2015/05/04

4. Podręcznik narzędziem przemocy

6. października

   - Ooo, wasza wysokość? Ależ królewno Aylin, nie musiała królewna na mnie czekać.
       Słysząc kpiący ton Maxima dziewczyna przewróciła oczami. Nie odwróciła się aby obserwować jego wkroczenie do klasy. Przez miesiąc zdążyła już przyzwyczaić się, że on zawsze kpi z jej imienia, zachowania i wyglądu. Z reguły go ignorowała lub odpowiadała mu równie zaczepnymi uwagami.
   - Gdyby to ode mnie zależało, zamiast mnie byłby tu kat z toporem, który z niecierpliwością by ciebie oczekiwał. A tak możesz sobie najwyżej wyobrazić, że ktoś tu w ogóle oczekuje twojego przybycia.
   - Myślisz, że jesteś zabawna? - zapytał lekceważąco, siadając na swoim miejscu.
       Przestrzeń między nimi pełna była nie tylko napięcia i niechęci, ale też papierków, połamanych ołówków, jedzenia i wszystkiego, czym obrzucali się w wolnych chwilach (czyli takich, kiedy nie kłócili się słownie). Na plus Aylin mogła zapisać, że po tym, jak zdeptała mu raz fajka, nie zapalił przy niej ponownie.
   - Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie usiłuję być zabawna. I wiesz co ci powiem? Gdybyś był chociaż po części tak zabawny, jak myślisz, że jesteś, naprawdę mógłbyś być komikiem lub kimś podobnym. Ale tak nie jest, i mogę z pewnością stwierdzić, że o wiele lepiej bawiłam się słuchając jak mój ojciec tłumaczy mojej siostrze jak powstają dzieci, niż gdy słucham ciebie.
       Dziewczyna nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, w tamtej chwili padłaby martwa na stos śmieci piętrzących się pomiędzy nimi.
   - Przepraszam za spóźnienie. - Nauczycielka niemalże wbiegła do klasy, ledwo utrzymując w objęciach kilkadziesiąt teczek. - Wypadła mi nagła sprawa, dlatego na tej lekcji będziecie pracować samodzielnie. To znaczy beze mnie, ale w parach. Tak jak siedzicie w ławkach.
   - No chyba nie w tym życiu!
       Nie dość, że wykrzyknęli równocześnie to samo, to zerwali się jednocześnie z krzeseł, celując jedno w drugiego tym, co znalazło pod ręką. Wyglądało to komicznie, bo w przypadku Aylin wypadło na pomadkę, a w Maxima na zapalniczkę. Klasa ryknęła śmiechem.
   - Panno Mington i panie Carlaise, proszę natychmiast wrócić na swoje miejsca - powiedziała nauczycielka zrezygnowanym tonem i z miną dobitnie świadczącą o tym, że wolałaby dostać choroby żołądkowej, niż po raz kolejny słuchać sprzeczek tej dwójki, która od samego początku urozmaicała jej lekcje swoimi niekończącymi się dyskusjami i kłótniami.
       Nadal patrząc na siebie nieufnie usiedli na krzesłach, które jednak odsunęli od siebie na maksymalną odległość.
   - Zachowajcie się jak dorośli ludzie, a nie dzieci w podstawówce. Macie pracować razem, koniec dyskusji. A jeśli wydarzy się jeszcze jedna jakaś sprzeczka lub kłótnia, zakończona latającymi zeszytami i podręcznikami, to zadam wam pracę, która będzie wymagać waszej współpracy nawet poza szkołą.
       Nastolatka spojrzała z niedowierzaniem najpierw na nauczycielkę, a potem na Maxima. W tym samym czasie on gapił się tak samo na dziewczynę, więc przez krótką chwilę patrzyli sobie prosto w oczy.
   - Więc jak? Zgoda?
       Słowa nauczycielki zmusiły parę do przerwania bitwy na spojrzenia. Odwrócili głowy. Królewna w stronę okna, a chłopak w stronę drzwi.
   - Teraz zamierzacie się nie odzywać? Świetnie. Przynajmniej chociaż na jednej lekcji będzie cicho.
       Klasa skomentowała śmiechem słowa nauczycielki, a oni nadal udawali, że nie dostrzegają nawzajem swojego istnienia. Ali była tak pogrążona w myślach, że nawet nie zwróciła uwagi na podane przez nauczycielkę polecenie.
       Nigdy wcześniej (przed pójściem do liceum) nie przypuszczała nawet, że może żywić do kogokolwiek tak negatywne uczucia, jakie ogarniały ją na wspomnienie o Maximie. Stwierdzenie, że go nie lubiła, byłoby totalnym niedopowiedzeniem. Na myśl o nim dziedziczce tronu przychodziły do głowy wszystkie starożytne metody tortur, o których uczyli ją profesorowie w pałacu. Rozciąganie kończyn, ucinanie palców, nabijanie na pal i inne, mniej lub bardziej krwawe sposoby zadawania ludziom bólu. Ten chłopak budził w niej jakąś mroczną, twardą stronę, o której istnieniu nie wiedziała i siebie nawet o to nie podejrzewała.
   - Co, królewno? Praca na lekcji jest poniżej twojej godności? - Złośliwy szept chłopaka wyrwał dziewczę z zamyślenia.
       Pochylał się nad książką, udając, że wykonuje polecenia nauczycielki, ale ukradkiem posyłał w stronę dziewczyny pogardliwe spojrzenia. Starała się włożyć w swój wzrok jak najwięcej pogardy, lekceważenia i wyższości. Nie było to trudne. W końcu od dziecka uczyła się więcej wyrażać wzrokiem niż słowami. Lekcje nie poszły na darmo, bo już po chwili Max zaczął gapić się w książkę, wyraźnie zmieszany.
   - Aylin i Maxim. - Słysząc słowa pani profesor podnieśli głowy. - To miała być współpraca.
