2015/04/22

1. Nie-pracujący król

15. września

       Szła ścieżką prowadzącą do dużych, ozdobnych, drewnianych drzwi. Otworzyła je i weszła do (od niedawna) swojego domu. Postawiła torbę przy szerokich, bogato zdobionych, pokrytych bordowym dywanem schodach i poszła do urządzonej w jasnych kolorach kuchni. Początkowo nie mogła przyzwyczaić się do rozmiarów nowego domu i nowych przestrzeni. Mimo, że duże i ładne, ustępowały pod wieloma względami miejscu, w którym spędziła osiemnaście lat swojego życia.
       Z kuchni przeszła do oddzielonej od niej długim barem jadalni, w której dominowały masywne, mahoniowe meble i kolor beżowy, a z niej do salonu. Pomieszczenie nie było wielkie, ale gustownie urządzone. Pod kremowymi ścianami stały meble w kolorze drzewa wiśniowego, a wiszące tam obrazy przedstawiały wspaniałe widoki.
       Nie mogła znaleźć sobie miejsca. I tak było od dwóch tygodni. Ale po raz pierwszy nie była przy tym wściekła. W końcu zrozumiała, dlaczego tu jest. A przynajmniej wydawało się jej, że rozumie. Usiadła na kanapie w kolorze wiśniowym i zapatrzyła się w ogród za wielkimi, przeszklonymi drzwiami.
   - O...
   - Bez tytułów - przerwała wchodzącej do pomieszczenia dziewczynie. - Mów mi po imieniu.
   - Ale...
   - Ingrid - powiedziała cicho, lecz stanowczo. Dziewczyna słysząc swoje imię podniosła wzrok i spojrzała na Aylin. Były w tym samym wieku. Jednak Ingrid była trochę wyższa i lepiej zbudowana, ale mimo chłopięcej sylwetki ładna. - Gdy ktoś przyjdzie mnie odwiedzić mamy udawać rodzinę. Żadna kuzynka nie zwracałaby się do mnie 'wasza wysokość'.
   - Oczywiście, wasz...
   - Ingrid... - westchnęła, przerywając jej.
   - Rozumiem.
       Aylin podniosła się z zajmowanego miejsca i poszła na górę. Przy schodach nie było już jej torby. Weszła powoli na piętro. Przeszła przez wyłożony jasnym drewnem korytarz i otworzyła ostatnie drzwi po lewej. Duże okna jej pokoju wychodziły na ogród za domem, a jedno na posiadłość sąsiadów. Lawendowe ściany i podłoga z ciemnego drewna uspokoiły dziewczynę. Rozejrzała się powoli. Mahoniowe meble bardzo jej się podobały. Podeszła prosto do biurka stojącego na lewo od wejścia. Na nim czekały już listy. Przerzuciła je szybko, szukając jednej, konkretnej koperty.
       Listu od Daminika nie było. Starała się powstrzymać ogarniającą ją irytację. Już tydzień czekała na odpowiedź. Zastanowiła się, czy ma inną możliwość skontaktowania się z nim, ale po chwili odpuściła. Odkąd zlikwidowano linie telefoniczne komunikacja kulała na stopniu globalnym. A w Unice, gdzie mieszkał Daminik, nadal debatowano nad ponownym wprowadzeniem do użytku łączy internetowych. Pozostała im poczta.
       Listy były od rodziny, znajomych i różnych doradców. Każdemu odpisywała zazwyczaj w podobnym do niego tonie. Mamie narzekaniami, siostrze zachwytami, a doradcom przedstawiała swoje warunki i uwagi. Na końcu przeczytała wiadomość od taty.

