2015/05/19

7. Juliusz Cezar


No więc przybywam z kolejnym rozdziałem ;). Ostatnio pytałam Was, co sądzicie o zrobieniu przeze mnie zakładki - Bohaterowie-. Tylko jedna osoba wyraziła swoją opinię [za co serdecznie dziękuję Monika fila], ale i tak postanowiłam taką stronkę założyć. Opublikowałam ją już kilka godzin temu, ale teraz dodatkowo was o niej informuję ;)
Only ;]

8. października
       Nigdy nie zastanawiała się, jak to by było żyć w starym świecie. Wiedziała, że kiedyś oprócz zaawansowanego internetu ludzie mieli komunikację telefoniczną. Wiedziała, że odkryto szkodliwe działanie fal telekomunikacyjnych na organizmy ludzi i dlatego wycofano prawie wszystkie typowe dla tamtych czasów nabytki techniczne. Wiedziała, że kiedyś istniała broń palna, ale po ostatnich wojnach światowych zniszczono wszystkie znalezione egzemplarze. Aby ludzie nie mogli krzywdzić się tak, jak kiedyś. Aby panował pokój. Wiedziała to wszystko. Musiała. W końcu była królewną.
       Nie myślała nad tym, jakie byłoby życie w tamtych czasach, bo dla mieszkańców pałacu wyglądałoby podobnie. Byt królów zawsze wygląda podobnie. Ale życie zwykłych ludzi musiało się radykalnie zmienić. A przynajmniej tak jej się wydawało. 
   - Umówiliście się?
       Dziewczyna zachwiała się lekko, gdy Kate prawie wskoczyła jej na plecy. Zamknęła szafkę i powoli odwróciła się w stronę koleżanki, która w tamtej chwili wyglądała jak mała, nakręcona zabawka. Podskakiwała lekko i wpatrywała się w Aylin błyszczącymi oczami. Jej tęczówki miały identyczny z włosami szafirowy odcień. Do tego czarne tatuaże na policzkach i skroniach. Biorąc pod uwagę to, że już kilkakrotnie zmieniały się ich wzory, królewna mogła z całą pewnością stwierdzić, że koleżanka robi je henną. Podejrzewała, że niebieskie rzęsy też są doczepiane. Bo raczej żaden tusz aż tak nie wydłuża. Ale wyglądała fajnie. Dziedziczka nie miałaby odwagi na taką zmianę w swoim wyglądzie.
   - Z kim? - zapytała, patrząc na nią zdumiona.
   - No z Maximem. A z kim innym? - odpowiedziała niebiesko-włosa niecierpliwie, przewracając oczami. Ta nowa czasami wydawała się aż zbyt nieogarnięta jak na te czasy.
   - Ja z nim? Ty chyba oszalałaś. Dobrze się czujesz? - Dziewczyna popatrzyła na towarzyszkę zmartwiona.
   - Weź się nie zgrywaj. Chyba pół szkoły widziało jak cię wczoraj odepchnął sprzed tego samochodu. I potem tak leżeliście razem na asfalcie - dodała rozmarzonym głosem.
   - Proszę cię. Kogo by denerwował gdyby mnie nie było? Nie chciał pozbawiać się rozrywki.
   - Serio, Aylin? Uczę się z nim od pierwszej klasy i nigdy nie widziałam, żeby robił coś miłego dla kogoś spoza tego ich kółka wzajemnego uwielbienia. Zwłaszcza dla jakiejś dziewczyny. 
   - Kółko wzajemnego uwielbienia? - zapytała Ali unosząc brwi. 
   - I te jego maślane oczy, gdy patrzy się na ciebie - kontynuowała Kate, jakby nic nie słyszała. 
   - Maślane?! - zachłysnęła się z niedowierzania królewna i stanęła na chwilę, przez co prawie staranował ją idący za nią szkolny napastnik futbolowy. 
   - Kobieto. - Koleżanka popatrzyła na brązowowłosą jak na przypadek skrajnego debilizmu, któremu nic nie idzie normalnie i w prosty sposób przetłumaczyć. - Go. Do. Ciebie. Ciągnie. I to cholernie ciągnie. Tak bardzo jak mój wzrok do jego cholernie kształtnego tyłka.
   - Zdaje ci się - wyrzuciła z siebie unikając zderzenia z przebranym za Rzymianina chłopakiem. Gonili go osobnicy do złudzenia przypominający legionistów. 
   Klasa artystyczna - przemknęło jej przez myśl.
   - Mi się zdaje? Mi? - Panna Olivander spojrzała na pannę Mington z niedowierzaniem. - Zanim się zjawiłaś, przez prawie całą pierwszą i drugą klasę zakładaliśmy, że Carlaise to pedzio. Ignorował nawet Elitę.
   - Pedzio? - powtórzyła pytająco. - Elitę?
   - No homo.
       Usiadły w swoich ławkach. Kate siedziała przed Aylin, dlatego odwróciła się do tyłu, aby móc kontynuować rozmowę. Ali miała wrażenie, że gapi się na koleżankę tak, jak przeciętny mieszkaniec Wiecznego Lodu patrzyłby się po raz pierwszy na pustynię. Z wielkim znakiem zapytania wyglądającym z jej źrenic.
   - No, że jest odmienny. - Dalej nic. - Lubi chłopców?
