictwo - niechybnie padłaby zemdlona. Razem z Dantonem Ali doszła do wniosku, że jest najwyraźniej uczulona na punkcie kolokwializmów, wulgaryzmów, gwary i innych podobnych zjawisk. I jeszcze to jego kurde.
   - Dobrze. Usiądźcie na swoje miejsca.
   - Tarzasz się po podłodze z Alexem? - zapytał Maxim szeptem, gdy dziewczyna podeszła do ławki.
   - Oczywiście - odpowiedziała kpiąco. - Lubię, gdy jakiś chłopak wpada na mnie, zbija mnie z nóg i ląduje ze mną na ziemi. Akurat dzisiaj rano miałam na to ochotę. Ciebie niestety nie było, ale niespodziewanie zastąpił cię Alexander.
   - Wolałabyś, żebym to był ja? - Jego oczy błysnęły wesoło.
   - Pewnie. - Znów przewróciła oczami. To stało się ostatnio jej nawykiem. Dobrze, że królowa tego nie widziała. - Twoja pewność siebie i wybujałe ego pokonałoby mnie bez konieczności fizycznego kontaktu.
   - Aylin i Maxim.
       Cicha uwaga nauczycielki sprawiła, że odwrócili się od siebie i spojrzeli w stronę biurka. Chłopak zamarł z otwartymi ustami, gotowy do odpowiedzi na rzuconą przez Ali uwagę.
   - Tak? - zapytała dziedziczka.
   - Panie Carlaise, szczęka do góry - poleciła belferka. - Kiedyś były kłótnie, a teraz dyskretne dyskusje na lekcjach. Czy możecie mi to wytłumaczyć?
   - To chyba dobrze, że już się nie kłócimy. I nie rzucamy jedzeniem i temu podobnymi - dodał Max wykonując niedbały ruch ręką. 
   - Wtedy przynajmniej było cicho w klasie. Oczywiście poza momentami waszych kłótni. A teraz ciągle mi szepczecie w tle.
   - Już nie będziemy.
   - Mów za siebie. - Max spojrzał na dziewczę wymownie.
   - Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej będzie, jak zamilkniesz - uciszyła go towarzyszka z ławki. Ale tylko na chwilę.
   - No chyba ty - parsknął obrażonym tonem.
   - Twój komentarz dobitnie podkreślił to, co chciałam ci zakomunikować moją poprzednią wypowiedzią.
   - Rozkazuj sobie w pałacu, królewno.
   - A co? Chcesz być moim błaznem?
   - Chyba ty moją pokojówką.
   - Za marzenia się nie płaci.
   - Wiesz, co możesz...
   - Carlaise i Mington! - Wypowiedź Maxima przerwał prawie krzyk nauczycielki. Nawet inni uczniowie oderwali się od wypełniania zadanego przez panią Jones polecenia, którego oni (nawiasem mówiąc) znów nie znali, i zaczęli uważniej przysłuchiwać się wymianie zdań pomiędzy trójką głównych bohaterów tej lekcji.
       Dwójka zaniemówiła i spojrzała w jej stronę. Wyglądała na lekko poddenerwowaną.
       Chociaż nie.
       Wyglądała na bardzo poddenerwowaną.
   - Tak? - zapytali jednocześnie.
   - Czy moglibyście się zamknąć? Po prostu na jednej lekcji siedzieć cicho?
   - Nie żebym był złośliwy - zaczął Max - ale to pani chciała nas usadzić w jednej ławce. My zgodnie przeciw temu protestowaliśmy.
   - Ja przez was oszaleję. - Nauczycielka opadła na krzesło. Patrzyła na szatański duet zrezygnowanym wzrokiem. Ale po chwili w jej oczach zauważyć można było błysk determinacji.
   No to ładnie. Już po nas. Zabiję Maxima.
   - Nie. Nie i jeszcze raz nie - Jones mówiła przez chwilę do siebie. - Nie wygracie. Nie w tej sprawie. Siedzicie nadal razem. I porozmawiam z nauczycielami. Zobaczycie. Od jutra będziecie siedzieć razem na każdej lekcji. Ja wam to obiecuję.
       Aylin spojrzała przerażona na Maxima. Jego wzrok również był nieco zaniepokojony. Można powiedzieć, że zakopali już topór wojenny, ale to nie oznaczało, że chcieli ze sobą spędzać każdą lekcję. A to im właśnie groziło.
   - Nie, nie. My już nie będziemy! - wykrzyknął chłopak.
   - My już przestaniemy. Będziemy siedzieć w ciszy - powiedziała królewna w tym samym czasie.
   - Już za późno. Moja cierpliwość też ma granice.
   - Ale... - zaczął Max.
   - Żadnych ale!
   - No ale pani sor... - spróbował znów.
   - Nie! Ostrzegałam was. Kara za niesłuchanie poleceń nauczyciela.
   - Co?!
   - Tak. Razem z panną Mington.
   - Że co?! - Tym razem dziewczyna dołączyła się do jego wzburzonego okrzyku.