   - Oczekuje pani rzeczy niemożliwych - odpowiedział po chwili chłopak.
   - Oczekuję tylko tego, że przestaniecie w końcu utrudniać mi pracę. Od początku roku nie było dnia wolnego od kłótni, jeśli oboje byliście obecni w szkole.
   - Więc dlaczego kazała nam pani usiąść w jednej ławce? Byłoby spokojniej, gdybym nie musiała siedzieć z tym wyrzutkiem społeczeństwa.
   - To raczej ja jestem w tym układzie poszkodowany, madonno za dychę.
   - Nie pochlebiaj sobie.
   - Spokój! Czytajcie tekst i znajdźcie w nim jak najwięcej motywów zaczerpniętych ze starożytności.
       Jednocześnie opuścili głowy w dół. Królewna odsunęła się od Maxima jeszcze bardziej, choć nie wydawało się to już możliwe.
   - Czy ty też masz wrażenie, że ten motyw człowieka pierwotnego tak wyraźnie odnosi się do ciebie? - wyszeptała cicho po chwili. Nie mogła powstrzymać tej uwagi cisnącej się jej na usta.
       Usłyszała, jak jej kolega z ławki gwałtownie nabiera powietrza. Nie wiedziała, czy z oburzenia, czy z zaskoczenia. Jak gdyby nic podkreśliła interesujące ją zdanie i przewróciła kartkę. Chwilę później poczuła, jak czyjaś dłoń zaciska się na jej włosach. Wyszarpnęła kucyk z jego uścisku i spojrzała na końcówki, których dotykał.
       Prawie dostała zawału, gdy zobaczyła wplątaną w nie gumę do żucia.
       Huk uderzenia poniósł się po klasie. Kilka osób drgnęło z zaskoczenia, w tym nauczycielka, która wylała przez to trochę kawy. Ale gdy wszyscy podnieśli głowy, Aylin siedziała już na swoim miejscu patrząc spokojnie w książkę.
       Nikt nie widział, że spoliczkowała Maxima podręcznikiem.
       Ale i tak wszyscy wiedzieli, że zamieszanie w klasie to na pewno ich sprawka. Mogła się założyć, że nie musieli nawet na nich patrzeć, żeby to wiedzieć, chociaż widok jej podejrzanie spokojnej, obok oszołomionego, zdezorientowanego Maxima, którego lewy policzek był ponadprzeciętnie zarumieniony, na pewno pomógł im w ocenie sytuacji.
       Dziewczyna podniosła powoli głowę, jakby siłą odrywała się od czytania. Napotkała zmaltretowane spojrzenie swojej ofiary. W jego oczach widziała coś dziwnego. Mieszaninę szoku, ponieważ oberwał, i niedowierzania, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zrobiła.
       Na myśl o tym, jaka czeka ją za to wojna, poczuła ukłucie w żołądku. Ewentualnie w wątrobie. Ale nie żałowała ani wtedy, ani nigdy później tego, co zrobiła. Przemknęło jej przez myśl, że nawet gdyby miała możliwość cofnięcia czasu, nie zrobiłaby tego. A nawet jeśli tak, to tylko po to, aby walnąć Maxa tym podręcznikiem ponownie.
   - Czy mi się zdaje, czy właśnie znów coś przeleciało między wami? - Nauczycielka spojrzała na dwójkę awanturników uważnym, wymownym wzrokiem zapowiadającym kłopoty.
   - Nie, pani profesor. Przysnąłem trochę i wylądowałem twarzą na ławce - odpowiedział chłopak powoli, niemal flegmatycznie.
   - Przysnąłeś? - Nauczycielka popatrzyła na nią i na niego. Znów na nią i znów na niego. Coś jej tu nie grało. I to bardzo.
   - Tak. Niech pani nie bierze tego do siebie. Pani lekcje są naprawdę zajmujące, ale praca z naszą królewną była ponad moje siły.
       Aylin miała wrażenie, że minęła wieczność, zanim belferka spuściła z nich swoje skoncentrowane na znalezieniu fałszu spojrzenie. Oczywiste było, że nie uwierzyła Maximowi. Ale zarzucić kłamstwa też mu nie mogła. No bo po co miałby bronić tą dziewczynę? Przecież byli swoimi największymi wrogami.
   - Wracajcie do pracy - poleciła z westchnieniem.
       Dopiero wtedy dziewczyna odważyła się spojrzeć na swojego towarzysza niedoli. W jego wzroku nadal było coś dziwnego, co jednak tym razem rozpoznała. To było uznanie. I może nawet okruchy szacunku. Nigdy nie przypuszczała, że dopiero uderzając kogoś książką po twarzy, zyska tej osoby szacunek. Ale nie po raz pierwszy zadziwiły ją prawa rządzące światem zwykłych ludzi.
       Gdy tak patrzyli na siebie, na wargach Maxima uformował się kpiący uśmieszek. Jednak Aylin czuła, że tym razem odnosi się on raczej do całej sytuacji, niż do jej osoby. Wyjął ze swojej książki jakąś kartkę i szybko coś na niej napisał. Podsunął ją przed twarz dziewczyny.
       Musiała przyznać, że pismo Carlaise'a okazało się dość kształtne i ładne. Jak na pismo chłopaka.
   "Nie spodziewałem się, że stać Cię na coś takiego. Może jednak nie jesteś tak sztywna i beznadziejnie nudna, na jaką wyglądasz".
       Przeczytała to chyba ze 3 razy, aby mieć pewność, że dobrze widzi. Zadzwonił dzwonek. Gdy podniosła głowę Maxim szedł już do drzwi, ale odwrócił się. 
   - Do jutra, Aylin.
       Mogła się tylko domyślać, że powiedział właśnie to. Nie była pewna, ponieważ nie słyszała jego głosu. Ale z całą pewnością nie nazwał jej królewną. A ten mały szczegół, choć sama nie wiedziała czemu, sprawił jej ogromną radość.