       Dopiero ostatnia podpowiedź, wypowiedziana pytającym, lekko zrezygnowanym tonem, który świadczył o wątpliwościach co do jakiegokolwiek myślenia lub innych procesów zachodzących w królewskim mózgu (którego istnienie owy ton również poddawał w wątpliwość) odniosła zamierzony skutek. Równie zdziwioną minę nasza królewna miała wcześniej chyba tylko raz - gdy wpadła do łazienki na drugim piętrze i zobaczyła, jak Danton w różowych bokserkach pląsa beztrosko po kafelkach, nucąc pod nosem "Call me maybe" i robiąc dziwne podskoki. Zwiała stamtąd jeszcze szybciej niż przyszła.
   - Że niby... jest gejem? - Słowa wychodzące z ust błękitno-krwistej stawały w gardle mówiącej. 
       Oczywiście, że słyszała o takich zjawiskach. Telewizję mieli. Co prawda w Lustyce nadawane były tylko trzy programy, ale zawsze coś. Internet też był. Nie miał takiego zasięgu, zastosowania i możliwości, jakie posiadł podobno w starym świecie, ale i tak informacje krążyły. Na oficjalnych stronach ciekawych rzeczy nie było, ale czasem jacyś samozwańczy techniczni robili rewolucje, umieszczając na nich różne zakazane, wariackie filmiki i inne materiały. Pewne rzeczy były szokujące. A to... 
   - Alleluja! - zawołała szafirowo-włosa, wznosząc ręce i oczy do nieba, zadowolona, że jej nowa, nieco zagubiona i ograniczona koleżanka, wreszcie zrozumiała, o co jej chodzi. - I nie. Nie jest. Chyba. Cholera go wie. Myśleliśmy, że jest. Ale na ciebie gapi się jak w obrazek. I chyba nie jest. Sama go zapytaj.
   - Że niby ja mam go o takie rzeczy pytać? - Gapiła się zdumiona na siedzącą przed nią dziewczynę.
   - No taa. Komu ja to mówię. - Kate odwróciła się, bo zadzwonił już dzwonek.
   - Mi to mówisz - powiedziała przyszła dziedziczka niepewnie, trochę zagubiona w rozmowie.
   - No właśnie. 
   - Czy ty mi sugerujesz, że nie zapytałabym go o to?
   - Po prostu... - zaczęła, szukając właściwych słów. - Po prostu takie rzeczy do ciebie nie pasują. Nie wiem jak to inaczej nazwać.
   - Czemu niby? 
   - No po prostu. Jesteś grzeczna, miła i tak dalej. Nie jesteś chamska i bezczelna. To nie twoja działka.
       Znów odwróciła się w stronę biurka, bo nauczycielka weszła do klasy. Panna Santos-Mington zamyśliła się. Kate miała rację. Chamskie odzywki nie pasowały do niej. A przynajmniej nie pasowały do królewny Aylin. Ale chociaż starała się jak tylko mogła, by przestać być królewną na czas pobytu w szkole, ciągle miewała ochotę by zawołać pokojówkę lub porozmawiać z kimś o planach reform. Albo założyć długą, ciężką, ozdobną suknię. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że już nic nie będzie tak jak kiedyś. Nie będzie tą samą królewną Aylin.
       Z rozmyślań wyrwał ją łomot otwieranych gwałtownie drzwi. Odlepiła spojrzenie od zielonej tafli tablicy i przeniosła je na wejście. Sądząc po wyglądzie Maxima, którego włosy sterczały na wszystkie strony, a oko przybrało podejrzanie liliowo-śliwkowy kolor, musiał mieć naprawdę niezły powód do spóźnienia i równie ciężki poranek za sobą.
   - Wreszcie raczył się pan zjawić, panie Carlaise? - zapytała po chwili nauczycielka.
   - Przepraszam, pani profesor, ale tym razem to nie była moja wina - powiedział siląc się na powagę i zamykając drzwi.
   - Jak to?
   - Może przegrałem bitwę, ale wygram wojnę - odpowiedział zagadkowo, gdy usiadł w ławce.
        Nauczycielka spojrzała na chłopaka z obawą o jego zdrowie psychiczne malującą się na jej twarzy (co nie było wcale nieuzasadnione). Uczniowie roześmieli się, a królewna zaczęła się zastanawiać z kim jeszcze (oprócz niej) Maxim prowadzi wojny. Wolała mieć na to monopol, no ale co zrobić...
   - Idę sobie spokojnie pod klasę, a tu zza rogu wyskakuje Juliusz Cezar - powiedział po chwili ożywionym głosem chłopak. Klasa ryknęła śmiechem. - Wskoczył mi w ramiona i zaczął się drzeć o jakimś spisku. I wtedy zjawił się rzymski pułk wojenny, który stwierdził, że ja chcę sam dokonać zamachu stanu. No i żeby mi to uniemożliwić, wyzwali mnie na wojnę. Broniłem się dzielnie, ale poległem. Lecz poprzysiągłem zemstę pókim żyw.
       Kilka osób zachichotało, a Ali patrzyła na niego. Miała nadzieję, że nie gapi się na niego jak na idiotę, ale jej nadzieje były raczej daremne. Przewrócił oczami i westchnął głęboko.