   - To co słyszeliście - odpowiedziała (już spokojnie) kobieta. - Co by wam tu zadać. - Zamyśliła się.
       Ali bała się odezwać. Maxim chyba też, ponieważ siedział cicho i nawet nie próbował dyskutować z nauczycielką (co w normalnych okolicznościach na pewno by zrobił). Gdy na niego spojrzała wydawał się być niezwykle zamyślony. I chyba (tak jak ona) obawiał się wymierzonej przez belferkę kary.
   - No dobrze - zaczęła po jakimś czasie. Reszta uczniów znów nadstawiła uszu. - Jako, że to pierwsza wasza kara, nie będzie zbyt surowa. Na dzisiejszej lekcji nic nie zrobiliście, więc po lekcjach udacie się do biblioteki lub w jakiekolwiek inne miejsce i napiszecie wypracowanie na temat zawarty w poleceniu pierwszym pod przerabianym przez nas tekstem. Ma to być praca wspólna. Znam wasze tendencje językowe i toki rozumowania, więc zorientuję się, jeśli jedno z was napisze całą pracę. Zrozumiano?
       Zdołali jedynie skinąć głowami.
       Siedział i, szczerze mówiąc, nie wiedział co powiedzieć. Wizja odbywania wspólnej kary z Aylin była dla niego nieco... niepokojąca. Tylko nie wiedział dlaczego. Już nie czuł do niej niechęci. To uczucie przeszło mu już jakiś czas temu. Zamiast tego był coraz bardziej zafascynowany tą dziewczyną. Jej uporem, charakterkiem, zachowaniem, a nawet tym wyniosłym słownictwem. Po prostu wszystkim.
       Patrzył na nią i nie mógł się nie zastanawiać, jak długo można wytrzymać siedząc tak sztywno jak ta dziewczyna. Jakby połknęła kij.
   Albo na niego usiadła.
       Zaśmiał się do swoich myśli.
   - Co pana tak bawi, panie Carlaise? - Głos nauczycielki wyrwał chłopaka z rozmyślań.
   - Ależ nic, pani profesor. Cieszę się na myśl o spędzeniu z naszą królewną dodatkowego czasu - odpowiedział leniwie. Belferka popatrzyła na niego uważnie, po czym powróciła do swojego zajęcia, którym było przeglądanie dokumentów i popijanie ziółek uspokajających.
       Uśmiechnął się do siebie. Pokazał klasie swoje niezadowolenie. I to szybciej niż myślał. Rozparł się na krześle, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, nadal szczerząc się jak głupi. Zadzwonił dzwonek, a on dalej tak siedział. Nagle poczuł, jak coś rozlewa się na jego koszulce i spływa na spodnie, mocząc również je. Poderwał gwałtownie głowę akurat w chwili, gdy jogurt zaczął skapywać na podłogę. Lekko go zamurowało.
   Znów - przemknęło mu przez myśli.
   - Podziękujesz później - powiedziała Aylin zakręcając jednocześnie butelkę.
   - Za co? - wykrztusił zdumiony chłopak.
   - Obudziłam cię. A tak spałbyś dalej w klasie - odpowiedziała nonszalancko.
   - Nie spałem! - wykrzyknął podłamany emocjonalnie. Podniósł się, a więcej płynu spłynęło na ziemię.
   - Ups. - Wzruszyła ramionami Ali i rzuciła Maxowi kilka chusteczek. - Masz, wytrzyj się. Chyba się ubrudziłeś.
       Zapowietrzył się. Ale po chwili na jego wargi znów wpłynął ten pewny siebie, lekko ironiczny uśmieszek.
   - Królewno - zaczął, gdy dziewczyna odwróciła się, żeby odejść - wyrobiłaś się.
   - A ty zbłaźniłeś - odpowiedziała, gdy chłopak zaczął nieporadnie wycierać plamy z czarnych ubrań.
       Parsknął śmiechem słysząc zadziorność w jej głosie. Zarzucił plecak na ramię i ścierając dalej pozostałości jogurtu, ruszył za dziewczyną do drzwi. Była niemożliwa. Chyba nigdy nie widział bardziej zaskakującej osoby.
   - I jak ja się ludziom teraz pokażę? - powiedział łamiącym się głosem wskazując na swoje ubranie.
   - Nie jest źle. Przynajmniej odciąga uwagę od twarzy. - Znów wzruszyła ramionami.
   - Pyskata się zrobiłaś - skomentował, gdy wyszli na korytarz.
   - Zgadnij, czyja to zasługa - zironizowała.
   - Zapewne kogoś niebywale obrotnego i...
   - Niewychowanego oraz wulgarnego - dopowiedziała dziewczyna.
   - No cóż... To chyba zależy od punktu patrzenia...
   - Twój punkt patrzenia jest ślepy. Ewentualnie jest daltonistą.
   - Ty mnie definitywnie obrażasz...
   - Twój zapłon również pozostawia wiele do życzenia...