5. października 
       Droga Ali,
       Jak podoba Ci się życie w Lotos? W związku z sojuszem z Uniką pojawiają się wciąż nowe kwestie i nie zawsze mam czas do Ciebie napisać. Ty również rzadko piszesz, ale mam nadzieję, że mogę to traktować jako przejaw usamodzielnienia się, a nie żywionej do mnie urazy.
       Twoja matka i siostra są bardzo niepocieszone, ponieważ nie odwiedziłaś nas w wolne dni. Ale ja to rozumiem. Nowe obowiązki, zajęcia i całokształt innego życia nie zawsze pozwalają oderwać się od nich. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że pałac bez Ciebie nie jest już taki sam. Ostatnio jeden ze stajennych powiedział mi, że nawet Hades wydaje się smutny. Wszystkim Ciebie brakuje, Skarbie.
       Sam nie wiem, czemu znów do Ciebie piszę. Chyba po prostu brakuje mi rozmów z Tobą. Twoja mama i siostra lubią rozmawiać tylko o ubraniach, kosmetykach i modnych fryzurach. Nie mają zdania na temat najnowszych ustaw, nie wypowiadają się na żaden związany z państwem temat, np. poborów do wojska. A Danton nie potrafi rozmawiać o niczym innym. Nie mam z kim grać w szachy, ani w pokera. Pociesza mnie tylko myśl, że Ty na pewno jesteś podekscytowana nową przygodą.
        Muszę już kończyć. Danton patrzy na mnie z naganą w oczach, jeśli wiesz, o czym mówię. Tęsknię, Skarbie.
       Twój, jak zawsze skupiony na nie-denerwowaniu Dantona, ojciec.
       Christian Louis Santos