   - Co tym razem, królewno? Zakłóciłem twój spokój spóźnieniem?
   - Legion - wyrzuciła z siebie odruchowo.
   - Co?
   - Legion. Rzymski legion. To jednostka wojskowa w starożytnym Rzymie. Oni walczyli w legionach, a nie w pułkach.
   - A skąd ty wiesz takie rzeczy? - Spojrzał na tą pieprzoną damulkę zdumiony. Nie spodziewał się po niej znajomości terminów wojskowych.
       Ale Aylin już go nie słuchała. Coś jej się przypomniało.
   - Jesteś homo? - wypaliła, używając jednego ze słyszanych niedawno określeń.
       W klasie było dość głośno, więc prawie nikt nie słyszał tego pytania, ale fioletowo-czerwone oko Maxima zaczęło robić się niepokojąco wielkie, a Kate i jej koleżanki parsknęły śmiechem, zasysając powietrze, przez co brzmiały jak duszące się astmatyczki. Po chwili dotarło do niej, co właściwie zrobiła.
   Zabiję Kate. Zabiję ją - myśli rozbijały się w jej głowie.
       Nie wiedziała, czy chłopak udusi ją na miejscu, czy wybierze inny, bardziej odległy w czasie sposób zemsty. Ale była pewna, że na pewno jej tego nie odpuści. Dziewczynie nie pozostało nic innego poza graniem, więc wyprostowała się i uniosła wyzywająco brwi. Lekki szok i niedowierzanie powoli schodziły z twarzy chłopaka. Zamiast nich ujrzała dobrze jej już znany, kpiący uśmiech i skrzywienie brwi świadczące o rozbawieniu.
   - Królewno... Takie słowa nie pasują damie.
   - Unikasz odpowiedzi czyli coś jest na rzeczy - odpowiedziała z uśmiechem. Miała wrażenie, że Kate, Mata i Lisa przestały oddychać słuchając ich rozmowy.
   - Nie unikam. Po prostu twoje pytanie jest tak absurdalne, że wolę na nie nie odpowiadać.
   - Nie ma absurdalnych pytań. Są tylko wstydliwe odpowiedzi.
       Jego rozbawione spojrzenie przesunęło się po postaci towarzyszki, zatrzymując się ostatecznie na oczach. Aylin po chwili przerwała kontakt wzrokowy i odwróciła się do tablicy, słuchając słów nauczycielki.
   - Nie jestem gejem. I spokojnie. Nie musisz obawiać się o swoją cnotę. Takie puste panienki jak ty nie są w moim typie.
       Jego szept rozległ się tak blisko jej ucha, że prawie podskoczyła. Powoli odwróciła głowę w lewo.
   - Przy tobie mogę się martwić najwyżej o swoje zdrowie psychiczne. Ale podobno debilizm nie jest zaraźliwy, więc nie muszę się tym za bardzo zajmować. Choć na twoim miejscu byłabym lekko zaniepokojona. Niby na twarzy ilorazu inteligencji nie widać, ale nigdy nie wiadomo... - odpowiedziała po chwili równie cicho. Znów odwróciła się do tablicy.
       Jeszcze jakiś czas temu jego komentarz nie ruszyłby Ali w najmniejszym stopniu. Ludzie mówią różne rzeczy, gdy chcą się odegrać na rządzących. Ale tutaj była normalną dziewczyną, i chociaż wiedziała, że Maxim mówi tak z zemsty za pytanie, jego słowa w jakiś dziwny sposób uraziły ją.
   "Niezła z Ciebie aparatka. Najpierw sugerujesz, że jestem pedziem, a potem jeszcze robisz ze mnie debila, gdy chcę się wybronić". - Kartka zapisana jego równym pismem wylądowała przed królewną.
   "Pytanie to pytanie. Zadane z ciekawości nie jest przedmiotem obrazy".
   "Dobre sobie. W mojej dzielnicy za takie pytania można stracić zęby".
   "No i wszystko jasne...".
   "Co?". - Spojrzał pytająco na tą irytującą dziewuchę. Każdego dnia poznawał ją od innej strony. A najgorsze (według niego) było to, że wcale nie miał tego dosyć.
   "Tak się zastanawiałam, czy taką twarz masz już od urodzenia (co wydawało mi się niemożliwe), czy jest to efekt bliższego kontaktu z czyimś obuwiem".
       Spojrzała na niego kątem oka, aby obserwować jego reakcję. Najpierw czytał odpowiedź ze zmarszczonymi brwiami. Potem jego mina weszła w stadium przejściowe pomiędzy zdziwieniem a szokiem. Na koniec wydał z siebie przeciągły, lekko świszczący odgłos, który nawet po części nie przypominał śmiechu, którym (wnioskując z szerokiego uśmiechu) był.
   - Cóż tym razem się stało, panie Carlaise? Widzi pan występ Charliego Chaplina? - zapytała ironicznie profesor.
   - Nie proszę pani. Ale chyba mamy w klasie komediantkę dorównującą mu talentem - wykrztusił po chwili.
       Jego uśmiech trochę zbladł, gdy kilka minut później drugie śniadanie pewnej osoby (którym była kanapka z dżemem) przykleiło się do jego bluzy.