       Przez resztę dnia nasza dwójka cieszyła się ostatnim dniem, w którym nie musiała spędzać każdej lekcji w swoim towarzystwie. Maxim jednak kątem oka ciągle obserwował Aylin. Coś mu w niej nie pasowało. Ciągle była taka... Zamyślona? Przygaszona? Nie wiedział jak to inaczej określić. Mniej się odzywała, ale gdy ją zaczepiał była bardziej niż zwykle cięta i złośliwa. Czuł, że coś musiało mieć wpływ na jej nastrój i zachowanie. Coś niezbyt miłego.
       Miał rację. Królewna ciągle myślami wracała do otrzymanego wczoraj listu.  
   "Jeśli wszystko potoczy się pomyślnie, za rok będziemy już narzeczeństwem, a może nawet małżeństwem!"
       To zdanie ciągle brzmiało w jej głowie, powtarzane głosem Daminika. Wywoływało to u niej pewien lęk. Sama nie wiedziała dlaczego. Przecież już od tylu lat wiedziała, że zostanie żoną księcia Uniki. Wiedziała, ale nigdy nie odczuwała w związku z tym takiej niechęci, obawy i pewnego rodzaju żalu. Bała się tego, co przyniesie przyszłość. 
       Po raz pierwszy się tego bała.