       Roześmiała się. Jej tata, wielki, potężny król, zawsze trochę lękliwie zerka na małego, niepozornego Dantona. A w jego towarzystwie czuje się zdenerwowany, jeśli nie pracuje. Ale lubi go, tak jak jego córka. Danton był kimś w rodzaju najważniejszego i najwyższego doradcy króla. Organizował spotkania z delegacjami, planował, czym władca miał zajmować się w danej chwili, i zawsze znajdował dla Aylin małą lukę w grafiku jej rodziciela, jeśli go o to poprosiła.

6. października
       Kochany Christianie Louisie Santos,
       Lękający się Dantona ojcze,
       Mi też brakuje naszych wspólnych gier i rozmów na najróżniejsze tematy. Tęsknię za wami i za pałacem, ale muszę przyznać, że nowy świat przyciąga mnie do siebie coraz  bardziej. Z każdym dniem staje się coraz bardziej fascynujący. Jestem taka podekscytowana!
       Tak, staję się coraz bardziej samodzielna. I odkrywam w sobie cechy, o których posiadanie nawet siebie nie podejrzewałam. Napiszę Ci w sekrecie, że prowadzę mały konflikt z jednym z chłopców, uczącym się w mojej klasie. Prawdę mówiąc (a właściwie pisząc!) jest to bardziej zabawne niż jakiekolwiek inne. Dzisiaj, w wyniku małego nieporozumienia, spoliczkowałam go podręcznikiem do literatury (ale naprawdę nie ma powodów do obaw!). I wyobraź sobie, że on, zamiast wyznać prawdę pani profesor i skazać mnie tym samym na jakąś karę, wymyślił historyjkę, która całkowicie oczyszczała mnie z podejrzeń. Nauczycielka raczej w to nie uwierzyła, ale odpuściła nam. A wiesz, tato, co jest najlepsze w tym wszystkim? W jego oczach zobaczyłam szacunek! Naprawdę! Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że bijąc kogoś, zyskam jego szacunek. Tak wiele jeszcze muszę się o tym świecie dowiedzieć!
       Poza tym u mnie wszystko dobrze. Tęsknię za wami i kocham was!
       Twoja, odkrywająca swoje nowe oblicze, córka.
       Aylin Erica Santos

PS Przymusowe pobory to zły pomysł! Wielu z tych chłopaków jest drobniejszych ode mnie. Zamiast tego pobory powinny być dla chętnych, ale niech wiążą się z nimi jakieś dodatkowe korzyści, jeśli ktoś zaciąga się z własnej woli. To taka mała sugestia.