14. września
       Droga Ali...
       Mam nadzieję, że nie gniewasz się już na mnie za decyzję o Twojej przeprowadzce do Lotos. Nie zrobiłem tego na złość Tobie lub Twojej matce. Nie była to dla mnie łatwa decyzja.
       Wiem, że taki obrót sprawy wiele zmienia i utrudnia. Znalazłaś się w nieznajomym świecie, daleko od nas, ale naprawdę poświęciłem dużo czasu na przygotowania do tego... doświadczenia. Twoja szkoła jest jedną z najlepszych w mieście, dom znajduje się na najlepszym osiedlu, a Jose, Matilda i ich córka to naprawdę dobrzy ludzie.
       Na pewno zadajesz sobie pytanie, czemu tak się stało. Ali, jesteś mądrą dziewczyną. Nigdy w to nie wątpiłem. Wiem, że znasz położenie wszystkich jednostek naszej armii, i w razie potrzeby potrafiłabyś doskonale nią dowodzić. Sam słyszałem, jak grasz symfonie najwybitniejszych kompozytorów. Ale, Skarbie, co byś odpowiedziała, gdyby ktoś zapytał Cię o Twój ulubiony zespół współczesny? Albo o Twój ulubiony film fantastyczny? Wiem też, że dobrze rozumiesz się z Daminikiem, ale czy potrafiłabyś porozmawiać z normalnymi chłopcami lub dziewczynami w Twoim wieku, którzy nie mają pojęcia o korzyściach płynących z sojuszy międzynarodowych? W sprawach kraju i powiązanych z nim wątkach jesteś świetnie zorientowana, Ali, ale nie w tematach młodzieżowych. Doskonała z Ciebie królewna, ale kiepska nastolatka, Skarbie.
       Nie chcę, żebyś była uwieziona w pałacu. A to Ci właśnie grozi. Twoja matka nalegała na to, aby mogła wychować Cię tak, jak wychowywała się ona sama. Za późno zorientowałem się, jak nieporadną wobec życia poza pałacem Cię to czyni. Sama na pewno zauważyłaś, że Twoja matka nie zna życia spoza murów zamkowych. Całą młodość przed przeprowadzką tutaj spędziła w stolicy Turysu, w pałacu. Chcę, żebyś Ty była inna. Żebyś potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, w obliczu której postawi Cię los.
       To mój prezent dla Ciebie, na Twoje 18. urodziny. Tym prezentem jest szansa poznania prawdziwego życia. Wiem, że możesz tego nie rozumieć, i uważać mnie za ostatniego głupca. Ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Chciałem tylko, aby chociaż jedna moja córka potrafiła utożsamiać się z ludem jej poddanym. Twoja siostra nie dałaby rady. Jest zbyt zależna od matki, co chyba już zauważyłaś. Ja sam, gdy byłem młody, często bywałem wśród ludu. Mój ojciec sam mnie do tego zachęcał. Teraz wiem, że miał wiele racji. Chcę dać taką samą szansę na poznanie prawdziwego życia Tobie.
       Ali, nie jestem tyranem. Nie będę Cię skazywać na życie, którego nie chcesz. Jeżeli po miesiącu nadal będziesz chciała wrócić do domu, nie będę protestować. Ale, proszę, spróbuj wytrzymać choć jeden miesiąc, Ali.
       Muszę kończyć. Już wyobrażam sobie tą minę Dantona, gdy dowie się, że nie czytam właśnie korespondencji, którą przyniósł mi wcześniej. Lubię go, ale czasami aż za bardzo przykłada się do swoich obowiązków.
       Twój kochający, całkowicie pochłonięty nie-pracowaniem, ojciec.
       Christian Louis Santos

       Minęła wielkie łoże z baldachimem, drzwi do garderoby i podeszła powoli do okna, nadal trzymając w dłoniach kartkę od ojca. Za szybą widziała rozległy ogród, kwitnące drzewa i fontannę na małym dziedzińcu. Pomiędzy rabatami chodziła Ingrid. To wszystko wyglądało tak... spokojnie. Zupełnie inaczej niż wystawne, bogate życie w pałacu, do którego była do tej pory przyzwyczajona. Usiadła na szerokim, wyściełanym parapecie i ze stojącego na nim pudełka wyjęła kartki i pióro. Lubiła pisać z tatą. Zawsze, gdy był na jakimś wyjeździe, znalazł czas na list do córki. A ostatnio trochę go zaniedbywała. Była wściekła na niego za to, że wydelegował ją z pałacu i umieścił w jakiejś nieznanej jej dzielnicy w Lotos. Ale tego dnia to się zmieniło. Nie tylko z powodu jego listu. Sama coś zrozumiała. 