   - Idziemy do biblioteki - zarządziła Aylin władczym tonem, gdy wyszli z ostatniej lekcji. 
   - Innego miejsca schadzek nie mogłaś wymyślić? - zapytał kpiąco Maxim.
   - Schadzek. Dobre sobie - prychnęła. - Na głowę nie upadłam.
   - Już nie ukrywaj swych pragnień, maleńka.
   - Moim pragnieniem jest, abyś w tej chwili zamknął usta i już się nie odzywał. 
       Odwróciła się tak gwałtownie, że idący za nią chłopak ledwo wyhamował. Jej wycelowany w jego twarz palec, lekko go zaniepokoił. Cofnął się, co jednak wcale nie pomogło, bo dziewczyna zrobiła krok do przodu. Nie był pewny, ale miał wrażenie, że trochę przesadził. A może trochę więcej niż trochę?
   - Gdybyś potrafił się zamknąć na lekcji, nie siedzielibyśmy teraz po uszy w tym wszystkim! - kontynuowała Ali przybliżając się do chłopaka o kolejny krok, gdy on cofał się do tyłu. - Ale nie! Pan Maxim zawsze wie wszystko najlepiej i nie może się powstrzymać przed przebieraniem tym językiem! To przez ciebie, błaźnie, mamy teraz tą dodatkową pracę, więc z łaski swej nieinteligentnej łepetyny połknij w końcu ten swój niewyparzony jęzor i bądź cicho, gdy tak karzę! 
   - Nie musisz wrzeszczeć - powiedział po chwili ciszy Max. Zaraz potem już wiedział, że to nie był dobry pomysł. Skąd? Bo w oczach dziewczyny, które (nawiasem mówiąc) były dość blisko jego twarzy, zobaczył wybuch bomby atomowej.
   - Ja jeszcze nie wrzeszczę! - Tym razem wrzasnęła. Tego było za wiele. Najpierw się nie wyspała przez list od Daminika, potem kara od Jones, a teraz jeszcze bezcelowe dyskusje z tym dupkiem.
       Na korytarzu było już niewiele osób, ale wszyscy odwrócili się w ich stronę. Nie ma co się dziwić. Takiego wrzasku (a raczej tak mocnego głosu i wydobytych z jej gardła decybeli) pozazdrościłby Ali niejeden śpiewak. Maxim nie był pewny, czy pisk, który rozdźwięczał się w jego uszach, wygenerował jego mózg, czy to echo pękania jego bębenków usznych. Skrzywił się delikatnie. Po tak niepozornej postaci nie spodziewał się takiego ryku. 
   - Zamknij twarz i nie waż się odzywać, jeśli ci na to nie pozwolę! - powiedziała dobitnie i przybliżyła się jeszcze bardziej. Max przyparty plecami do ściany nie miał już gdzie uciekać, więc pomalowany na czarno paznokieć dziewczyny boleśnie wbił się w jego klatę. - Jasne?!
       Nie odezwał się. Wziął sobie do serca polecenie dziewczyny. W końcu miał siedzieć cicho. 
   - Pytałam o coś! Możesz odpowiedzieć.
   - Jasne - bąknął cicho.
   - Świetnie. - Zrobiła krok do tyłu. Potem drugi. - Do biblioteki. Już. - Pokazała ręką kierunek. Chłopak ruszył potulnie. Dziewczyna szła jakieś trzy kroki za nim.
   - A mogę pójść do kibla?
   - Pozwoliłam ci się odezwać?
   - To jak mam uzyskiwać twoje pozwolenie?
   - Podnoś rękę. Jak do odpowiedzi.
   - Chyba sobie jaja robisz.
   - Powiedziałam coś!
       Chłopak podniósł rękę.
   - Tak?
   - Mogę do kibla? 
   - Masz 2 minuty...
       Piątka osób przysłuchująca się tej wymianie zdań ledwo tłumiła swój śmiech. To znaczy dwie dziewczyny i jeden chłopak otwarcie rechotali, a pozostała para uśmiechała się (co prawda szeroko, ale w ciszy i spokojnie). 
   - Jak myślicie? Nie pozabijają się? - zapytała niebiesko-włosa swoich towarzyszy. 
   - Raczej nie. Ale, kurde, może być ciekawie. 
   - Myślę, że stanie się to, co im pisane. Alea iacta est [kości zostały rzucone] - powiedziała melodyjnym głosem fioletowo-włosa. 
   - Pewnie ucierpi najwyżej biblioteka. Chociaż może i oni - powiedziała melancholijnie białowłosa, a obejmujący ją czarnowłosy chłopak skinął głową, zgadzając się z towarzyszką. 
   - Jeśli coś się, kurde, stanie, to dowiemy się tego jutro.
   - Pewnie tak. Tak to już jest. Consummatum est [stało się].
   - Co powiecie na pizzę? - zaproponowała szafirowa dziewczyna.
   - No raczej, kurde! A co z nimi? - zapytał chłopak wskazując głową kierunek, w którym udała się nasza dwójka.
   - Absens carens. Nieobecny traci - wytłumaczyła dziewczyna, widząc pytające spojrzenia. 
   - Od pizzy się tyje. Ale ok - zgodziła się białowłosa.
   - Yhym - zgodził się jej towarzysz.
       Cała piątka ruszyła do wyjścia. Często chodzili gdzieś razem. A że mieli ciekawy temat do obgadania, ich wypad cieszył ich jeszcze bardziej.
       Pozostaje pytanie, co u Aylin i Maxima. Pracę napisali, owszem. Nie obyło się bez kłótni, gróźb i czynów będących aktami agresji, lecz oprócz brudnopisu królewny i dwóch długopisów, nic innego nie ucierpiało. Przynajmniej nie trwale. A duma Maxa i cierpliwość Ali odpoczęły przez wieczór na tyle, że w nocy  w pewien sposób zatęsknili za swoim towarzystwem. 
       Królewna żałowała, że nie ma obok Maxima, dzięki któremu przynajmniej przez jakiś czas nie myślała o Daminiku i wszystkim z nim związanym. A chłopak zatęsknił za obecnością tej dziewczyny, która udowadniała mu, że nie wszystko w tym świecie jest sztuczne, brutalne, że są też rzeczy prawdziwe. 