5. października
       Droga Aylin!
       Z przykrością zawiadamiam Cię, że z powodu mojej przynależności do delegacji państwowej nie spotkamy się w najbliższym czasie. Przez dwa miesiące będę brał udział w pertraktacjach pomiędzy Uniką a Regnanem, mających na celu przedłużenie unii pomiędzy państwami. Przez cały ten czas będę przebywał w stolicy Regnanu, w związku z czym nie będziemy mogli się spotkać, w celu zaplanowania dalszych reform mogących pozytywnie wpłynąć na negocjacje dotyczące sojuszu pomiędzy naszymi królestwami. Lecz oczywiście możemy w dalszym ciągu ze sobą korespondować.
       Pragnę poinformować Cię, że nasze uwagi dotyczące systemu edukacji i funduszy oszczędnościowych przedstawiłem memu ojcu, nie mogąc doczekać się następnego spotkania delegacji naszych państw. Ojciec już na wstępie wyraził swe uznanie dla naszych słusznych uwag i obiecał dokładne zapoznanie się z nimi w najbliższym czasie. Wyobrażasz sobie, jak bardzo może to posunąć do przodu pertraktacje? Stanowimy doprawdy świetny i zgrany duet rządzących.
       A na jakim etapie znajduje się Twój eksperyment? Dotarły do mnie informacje, że nadal żyjesz w Lotos. Czy życie poza pałacem nie męczy Cię zbytnio? Podziwiam Cię. Nie wiem, czy wytrzymałbym, będąc na Twoim miejscu. Życie w małym domu, tylko z trójką służących, wśród wszystkich tym głośnych, niepoważnych i niedoświadczonych nastolatków. To brzmi jak koszmar.
       Obowiązki wzywają. Chciałbym Cię jeszcze prosić o przekazanie Twemu ojcu notatek, które pragnęliśmy przedstawić na kolejnych pertraktacjach. To może przyspieszyć nasz przyszły sojusz.
       Czekam na Twoją odpowiedź.
       Książę Uniki,
       Daminik Henryk Pascoe