       Zarzuciła kurtkę na ramiona i przerzuciła torebkę przez ramię. Gdy zbiegała ze schodów wpadła na Jose.
   - Czy gdzieś się panienka wybiera?
   - Tak. Idę wysłać listy. I przy okazji przejdę się po mieście. 
   - Czy to bezpieczne, panienko?
   - Nic mi się nie stanie, Jose. 
   - Król byłby niezadowolony, gdyby wiedział, że panienka chce chodzić sama po Lotos.
   - Jose - powiedziała Aylin powoli, z westchnieniem. - Nikt nie wie, że jestem królewną. A w tym mieście jest tyle osób, że mogę być całkowicie anonimowa. Czemu miałoby mi coś grozić? 
   - Panienka jeszcze nie wszystko wie o tym świecie. 
   - Będę uważać, Jose.

       Osiedle Wschodnie było wyraźnie biedniejsze od Słonecznego. Oprócz zwykłych domów były tam też bloki i całe kamienice. Samochody były starsze, a niektóre ściany i mury pokrywały graffiti. Nie wiedziała czemu, ale od razu spodobała jej się ta dzielnica. Było tam mniej sztywno niż na osiedlu, które zamieszkiwała. Ulice tętniły życiem, które od razu wydało się dziewczynie interesujące. Minęła ją grupa biegnących i śmiejących się dzieci. Odwróciła się, aby obserwować, jak znikają po chwili za rogiem. Ich radosny śmiech docierał do niej jeszcze przez jakiś czas.
       Ruszyła dalej. Nie wiedziała dokładnie czemu, ale obserwując całą otaczającą ją rzeczywistość, nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu wpływającego na twarz. Sąsiadki rozmawiające ze sobą wychylając się z okien, dzieci skaczące przez kolorowe sznurki, mężczyźni naprawiający samochody lub rowery i pożyczający sobie nawzajem narzędzia. To wszystko było tak odmienne od tego, co widziała w pałacu, ale jednocześnie nie mogła powstrzymać myśli, że ci ludzie byli szczęśliwi, mimo tylu przeciwności i braku luksusów.
       Z rozmyślań wyrwało dziewczynę uderzenie w nogi. Spojrzała do dołu. Odbita od niej piłka przeturlała się wgłąb bramy wejściowej jednej z kamienic.
   - Mogłaby pani podać nam piłkę? - Odwróciła się w stronę, z której dochodził wesoły głos.
       Na środku ulicy stała grupa chłopców, na oko dziesięcioletnich. Jeden z nich, nieco wysunięty do przodu, chyba przewodniczył ekipie. I najwyraźniej to on mówił.
   - Kit, to nie jest żadna pani. - Do grupy dołączyła znajoma postać. Kate. - Poznaj moją koleżankę z klasy, Aylin. A to mój brat Kit.
   - Miło cię poznać - powiedziała królewna z uśmiechem.
   - Mi ciebie też. To co z tą piłką? - Skinął głową w stronę kamienicy.
   - A tak. Już podaję.
       Podeszła do zabawki, wzięła ją w dłonie i wyniosła z zabudowań. Gdy była już na chodniku rzuciła ją w stronę chłopców. Łatwiej byłoby kopnąć taki balon, ale wcześniej rzadko bawiła się piłką. Bała się kompromitacji.
   - Co tu robisz? - Kate stanęła obok koleżanki, gdy dzieciaki wróciły do gry. Zafascynowana dziedziczka tronu patrzyła jak okrągły przedmiot przeskakuje pomiędzy ich chudymi nogami.
   - Postanowiłam sobie, że poznam miasto - powiedziała po chwili. - I tak wyszło że chodzę po osiedlach.
   - Wiesz... Czasami sprawiasz wrażenie tak niezorientowanej w tym wszystkim - machnęła ręką wykonując nieokreślony znak - że zastanawiam się, gdzie ty się w ogóle wychowywałaś.
   - Dość daleko stąd, w innym świecie.
       Uśmiech Ali na pewno był trochę ironiczny, ale nie mogła nic na to poradzić. Może w sensie fizycznym nie wychowywała się wcale tak daleko, ale patrząc na to, czego ją uczono i jaką wiedzę o świecie musiała sobie przyswoić, można było śmiało powiedzieć, że dorastała na innej planecie. Dla niej rozrywką nie była gra w piłkę, tylko spacery po strzeżonym przez kilkunastu strażników ogrodzie. Zamiast grać w szkolnych przedstawieniach, brała udział w konferencjach międzynarodowych. Nie potrafiłaby zatańczyć na dyskotece, ale bez problemu mogła uczyć kogokolwiek wszystkich tańców klasycznych. Uwielbiała grać na pianinie, skrzypcach, flecie, saksofonie, wiolonczeli, a nawet akordeonie czy organach, ale ta pasja rozwinęła się w niej, ponieważ musiała na jakimś instrumencie grać, a nie dlatego, że tego po prostu chciała.
       Niemalże cała jej osobowość została wykreowana przez potrzeby przyszłości i przyszłego urzędu. O prawie niczym nie mogła decydować w swoim życiu sama. Wyobraźcie sobie, że to wasza rzeczywistość. Nie jest wcale tak fajnie, nie? A najlepsze jest to, że gdyby nie mały eksperyment króla, nigdy by się nawet nie dowiedziała, jak wiele naprawdę straciła.
   - Zagramy w gumę? - Kate znów wyrwała dziewczynę z rozmyślań.
   - W co?
   - Serio nie wiesz, co to gra w gumę? - Patrzyła na brązowowłosą z takim zdumieniem na twarzy, że królewnie aż zachciało się śmiać.
   - Serio. - Skinęła głową.
   - To czas najwyższy, żebyś się dowiedziała. - Kate wzięła koleżankę za rękę i pociągnęła za sobą.