"To doprawdy wspaniała wiadomość, Daminiku. Nie obawiaj się. Wedle Twej prośby nie wyjawię nikomu, czego się od Ciebie dowiedziałam".

2015/06/18

Narracja

To znowu ja i (niestety) nadal nie z nowym rozdziałem. Ten post dotyczyć będzie czegoś innego. A mianowicie (tak jak w tytule) narracji.
Początkowo pisałam ten blog w narracji trzecioosobowej. Później zaczęłam go pisać z perspektywy głównej bohaterki, ponieważ tak było mi wygodniej. Następnie postanowiłam pisać też rozdziały z punktu widzenia Maxima, ponieważ to dawało większy wgląd w emocje i uczucia bohaterów.
A teraz pewna kwestia nie daje mi spokoju. Pisząc rozdział ósmy (tak, piszę go. Jestem w połowie) doszłam do wniosku, że jednak lepsza byłaby narracja trzecioosobowa. Czemu? Ponieważ przyszły mi do głowy sceny, w których nie bierze udziału ani Aylin, ani Maxim. A wprowadzać narracji z punktu widzenia kolejnego bohatera nie mam ochoty. Za duży byłby młyn.
I tu mam decydujące pytanie: zostawiać narrację taką, jaka jest i ominąć te pewne sceny? Czy zredagować treść bloga od początku, zmieniając wszystko na narratora wszech wiedzącego?
Proszę Was, dobre dusze, doradźcie biednej, zagubionej, ale całkowicie Waszej,
Only 

2015/06/08

Audiencje?

Witam! :D
Dzisiaj przybywam nie z nowym rozdziałem, który już powoli się tworzy, lecz z małym obwieszczeniem :D. Otóż pojawiła się nowa zakładka, zatytułowana - Audiencje, czyli pytania, odpowiedzi, sugestie -. W komentarzach możecie zadawać pytania dotyczące wszystkiego powiązanego z blogiem, historią i postami. Z chęcią poczytam także wasze sugestie dotyczące dalszych losów bohaterów ;).
Tak więc zachęcam do korzystania z tejże zakładki ;)
Wasza zdrowa inaczej,
Only ;]