       Siedziała na parapecie i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w kartkę spoczywającą w jej dłoniach. Miała ochotę zawyć z żalu, zgnieść list i wyrzucić go w przeciwległy koniec pokoju. Powstrzymywała ją jedynie myśl, że takie zachowanie nie przystoi królewnie. Nawet nie wiedziała, czemu zawładnęły nią takie uczucia. To był tylko list od Daminika. I to jeden z mniej sztywnych. Jej wzrok wciąż powracał do tego samego fragmentu.
   "Stanowimy doprawdy świetny i zgrany duet rządzących".
       Tak. Aylin wiedziała bardzo dobrze, że duet rządzący byłby z nich doprawdy świetny, ale ich przyszłość nie zakłada tylko wspólnego podejmowania decyzji.
   Mamy być małżeństwem.
       Mężem i żoną, a nie tylko królewną i księciem zaprzyjaźnionych królestw. W sprawach ustaw potrafili się porozumieć, ale dziedziczkę męczyły obawy o to, jak poradzą sobie po ślubie? Od dziecka wiedziała, co ją czeka. Wiele dziewczyn uznałoby za zaszczyt małżeństwo z księciem takim jak Daminik. Ale nie ona. Dla niej była to powinność, a nie wyróżnienie. Miała swoją bajkę i swoje królestwo. Nie potrzebny był jej Pascoe, aby się dowartościować. Znała swoją pozycję, wartość i znaczenie. Zdążyła pogodzić się z myślą, że małżeństwo z Daminikiem, umożliwiające sojusz pomiędzy Uniką i Lustyką, to dla niej pewnego rodzaju obowiązek, a nie jej pragnienie.
        Taka była rola królewskich dzieci. Myśleliście, że ich życie to bajka? Nic bardziej mylnego. Rzadko mogą decydować o swojej przyszłości. Gdy wy jeszcze beztrosko się bawicie, oni są już zaręczani z (często) nieznanymi ich osobami. Czasem bywają niemalże sprzedawani do innych krajów w zamian za obietnicę pokoju. To już nie jest tak fajne, co? Dodajcie do tego codzienną naukę ustaw, dobrych manier i innych głupot. W ich dniu szkolnym nie ma przerw ani ograniczenia do siedmiu czy ośmiu godzin dziennie. Robią to samo całymi dniami, często bez chwili wytchnienia. A gdyby nie pomysł króla, Aylin też tak naprawdę nie zdałaby sobie z tego sprawy.