9 komentarzy:

  1. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia :3
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie najlepsze momenty to te, kiedy Ali kłóci się z Maxem :-D I te fragmenty najmilej mi się czyta :-D
    Blog jest naprawdę fajny, o ciekawej tematyce ;-)
    Jestem ciekawa, czy ona bd z Maxem czy Domim

    Jeśli miałabyś ochotę zapraszam też do mnie:
    itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
    you-are-not-alone-i-am-sorry.blogspot.com
    Może Cię zainteresuję :-*
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam trochę pokomplikować tą historię :D
      A do Ciebie na pewno zajrzę :D

      Usuń
    2. Tak jak nadmieniła niejaka Black Rose :) moimi ulubionymi fragmentami są sprzeczki Aylin i Maxa. Chęć udowodnienia, że jest on człowiekiem pierwotnym przyprawia mnie o lepszy nastrój. Cóż, tak jak dziewczyna, nie sądziłam, że spoliczkowanie kogoś książka wzbudzi u niego respekt :D

      Usuń
    3. Życie bywa zaskakujące :D

      Usuń
  3. No wprost uwielbiam te słowne przepychanki między Maxem a Aylin.
    Te momenty są przezabawne i aż uśmiech sam wyskakuje na twarzy, gdy ta dwójka zaczyna się ze sobą kłócić. Może jednak wyniknie z tego coś więcej? Bo jak wiadomo kto się czubi ten się lubi!
    Lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? ===> komentuj ;)
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie ogromna motywacja ;)