15. września
       Drogi Christianie Louisie Santos,
       Pochłonięty nie-pracowaniem królu i mój ukochany rodzicielu,
       Przyznaję, że początkowo zamierzałam już nigdy w życiu nie odezwać się do Ciebie słowem, za to, że bez mojej wiedzy zaplanowałeś dla mnie całą tą... przygodę. Byłam wściekła. Wylądowałam w nieznanym mi miejscu, z daleka od was. Myślałam, że nie wytrzymam psychicznie.
       Szczerze mówiąc, aż do dzisiaj miałam Ci za złe to wszystko. Ale również dzisiaj dotarło do mnie, że to przymusowe wygnanie może mieć w sobie coś więcej. I nie stało się to za sprawą Twojego listu, który (nawiasem mówiąc) dużo mi wyjaśnił. Początkowo było mi ciężko. Nie znałam nikogo. Prawda wyglądała inaczej niż historie przedstawiane w telewizji. Tłumy rozwrzeszczanych, mówiących językiem jakby moim, ale jednak nieznanym, nastolatków. Przekonałam się już pierwszego dnia, że wiedza, którą wpoili mi profesorowie, choć gruntowna i szczegółowa, jest czysto teoretyczna. To było potworne. Ale dzisiaj na lekcji zrozumiałam, że ta "przygoda" ze szkołą ma mnie czegoś nauczyć. Profesorowie uczyli mnie, że w normalnym życiu niechęci nie ukrywa się za fałszywymi uśmiechami, jak w naszych sferach, ale okazuje się ją otwarcie. Dzisiaj dostałam swego rodzaju lekcję, jak bezpośredni może być świat spoza pałacu. Ale spokojnie. Poradziłam sobie.
       Rozumiem już, że chciałeś po prostu dać mi lekcję samodzielności. I prawdziwego świata. Tak, umiałabym poprowadzić armię na wojnę, ale byłam całkowicie bezradna wobec planu tras autobusów komunikacji miejskiej. Brakuje mi sukni, ale zaczynam doceniać wygodę spodni. Wiem, że mieszkanie w pałacu odizolowałoby mnie od trudów tego życia. Łatwo podejmować decyzje dotyczące ludzi, o których praktycznej sytuacji nie mamy najmniejszego pojęcia. Wiedza teoretyczna to nie wszystko. 
       Muszę kończyć, tato. Na jutro mam zadane wypracowanie, w którym muszę posłużyć się przykładami postaw wybranymi z literatury współczesnej, o której nie mam najmniejszego pojęcia. Chyba zapytam Ingrid, czy zna jakąś ciekawą książkę. 
       Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Naprawdę. I choć przeraża mnie myśl o tym, ile jeszcze o tym świecie nie wiem, i ile jeszcze muszę się nauczyć, postaram się wytrzymać tu cały rok. A może nawet i dłużej.
       Twoja kochająca, pochłonięta poznawaniem nowego świata, córka.
       Aylin Erica Santos

PS Zwróciłeś uwagę, że już przyswajam sobie nowe słownictwo?

       Złożyła kartki, wsunęła do koperty i zaadresowała ją. Gdy wstała, aby odłożyć list od ojca do specjalnego pudełka, rozległo się pukanie do drzwi.
   - Proszę!
   - Przyszedłem przekazać, że obiad podany, wasz...
   - Jose - przerwała mu. - Bez tytułów. Przecież wszyscy mają mnie wziąć za waszą kuzynkę. Więc, powtarzam, nie mówcie do mnie "wasza wysokość". Jasne?
   - Tak, wasza...
   - Jose...
   - Tak jest, panienko.
   - Jeszcze nad tym popracujemy. - Pokręciła głową, ale uśmiechnęła się. Znała Jose odkąd była dzieckiem i nie potrafiła się na niego gniewać, nawet jeśli nie słuchał jej poleceń.
       Mężczyzna już odwrócił się, żeby wyjść z pokoju, gdy wpadła na pewien pomysł.
   - Jose!
   - Tak, panienko?
   - Gdzie jest najbliższa poczta?
   - Jakieś pół kilometra stąd, panienko.
   - Świetnie. Na jakiej ulicy?
   - Chyba Lincolna, panienko. Ale dla pewności zapytam Ingrid. Ona jest lepiej zorientowana.
   - Nie, nie kłopocz się. Sama ją zapytam.
       Kamerdyner skinął głową i wyszedł z pokoju. Szybko schowała otrzymane listy do pudełek, wzięła wiadomości, które musiała wysłać, torebkę i zbiegła na dół. 