9. października
       Drogi Daminiku,
       Jeśli takie jest Twe życzenie, to z chęcią przedstawię ojcu nasze zapiski i pomysły. To może być doprawdy znakomity pomysł. Problemem jest to, że nie mam pojęcia, kiedy znów będę wizytować w pałacu. 
       Tak, nadal żyję w mieście. Zdążyłam już przyzwyczaić się w pewnym stopniu do tego życia, więc nie sprawia mi ono tylu problemów, ile na początku. To naprawdę interesujące i porywające przeżycie. Wcale nie jest tak ciężko, jak mogłoby się wydawać pierwotnie. A przynajmniej takie jest moje zdanie. Życie zwykłej nastolatki wcale nie jest takie okropne.
       Mam nadzieję, że pertraktacje pomiędzy Uniką a Regnanem przebiegną pomyślnie. 
       Królewna Lustyki,
       Aylin Erica Santos

       Po napisaniu odpowiedzi nadal siedziała na parapecie. Nigdy nie miała złudzeń, że jej życie będzie szczęśliwe. Wśród czekających na nią wyzwań i poświęceń nie było miejsca na szczęście. I na miłość. Wiedziała o tym doskonale i już dawno się z tym pogodziła. Ale przez życie w Lotos coś się w jej nastawieniu zmieniło. To wszystko, co dla niej zaplanowano, po doświadczeniu pewnej wolności charakterystycznej dla zwykłych nastolatków, zaczęło budzić jej sprzeciw. Chciała móc spróbować tej radości, którą widywała na szkolnych korytarzach. Chciała doświadczyć choć okruchów tego uczucia, które widziała w oczach Jose i Matildy, gdy wpatrywali się w siebie wieczorami. Chciała zaznać tego wszystkiego, czego może zaznać każda zwyczajna dziewczyna. Nawet smutku po rozstaniu, bo doszła do wniosku, że Daminik nigdy nie wzbudzi w niej tak gwałtownych uczuć.
       Ale wiedziała, że te pragnienia nigdy się nie spełnią. Aby mogło tak się stać, musiałaby porzucić koronę, a to wiązałoby się z zawiedzeniem ojca. A tego jednego zrobić nigdy nie chciała. Nie chciała zawieść taty. I Dantona, który jej go zastępował, gdy rodziciel nie miał dla niej czasu. Musiała zacisnąć zęby i zmierzyć się ze swoją przyszłością. Dla dobra kraju. Dla dobra mieszkańców Lustyki.
       Dwie łzy potoczyły się po policzkach dziewczyny. Po chwili otarła je zdumiona. Nie pamiętała, kiedy ostatnio płakała. Chyba miała pierwszy wypadek z Hadesem. Wyprostowała się i odetchnęła głęboko.
       Królewna musi trzymać się prosto.
       Królewna nie okazuje uczuć.
       Przecież to nie wypada.

10 komentarzy:

  1. Hej :D Rozdział mega :D I te pytanie. Znów mnie rozśmieszyłaś! Czekam na nexta i trzymaj tak dalej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      A następny rozdział raczej za prędko się nie pojawi niestety ;/

      Usuń
  2. Czemu następny nie pojawi sie szybko??
    Ciekawy rozdzialik :D zresztą tak jak zawsze:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że kwestie organizacyjne..
      Dzięki :D

      Usuń
  3. Kolejny świetny rozdział! Znowu króluje duet Aylin i Maxim za co się uwielbiam. Bo uwielbiam tą parkę!
    To zastanawianie się nad orientacją chłopaka było przezabawne. Tak samo jak ich pisemna rozmowa w klasie :D Wprost nie wyobrażam sobie, żeby nagle ich kontakty miały się urwać czy coś. Oni są dla siebie stworzeni.

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAH!!
    Świetne xD
    Kanapka z dżemem na bluzie - epickie xD
    Jesteś homo? XDXD
    Jeny, skąd Ty bierzesz te pomysły? Piszesz wprost genialnie, naprawdę!
    Zazdroszczę Ci tego z całego serca!
    Rozdział świetny!!!!
    <333 *___*
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozbawiłaś mnie tą rozmowę o gejach, normalnie teraz było widać w niej księżniczkę. Chociaż ciężko mi uwierzyć, że nie wie, co to homo. To jednak takie naturalne słowo.
    No i Max chyba nie jest jakoś szczególnie lubiany w klasie, nie? Na początku myślałam, że to będzie taki popularny gostek, ale tutaj widzę ludzie go trochę zlewają... i dobrze, to miła zmiana. No i jak ona wypaliła z tym pytaniem, to serio wyszła na nieogarniętą.
    Nie rozumiem tylko, czym ona go zgasiła. Jej tekst nie był zbyt lotny, a on się zdziwił, jakby przemówił do niego jakiś wielki satyr czy coś ;p Ogólnie podobają mi się ich rozmowy w miarę, ale nie podobają mi się te liściki. Te dowody uznania są takie... gh.
    Tak jak końcówka mi się podoba, tak to, co jest między listami już nie. Dla mnie to brzmi jak takie "księżniczka ma ciężko, uwierz mi!", a czytelnik spokojnie sam do tego dojdzie. Tutaj czułam się tak, jakby ktoś na siłę wciskał mi pewne spojrzenie na świat, strasznie tego nie lubię i dlatego mamy skutek zupełnie odwrotny - dla mnie Aylin histeryzuje, wcale nie ma źle haha

    To tyle ode mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Dla nas to naturalne słowo, ale dla niej nie za bardzo.W tym moim świecie wszystkie środki przekazu są raczej ograniczone, a w moim wyobrażeniu prywatni profesorowie w pałacu raczej nie uczą królewny co to orientacja homoseksualna xD
      Max będzie osobą dużo bardziej złożoną niż się w tej chwili wydaje xD
      Może ona ie tyle go gasi, co lekko zadziwia. Max ma o niej pewne solidne wyobrażenie i nawet lekkie odgięcia od niego są dla chłopaka czymś dziwnym.
      A na takie teksty zacznę zwracać uwagę ;)

      Usuń

Czytasz? ===> komentuj ;)
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie ogromna motywacja ;)