       Owszem, nasza Aylin zdawała sobie sprawę z tego, że to głupie nie znać prawie w ogóle miasta, w którym (można powiedzieć) się mieszka. Ale w jej przypadku naprawdę tak było. Całe życie spędziła w pałacu. Opuściła go może zaledwie kilka razy, gdy towarzyszyła ojcu w podróżach do Uniki, innych zaprzyjaźnionych państw lub gdy pomagała mu w sprawach królestwa, które wymagały podróży do innej jego części (kraju, nie ojca). Ale nawet wtedy nie zwiedzała miasta, tylko przejeżdżała przez nie szybko samochodem o zaciemnionych szybach. Teraz, gdy prowadziła w Lotos swego rodzaju nowe życie, poznawała miasto od obcej jej do tej pory strony. Idąc na pocztę postanowiła, że zacznie lepiej poznawać okolicę. Że nie będzie tylko jeździć autobusami, ale też sama zacznie poruszać się po krętych uliczkach.
       Wysłała listy i powoli ruszyła w drogę powrotną. Rozglądała się wokoło i obserwowała toczące się na ulicy życie. Nadal znajdowała się na swoim osiedlu. Ta dzielnica była dość zamożna, ale wiedziała, że wiele innych nie trzyma się tak dobrze.
       Musiała poznać dobrze to miejsce. Musiała. Lotos, jako stolica, było największym miastem tego kraju. W pewnym sensie reprezentowało sobą to, co dzieje się w innych metropoliach i małych mieścinkach Lustyki. A skoro w przyszłości miała rządzić tym krajem, musi wiedzieć, co będzie jej podlegać.
       To przecież oczywiste, prawda?

6 komentarzy:

  1. Świetnie napisane :-)
    Masz trochę powtórzeń, ale da się przymknąć na to oko ;-)
    Musi być to dla niej ciekawe doświadczenie
    Pewnie dla nas też by było, gdybyśmy nagle mieli przeprowadzić się do jakiegoś pałacu z pięknymi ogrodami i służącymi na każdym rogu :-D
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że powtórzenia to moja najsłabsza strona :)
      A jej uczucia starałam się oddać w miarę realnie ;)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział. W ogóle podoba mi się pomysł na tę historię. Księżniczka wyrwana z pałacowego życia i przeniesiona do zwykłej szkoły, aby zakosztowała także uroków funkcjonowania w zwykłym społeczeństwie? Tego jeszcze chyba nigdzie nie czytałam, ale jak najbardziej mi się podoba. Nie dziwię się, że dziewczyna czuje jakąś złość względem ojca. Pewnie też bym się tak zachowywała na jej miejscu. Cieszę się jednak, że ta złość nie trwała zbyt długo i dała radę w końcu napisać do niego normalny list.
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na ogół spotykam się z historiami książąt, a jeśli już są księżniczki, to albo nie mają pojęcia o swoim pochodzeniu, albo to takie wychowane w pałacu damy. Dlatego postanowiłam przedstawić historię trochę innej królewny, która będzie musiała zmierzyć się ze swoim losem ;)

      Usuń
  3. Hey, jak juz mówiłam ja i moje poprzedniczki pomysł jest fenomenalny. Ciężko jest przyzwyczaić się do swojego, bądź co bądź nowego życia. Mam nadzieje, że historia zaskoczy mnie równie co koncept.

    I taki mały spamik (hihi), jeśli nie masz oczywiście nic przeciwko ^×^
    Zapraszam na mojego bloga http://utracone-wspomnienia-monaghan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinno być ciekawie ;)
    A do Ciebie na pewno zajrzę ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? ===> komentuj ;)
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie ogromna motywacja ;)